piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 27

Caroline 

   Siedziałam na ławce w ogrodzie i rozmyślałam nad ciążą, w dalszym ciągu nie wiedziałam jak mam powiedzieć o niej Klausowi. Bałam się jego reakcji, bałam się, że nie będzie chciał tego dziecka, że przez nie będziemy musieli się rozstać, a ja tego nie chciałam, wiedziałam, że sama sobie nie poradzę. Westchnęłam cicho pod nosem, po moim policzku poleciała samotna łza, którą od razu starłam, gdy zauważyłam idącego w moją stronę pierwotnego. Musiałam na obecną chwilę udawać, że nic się nie dzieje, że jestem wesoła i nie martwię się niczym.
- Szukałem cię.
Nachylił się nade mną i obdarował mój policzek delikatnym pocałunkiem, po czym uśmiechnął się do mnie. Kąciki moich ust uniosły się do góry, zdawałam sobie sprawę z tego, że może się pomyśleć, że coś mnie trapi.
- Czemu mnie szukałeś?
Zapytałam spoglądając na niego, miałam nadzieję, że mój ton głosu brzmiał w miarę naturalnie, że był taki jak zawsze. Ujął moją dłoń swoją przyglądając mi się uważnie.
- Chciałem cię zaprosić na romantyczną kolację, przez tą całą sprawę z sobowtórami nie mieliśmy czasu dla siebie.
Wstałam i stanęłam naprzeciwko niego, moja mina mówiła sama za siebie, nie potrafiłam cieszyć się z naszej wspólnej kolacji.
- Co się stało Caroline?
Kiedy usłyszałam jego pytanie milczałam dłuższą chwilę szukając jakiejś wymówki, jedyne co mi przyszło do głowy to Charlotte i jej brak człowieczeństwa.
- Martwię się o Charlotte, im dłużej nie ma uczuć, tym ciężej będzie jej je odzyskać.
Klaus przejechał dłonią po moim policzku i uśmiechnął się do mnie czule.
- Nie martw się o nią, za niedługo wszystko wróci do normy.
Zapewnił mnie, a ja kiwnęłam głową na znak, że mam nadzieję, że któregoś dnia jego córka znów będzie sobą.


Elijah 

    Spoglądałem co parę sekund na zegarek, Charlotte spóźniała się już dobre dwadzieścia minut, martwiłem się, że wzięła sprawy w swoje ręce, choć prosiłem ją by zaczekała. Przyciszyłem radio gdy zauważyłem jak zbliża się w stronę mojego auta, otworzyła drzwiczki i usadowiła się na fotelu pasażera.
- Spóźniłaś się.
Odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się do mnie nikle, wiedziałem doskonale, że zależy jej na pozbyciu się Eleny i Katherine, ale przy tej sprawie nie mogła być niecierpliwa.
- Wiesz już, gdzie ukryła się ta wiedźma?
Zapytała prosto z mostu jak zawsze, nie lubiła przeciąganych wstępów.
- Tak, nie było trudno ją wyśledzić, obiecała, że nam pomoże.
- Czego chce w zamian?
Z każdej możliwej strony było widać, że jest córką mojego brata, myślała tak samo jak on i była również porywcza jak Klaus, dużo po nim odziedziczyła.
- Nietykalności.
- Jak każdy.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja jak zawsze przejechałem dłonią po jej policzku, traktowałem ją jak własne dziecko i nikt nigdy tego nie zmieni. Ujęła moją dłoń swoją i wpatrywałam się swoimi wielkimi oczętami w moje oczy.
- Obiecaj mi, że nie dasz się skrzywdzić Katherine i Elenie.
Nie chciałem by jej się cokolwiek stało, nie mógłbym żyć ze świadomością, że pozwoliłem jej zająć się tą sprawą.
- Nic mi nie będzie Elijah, obiecuje.
Jej słowa sprawiły, że choć trochę przestałem się martwić, wyrosła na silną i pewną siebie kobietę, która potrafi o siebie zadbać i nie pozwoli zrobić sobie krzywdy.
- Kocham Cię Charlotte.
Moja twarz promieniała, gdy ona była koło mnie.
- Ja Ciebie też.


Charlotte 

   Byłam zadowolona z faktu, że czarownica zgodziła się nam pomóc, muszę tylko dopilnować by nic się jej nie stało i zwabić jakoś moją matkę i sobowtóra do posiadłości Mikaelson. Po tym jak rozstałam się z Elijah udałam się w wampirzym tempie w stronę miasta, nie chciałam tracić ani sekundy, chciałam się ich pozbyć jak najszybciej tylko się da.  Postanowiłam zacząć od Eleny, była łatwym celem i nie będę miała problemów z upuszczeniem jej krwi. Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem stojąc przed drzwiami pokoju hotelowego, który aktualnie wynajmowała. Złapałam za klamkę, ale drzwi były zamknięte, dlatego też postanowiłam otworzyć je siłą, kopnęłam w nie z całej siły, prawdę mówiąc nie chciałam ich wyrwać z futryny, trochę mnie poniosło. Oparłam się o pobliską ścianę, przyglądając się uważnie sobowtórowi, który był zdziwiony, a za razem wściekły, moja wizyta nie była jej na rękę.
- Nie potrafisz pukać?
Zapytała, a ja wzruszyłam jedynie ramionami, nie przyszłam z nią dyskutować.
- Wiesz, że twoje dni tu są policzone? Ciesz się nimi póki możesz.
Po krótkiej chwili namyślenia, jednak wpierw zajmę się moją matką, to może przysporzyć mi więcej problemów niż mi się zdaję.
- Będę się nimi cieszyć razem z Damonem.
Ona działa na mnie jak płachta na byka, mam ochotę zrobić jej krzywdę.
- Jesteś taka głupia Eleno, on kocha mnie, nie ciebie.
Moje słowa wkurzyły ją, dlatego też spiorunowała mnie spojrzeniem, a jej mina spoważniała, nie było jej już do śmiechu.
- Kocha cię bo wyglądasz jak ja, gdyby nie to nie zwróciłby na ciebie uwagi.
- Na ciebie też, gdybyś nie wyglądała jak moja matka.
Myślała, że jej słowa mnie ruszą, ale niestety się pomyliła. Wiedziałam, że Damon nie kocha mnie tylko dlatego, ze wyglądam jak ona, różniłyśmy się od siebie i tą różnicę można dostrzec gołym okiem.
- Przekonasz się jeszcze Charlotte, że nie jest w stanie pokochać nikogo poza mną.
Zaśmiałam się kpiąco patrząc na nią, była strasznie głupią osóbką.
- Radzę ci nie zbliżaj się do niego kretynko.


Nabijając się z niej odwróciłam się na pięcie i wyszłam, musiałam się napić i zacząć wymyślać jakiś doskonały plan, którego Katherine nie będzie w stanie przejrzeć.

Damon 

    Przesiadywanie całymi dniami w domu rodziny pierwotnych ani trochę mi się nie podobało, chciałem pomóc Charlotte, ale ona nie zgodziła się, powiedziała, że chce zrobić to sama. Opróżniłem kolejką szklankę burbon'u marząc by wszystko było takie jak paręnaście dni temu, byśmy byli razem z moją ukochaną szczęśliwi i mieli wszystko gdzieś. Gdy usłyszałem kroki odwróciłem się z wielkim uśmiechem na twarzy, myślałem, że w końcu brunetka wróciła do domu, ale się pomyliłem, zamiast niej ujrzałem Elenę.
- Co ty tutaj robisz?
Podszedłem do niej uważnie jej się przyglądając, nie powinna była tu przychodzić jeśli chce jeszcze trochę pożyć.
- Damon musimy porozmawiać.
Jej wyraz twarzy był smutny, czułem się jakbym cofnął się w czasie, jakby ona nigdy nie umarła. Odstawiłem pustą szklankę na komodzie, która znajdowała się po mojej prawej stronie i powiedziałem.
- Tak musimy.
Chciałem by wyjaśniła mi, dlaczego posunęła się do czegoś takiego, nigdy nie sądziłem, że jest w stanie współpracować z Katherine i obmyślać wredne plany, moje Elena taka nie była.
- Chciałam cię przeprosić, nie powinnam się tak zachowywać, ale zrozum ja nadal cię kocham Damon, nie mogę patrzeć na ciebie i Charlotte, to łamie mi serce.
Po jej policzku popłynęła samotna łza, którą od razu starłem delikatnie kciukiem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mnie kocha, ale uważam, że mimo to nie powinna robić takich rzeczy.
- Miłość potrafi zmienić każdego Eleno, choć ja zawsze uważałem, że ty jako jedyna nigdy się nie zmienisz.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona ni stąd ni zowąd przybliżyła się do mnie i położyła swoją dłoń na moim policzku, zatopiłem się w jej brązowych oczach.
- Potrafisz powiedzieć mi prosto w twarz, że mnie nie kochasz? Potrafisz powiedzieć, że kochasz ją, a ja nie znaczę dla ciebie już nic?
Milczałem dłuższą chwilę, jej pytania sprawiły, że zabrakło mi języka w buzi.
- Nie.
Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić.


Wpatrywałem się w nią jak w obrazek do momentu, gdy zadała mi kolejne pytanie.
- Kochasz ją tak mocno jak kochałeś mnie?
Bez zastanowienia rzekłem.
- Nie.
Byłem w tym momencie zmieszany, powrót Eleny wcale nie wyszedł mi na dobre, wręcz przeciwnie. Kiedy chciałem coś powiedzieć usłyszałem dobrze znany mi głos.
- Nie powinnam ci wierzyć jak mówiłeś, że nie kochasz Eleny tylko mnie!
Krzyk Charlotte rozniósł się po całej posiadłości jak nie lepiej, od razu odsunąłem się od Gilbert i zrobiłem parę kroków w stronę Pierce.
- Kochanie posłuchaj...
Nie zdążyłem skończyć, ponieważ mi przerwała.
- Nie mam zamiaru cię słuchać, wynoś się stąd razem z nią!
Po tym zdaniu pobiegła na górę do swojej sypialni, nie miałem pojęcia jak wytłumaczyć jej wszystko, mogę się założyć, że źle to zinterpretowała. Gdy chciałem ruszyć za nią Elena złapała mnie za rękę.
- To jest odpowiedni moment by ją zostawić Damon.
- Nie, ja nigdy jej nie zostawię Eleno.
Pobiegłem za nią, musiałem jej to wszystko wytłumaczyć.

Charlotte 

      Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, ich rozmowa od początku mi się nie podobała, ale nie podejrzewałam, że może się tak skończyć. Złapałam lampkę z nocnej szafki i rzuciłam nią o ścianę, byłam wściekła i zła na siebie, myślałam, że Damon kocha mnie bezgranicznie, pomyliłam się i teraz będę przez to cierpieć. Elijah miał rację, że ukrywał mnie przez tyle lat, gdybym mogła cofnąć czas, nie pojechałabym wtedy za miasto moim urodzinowym prezentem, zostałabym w klubie z Sophie i Michaelem, poza tym wtedy i moja najlepsza przyjaciółka by żyła. Wściekła przeklinałam pod nosem, ale kiedy drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich Salvatore zaczęłam znowu krzyczeć.
- Wynoś się! Nie chce cię widzieć!
Wiedziałam, że będę musiała użyć siły by opuścił mój pokój, gotowa wyrzucić go stąd ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam naprzeciwko niego, a on nie mówić nic przytulił mnie do siebie, odepchnęłam go od razu.
- Musisz mnie wysłuchać.
Powiedział stanowczo, położył swoje dłonie na moich ramionach i patrzył się w moje oczy, coś w środku mówiło mi bym go wysłuchała.
- Masz pięć minut.
Damon nie czekając ani chwili dłużej zaczął mówić.
- Nie kocham cię tak mocno jak Eleny, ponieważ kocham cię bardziej niż ją, dlatego odpowiedziałem jej nie. Charlotte jesteś dla mnie tą jedyną, którą kocham i kochać będę. Zanim cię spotkałem moje życie było do bani, nie widziałem sensu istnienia, dzięki tobie się zmieniłem, dzięki tobie ponownie zacząłem być szczęśliwy. Moje serce należy tylko do ciebie, musisz mi uwierzyć.
Przejechał dłońmi po moich policzkach, po czym ujął moje lokowane włosy i gładził kciukami szczękę.


- Do Eleny zawsze będę miał sentyment, przeszedłem z nią wiele i nie mogę powiedzieć, że jej nie kochałem, ale teraz jedyną osobą na świecie, którą kocham jesteś ty.
Jego słowa sprawiły, że się uspokoiłam, wierzyłam mu i teraz gdy ochłonęłam zdałam sobie sprawę, że nie powinnam była się wtrącać, mogłam poczekać do końca ich rozmowy.
- Przepraszam Damon, nie powinnam w ciebie wątpić.
- Pamiętaj, że tylko ty się dla mnie liczysz i tylko ciebie kocham.
Wbił swoje usta w moje, nasze wargi zaczęły ruszać się synchronicznie, od dłuższego czasu nie czułam się tak jak teraz. Byłam szczęśliwa, że mam przy sobie kogoś kto mnie kocha i nie zostawi przy pierwszej lepszej okazji. Nasz pocałunek był przepełniony pasją, pożądaniem i namiętnością, świadczył o tym, że czujemy to samo do siebie.




_____________
Przepraszam was za moją nieobecność, ale musiałam poukładać pewne sprawy w życiu prywatnym, mogę wam obiecać, że od dzisiaj rozdziały będą już dodawane regularnie. :) 
Wiem, że ten rozdział nie jest dobry, ale w następnym będzie się działo dość sporo rzeczy. 
Mimo to mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie wam do gustu. 
Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego czytania. :) 

środa, 21 maja 2014

Rozdział 26

Charlotte

     Każde słowo, które wypowiadał mój sobowtór jednym uchem wpuszczałam, drugim wypuszczałam. Była tak głupia i myślała, że wie więcej o życiu niż ja, niestety, ale gówno wiedziała. Słyszałam, że przeszła wiele, ale nie doświadczyła najgorszego, miała kochających rodziców, których mi zawsze brakowało, choć teraz gdy poznałam swoją matkę przestałam żałować, że nie było jej przy mnie. Z rozmyśleń wyrwała mnie ciotka, która szturchnęła mnie w ramię.
- Pytałam się ciebie o coś!
Wrzasnęła podirytowana Elena, nie moja wina, że smęci i nikt nie chce jej słuchać.
- Czego?
Wysyczałam krzywiąc się i robiąc głupie miny, zauważyłam, że denerwuje ją w niektórych momentach moja mimika.
- Pytałam się gdzie jest Damon.
Naprawdę uważasz, że ci powiem gdzie jest? Niedoczekanie twoje idiotko.
- Skąd mam to wiedzieć? Nie zainstalowałam w jego telefonie gps dla par.
- Rebekah mogłabyś?
Nie rozumiałam jej pytania do czasu gdy blondynka złapała mnie za włosy i zaczęła za nie ciągnąć. Pisnęłam pod nosem z bólu, najbardziej nie lubiłam kiedy ktoś dotykał moich włosów w taki sposób. Złapałam dłoń pierwotnej, próbowałam się uwolnić.
- Puszczaj kretynko!


- Nie puści cię do póki nie zaczniesz grzecznie odpowiadać.
Nic ci nie powiem nawet jakbym miała stracić wszystkie włosy, nie dziwię się czemu Katherine cię nie cierpi, jesteś jak wrzut na dupie, którego nie można się pozbyć, choć bardzo się starasz.
- Pierdol się Elena.
Wysyczałam próbując się nie szarpać, widziałam, że Rebekah chce mnie już puścić, ale Gilbert dała jej znak i wtedy w moją nogę został wbity nóż. Obiecuję, że odpłacę się tej głupiej piździe, pożałuje tego i będzie cierpieć bardziej niż ja. `
- Sama nie potrafisz zrobić mi krzywdy?
Zapytałam wyciągając nóż z nogi, rzuciłam go za stół, mój wzrok powędrował na ranę, która po chwili się zagoiła, dobrze być wampirem.
- Nie lubię brudzić sobie rąk.
Stwierdziła uśmiechając się głupkowato, na czole mojej ciotki zaczęła pulsować żyła, była wkurzona, ale nie ukazywała tego, pewnie również miała ochotę przywalić Elenie. Kiedy chciałam już coś powiedzieć podeszła do nas jedna z kelnerek, którą ostatnio miałam okazję poznać.
- Charlotte nie wiedziałam, że masz siostrę bliźniaczkę.
Uśmiechnęła się do mnie radośnie, ja zaś skrzywiłam się i pokręciłam przecząco głową.
- Ta debilka nie jest moją siostrą.
Wskazałam palcem Elenę, która uważnie mi się przyglądała, Megan bo tak miała pracownica baru na imię patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem, który mówił wariatka nieprzyznająca się do rodziny.
- Przecież jesteście takie same, musicie być siostrami.
- Słuchaj jesteś farbowaną blondynką czy z natury blond? Obstawiam jednak tą drugą opcję skoro nie potrafisz zrozumieć prostego zdania. TO NIE JEST MOJA SIOSTRA!
Wiem, że nie powinnam wykrzykiwać tego na cały lokal, ale prawda jak to Elijah mówi jest najważniejsza, więc każdy powinien wiedzieć, że Gilbert nie jest ze mną spokrewniona, ja jestem jedynaczką, choć w sumie już za niedługo nią nie będę.
- Czemu nie przyznajesz się do swojej bliźniaczki?
Zabierzcie ją stąd, bo zrobię jej zaraz krzywdę. Uchyliłam wargi by ponownie powiedzieć tej upierającej się przy swoim krowie, że to nie moja siostra, ale brunetka skrzywiła się i ni stąd ni zowąd kopnęła mnie w piszczel dając mi tym znać bym przestała z nią dyskutować.


Wzięłam głęboki wdech i z gwizdem wypuściłam powietrze z ust.
- Bo jej nie lubię.
Stwierdziłam wrednym tonem głosu, przez tą pizdę moja tajemnica zaraz może wyjść na światło dzienne, muszę mieć wszystko w dupie. Nie mogą mną targać żadne emocje, muszę się uspokoić i robić swoje.
- Podać wam coś w takim razie?
- Nie dzięki idź już sobie.
Machnęłam ręką w powietrzu na znak by zostawiła nas same, odeszła, a Elena znowu zaczęła swoją pożal się boże gadkę.
- Więc gdzie jest Damon?
Czy ona kiedykolwiek zamierza zmienić płytę? Nie wiem gdzie jest mój ukochany, umówił się ze Stefanem i nie powiedział mi dokąd idzie, nie jestem jasnowidzem do cholery.
- Po raz setny ci mówię, że nie wiem, nie interesuje mnie co robi i gdzie jest.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, sobowtór zaczął się nad czymś zastanawiać, po dłuższej chwili powiedziała.
- Daj mi telefon.
Zaśmiałam się kpiąco pod nosem, nie miałam zamiaru oddawać jej swojej prywatnej rzeczy. Jeśli nie posiada komórki to niech sobie ją kupi, a nie żąda od innych.
- Zapomnij.
Pstryknęła palcami, a Rebekah jej wierny piesek złapała mnie za brodę i przyciągnęła w swoją stronę, przewróciła teatralnie oczami tak by Elena tego nie wiedziała.


- Dawaj tą pierdoloną komórkę.
Bla, bla, bla sama sobie ją weź jak tak bardzo jej chcesz. Uniosłam dłoń do góry i pokazałam jej środkowy palec, podirytowana ponownie wbiła mi nóż w nogę, pisnęłam, a ona wyciągnęła telefon z kieszeni mojej kurtki i rzuciła go Gilbert.
- Dziękuję Rebekah.
Zaczęła przeglądać moje smsy, nieodebrane połączenia i specjalnie skasowała wszystkie zdjęcia, które zrobiłam sobie z Damonem, na końcu wybrała numer wampira i wcisnęła zieloną słuchawkę, po paru sygnałach odebrał.
- Gdzie jesteś?
Miałam nadzieję, że nie zapomni o tym, że pozbyłam się uczuć, gdy będzie grała mnie, bez nich Damon od razu się skapnie, że to nie ja.
- W tym barze koło domu twojego ojca.
- Będę tam za parę minut.
Nie czekając na jego odpowiedź rozłączyła się i uśmiechnęła zwycięsko, potarła dłonie i przechyliła głowę delikatnie w prawą stronę uważnie mi się przyglądając.
- Chce jej kurtkę.
- Chyba cię pojebało.
Odpowiedziałam z prędkością światła, powinna wiedzieć, że co za dużo to nie zdrowo, nie powinna przywłaszczać sobie cudzych rzeczy.
- Zdejmuj tą zasraną kurtkę.
Warknęła blondynka podnosząc rękę do góry, nie chciało mi się już z nią użerać, dlatego też powoli bez pośpiechu zaczęłam ściągać z siebie skórę, po minucie rzuciłam ją pierdolniętej.


Szybciutko ją założyła, schowała mój telefon do kieszeni swoich czarnych spodni i wstała z tym swoim głupkowatym uśmiechem na twarzy.
- Zastawiam was, proszę pilnuj jej by się nie wtrąciła.
Pierwotna kiwnęła, że będzie miała na mnie oko, dosłownie w podskokach wampirzyca opuściła lokal, odetchnęłam z ulgą gdy zniknęła nam z pola widzenia.
- Myślałam, że w życiu sobie stąd nie pójdzie.
Stwierdziła Rebekah szczęśliwa, że w końcu uwolniła się od mojego sobowtóra, ja też się cieszyłam, że sobie poszła. Była wkurzająca, poza tym nie mogłam na nią patrzeć, te jej źle zakręcone loki i ten wzrok zbitego psa był nie do wytrzymania.
- Muszę się spotkać z Elijah, chce by jak najszybciej odesłali je na drugą stronę.
- Zadzwonię do niego i powiem, że będziesz na niego czekać w centrum, pamiętaj jemu nie możesz też się zdradzić.
- Wiem.
Będzie mi bardzo ciężko znów oszukiwać pierwotnego, od młodzieńczych lat był dla mnie jak ojciec, któremu wszystko mówiłam, przed którym nie miałam tajemnic. Kiedy wykonała telefon i powiedziała bym już szła bez zastanowienia wstałam i udałam się we wskazane miejsce.

Damon

   Telefon od Charlotte zasiał we mnie ziarno wątpliwości zachowywała się tak jakbym nie wiedział o tym, że jednak nie wyłączyła uczuć. Pomyślałem więc, że pewnie jest w towarzystwie kogoś kto o tym nie wie, choć mówiła mi, że to ona będzie dzwonić wtedy gdy będzie sama. Śmierdziało mi tu coś, ale musiałem poczekać na nią i postarać się dowiedzieć co jest nie tak.  Do pubu weszła Charlotte ubrana inaczej niż rano, choć kurtkę miała taką samą. Czyżby się przebrała? Usiadła koło mnie, założyła nogę na nogę i zamówiła jack daniel's, za którym nie przepadała.
- W końcu zechciałaś się ze mną spotkać, cieszy mnie to.
Teraz chwila prawdy, zobaczymy co odpowie.
- Taaaa, nudziło mi się, to dlatego.
Mam cię, nie jesteś Charlotte i doskonale wiem kim jesteś, oj Eleno nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że cię już nie kocham.
- Odkąd uciekłaś cię nie widziałem.
- Nie tylko ty.
Westchnąłem ciężko pod nosem, upiłem dwa duże łyki mojego ulubionego trunku, wstałem i bez słowa zacząłem kierować się w stronę wyjścia, nie chciałem dalej grać w jej gierki. Będąc już na zewnątrz poczułem jak łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę, niespodziewanie wbiła swoje usta w moje, oczywiście nie oddałem jej pocałunku tylko się odsunąłem.
- Naprawdę myślałaś, że nie zorientuje się, że to ty Elena?
Otworzyła szerzej oczy, nie wiedziała co ma mi powiedzieć, pewnie nie podejrzewała, że tak szybko się zorientuje, albo że w ogóle ją poznam.
- Damon ja...
- Oj przestań! Denerwuje mnie to, zachowujesz się jak Katherine, która udawała cię na każdym możliwym kroku. Zrozum, że kocham Charlotte.
Zacisnęła dłonie w pięści, przygryzła dolną wargę przyglądając mi się uważnie, była wściekła, wiem że miała ochotę udusić moją lube, a mi przywalić. Dobrze wiecie, że ja nie owijam w bawełnę, dlatego też otwarcie mówię, że jej nie kocham. Po co ma jej robić złudne nadzieję i ranić przy tym kobietę mojego życia?
- Ona cię już nie kocha, ona nikogo nie kocha.
- Przez ciebie!
Wrzasnąłem nie wytrzymując tego, zmarszczyłem czoło spoglądając na nią, rozumie, że dalej mnie kocha, ale nie podejrzewałem się, że może posunąć się tak daleko.


Charlotte

    Granie przez nim ani trochę mi nie wychodziło, z jednej strony byłam tą wampirzycą bez człowieczeństwa, a z drugiej gubiłam ją na parę chwil. Elijah śledził uważnie każdy mój ruch, zdawało mi się, że liczy ile razy na minutę zamrugałam, wiercił mi dziury w twarzy, czułam się dziwnie. Wzięłam głęboki wdech, zarzuciłam bujne loki do tyłu i oparłam dłonie na biodrach, czas zacząć przesłuchanie.
- Znalazłeś tą wiedźmę? Mam ochotę odesłać te pizdy tam stąd przyszły.
Podrapał się po karku zastanawiając czy ma mi powiedzieć, czy nie. Chyba mam prawo wiedzieć o takich rzeczach?
- Tak, musicie tylko oddać wszystkie trochę swojej krwi do zaklęcia.
Jak ja się cieszę, że mamy tą wiedźmę, że możemy je odesłać, dzień ich odejścia będzie najszczęśliwszym dniem w moim życiu, choć nie będzie on w pierwszej piątce, pierwsze miejsce zajmuje dzień, który wywrócił moje życie do góry nogami, dzień w którym spotkałam Damona Salvatore.
- Jasne, przywlokę je do posiadłości i upuszczę z nich trochę krwi.
Stwierdziłam i muszę wam powiedzieć, że mówiłam poważnie, mam zamiar tak zrobić.
- Zostaw to mi, zrobię to po swojemu.
Rzekł, a ja od razu pokręciłam przecząco głową, nie pozwolę mu odebrać mi radości jaką sprawia mi krzywdzenie Eleny.
- Nie ma mowy, ja się tym zajmę, przyprowadź tylko czarownicę staruchu.
Zrobiłam głupią minę i czekałam na jego reakcję, która wcale mnie nie zdziwiła, a mianowicie pokręcił bezradnie głową i mruknął coś niezrozumiale pod nosem, zawsze tak robił gdy się na mnie złościł.
- Charlotte...
Oczywiście nie dokończył bo ja mu przerwałam.
- Zmywam się.
Zrobiłam dwa kroki w przód, ale niestety nie zdołałam zrobić następnych ponieważ Elijah złapał mnie za rękę i szybko odwrócił w swoją stronę, moja miną mówiła tylko jedno, czuję i wcale nie jestem bez uczuć.


- Nie wyłączyłaś ich prawda?
Zapytał, a ja mimowolnie kiwnęłam głową na znak, że nie. Z jednej strony cieszyłam się, że dowiedział się tego, ale z drugiej wiedziałam, że dostanę niezły opierdziel od Klausa, nie spodoba mu się to, że Elijah mnie nakrył.
- Nie możesz nikomu powiedzieć.
Mogę się założyć, że zaraz padnie pytanie czemu, na które niestety będę musiała odpowiedzieć.
- Nie wtrącałem się bo widziałem, że Klaus i Rebekah w końcu się zaczęli dogadywać, znam całą prawdę Charlotte, wiem czemu to robisz i nie podoba mi się to.
Zszokował mnie tym co powiedział. Dlaczego on zawsze musi wiedzieć wszystko? Dlaczego choć raz nie może być zdziwiony?
- Skąd wiesz?
Zapytałam ponieważ ciekawość zaczynała mnie zżerać, mam jedynie nadzieję, że nie podsłuchiwał mnie i Damona.
- Usłyszałem jak to planujecie, wiedziałem od początku.
Nic już nie powiedziałam tylko wtuliłam się w niego, on objął mnie i zaczął głaskać po głowie jak małe dziecko, lubiłam gdy tak robił.

   Parę godzin później siedziałam już w domu swojego ojca, czekałam tam na Demona. Obydwoje postanowiliśmy, że zamieszkamy tu na czas całego przedstawienia, przynajmniej tutaj nikt nas nie widzi, nie dostrzega nas ani Elena ani Katherine, które mają myśleć, że nie jestem sobą. Ubrałam się w moje kochane znoszone już czarne rurki i cieniutki szary sweter, który był już trochę rozciągnięty, w domu lubiłam czuć się swobodnie. Upięłam włosy w wysoki koński ogon, rzadko mi się to zdarza, ale dzisiaj wyjątkowo niesforne kosmyki mi przeszkadzały. Usadowiłam się na łóżku, włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach  szukając czegoś ciekawego do pooglądania, gdy już wciągnęłam się w głupawą komedię do pokoju wszedł Damon z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć kochanie.
Nachylił się nade mną  i obdarował mnie krótkim pocałunkiem, ściągnął kurtkę i w wampirzym tempie położył się koło mnie.
- Ja ci minął dzień?
- Nudno, twój pewnie był ekscytujący kochanie.
Skrzywiłam się na samą myśl tego dnia, cieszyłam się, że już dobiega końca, miałam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie spokojniejszy, musiałam odpocząć i nacieszyć się Damonem, którego już nigdy nie chce stracić.
- Nie mówmy o tym.
Uśmiechnęłam się do niego, a on puścił do mnie zalotne oczko, oczywiście nie miałam zamiaru się opierać kiedy znalazł się nade mną i wbił swoje usta w moje, nasze wargi zaczęły poruszać się synchronicznie, toczyliśmy walkę o dominację. Moje dłonie gładziły umięśniony tors wampira, a jego ręka jeździła po moim udzie, przygryzł moją dolną wargę, przez co jęknęłam cicho, oderwał się ode mnie i obdarowywał pocałunkami moją szczękę, szyję, kiedy chciał zdjąć ze mnie sweter do pokoju bez pukana wpadł mój ojciec, który zaczął udawanie kaszleć. Salvatore jak oparzony zszedł ze mnie i stanął koło łóżka, ja poszła w jego ślady, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i powiedziałam.
- Nie umiesz pukać?
- Chciałem o coś spytać, ale sobie podaruję. Salvatore trzymaj łapy przy sobie bo ci je poucinam.
Pokazał mu jak tnie jego dłonie z wrednym uśmiechem na twarzy, opuścił mój pokój, tym razem postanowiłam zamknąć drzwi na klucz, zrobiłam tak i ni stąd ni zowąd stanęłam koło mojego wybranka.
- Na czym skończyliśmy?
Zapytałam przygryzając dolną wargę, nie spodziewałam się, że Damon zamiast kontynuować zacznie psioczyć.
- Teraz zawsze będzie nam przeszkadzał?
- Nie, chyba nie.
Odwrócił głowę w moją stronę i powiedział wrednie.
- Tatusiek najlepszą antykoncepcją na świecie.



___________________________
Siostry bliźniaczki? Ciekawa jestem co by powiedziała jakby Kat do nich dołączyła. :) 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. 
Mogę wam zdradzić, że w następnym będzie się działo. 
Pozdrawiam was serdeczne i życzę miłego czytania. 

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 25

Damon
 
    Wpatrywałem się w brunetkę wściekłym wzrokiem, nie mogłem uwierzyć w to, że mnie okłamywała. Muszę przyznać, że jest cholernie dobrą aktorką. Mam jej za złe oszukiwanie mnie, przecież mogła mi powiedzieć wszystko. Dlaczego postanowiła zataić to przede mną? Tyle pytań bez odpowiedzi gromadziło się w mojej głowie, jedynym sposobem było wypytanie jej, musiałem wiedzieć co Klaus i ona knują. Zrobiła dwa małe kroki w moją stronę, zatrzymała się gdy gestem dłoni pokazałem jej by się do mnie nie zbliżała.
- Damon...
Wyszeptała spoglądając na mnie, przygryzła swoją dolną wargę, robiła to gdy się wkurzała, albo nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Jak mogłaś mnie okłamywać?
Zapytałem oczekując na jej odpowiedź, nie obchodziło mnie to, że okłamuje wszystkich dookoła, interesował mnie fakt, dlaczego mnie również.
- Damon to nie jest takie proste na jakie wygląda, obiecuję, że wszystko ci opowiem.
Teraz chcesz mi opowiadać? Ty wiesz jak ja bardzo się o ciebie martwiłem? Czy wiesz, że bałem się, że straciłem cię na zawsze? Dziewczyno doprowadzasz mnie do takiego stanu w jakim jeszcze nigdy się nie znalazłem, sprawiasz, że nic innego się dla mnie nie liczy oprócz ciebie, kocham cię jak nigdy nikogo do tych czas.
- Muszę się przewietrzyć.
Byłem tak wściekły, że nie miałem ochoty słuchać jej tłumaczenia, ,musiałem ochłonąć i podejść do tego ze spokojem. Wyszedłem z pokoju, udałem się w stronę wyjścia, oczywiście wampirzyca zrobiła to samo. Szła parę kroków za mną nie odzywając się, jej obecność wcale mnie nie uspokajała, wręcz przeciwnie miałem ochotę coś rozwalić.
- Przestań za mną iść.
Wysyczałem nie spoglądając na nią.


Ni stąd ni zowąd złapała mnie za nadgarstek i obróciła przodem do siebie, jej wyraz twarzy był poważny, oczami wierciła mi dziury w czole. Westchnęła cicho pod nosem i powiedziała.
- Przepraszam, ale nie mogłam ci powiedzieć.
Bo tatuś ci zakazał? Od kiedy ty się go tak bardzo słuchasz?
- Jasne.
Przewróciłem teatralnie oczami, jakoś jej nie wierzyłem i prawdę mówiąc chyba trochę straciłem do niej zaufanie. Zawsze myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic, a tu niespodzianka, jednak mamy.
- Damon...
Nie pozwoliłem jej skończyć, w wampirzym tempie przycisnąłem ją swoim ciałem do ściany budynku, który znajdował się koło nas, teraz działałem pod wpływem impulsu. Patrzyła się na mnie zszokowana, nie wiedziała czego może się po mnie w tej chwili spodziewać, przybliżyłem swoją twarz do jej, dzieliły nas zaledwie centymetry.
- Czy ty wiesz jak na mnie działasz? Oszaleję przez ciebie dziewczyno, jesteś całym moim światem.
Jej kąciku ust uniosły się do góry, dłonie zaś powędrowały na moje policzki, jej oczy błyszczały, mogłem w nich dostrzec miłość i szczęście. Uśmiechnąłem się kładąc swoje ręce na jej pośladkach, które po chwili zacząłem delikatnie ściskać.
- Kocham cię.
Szepnęła mi do ucha i przygryzła lekko mój płatek, jęknąłem przysuwając ją jeszcze bliżej siebie. Wbiłem swoje usta w jej, nasze wargi zaczęły ruszać się synchronicznie, zaczęliśmy językami toczyć wojnę o dominację. Gdyby nie to, że zabrakło nam tlenu nie przerwalibyśmy tego dzikiego, pełnego pasji i  namiętności  pocałunku.


Charlotte

     Cieszyłam się z tego, że Damon nie potrafi się na mnie długo gniewać, poza tym kamień spadł mi z serca, już dłużej nie musiałam przed nim udawać i go ranić. Szalałam za tym wrednym, cynicznym, porywczym i kochającym mnie wampirem. Odsunęłam się od niego, chciałam mu wszystko opowiedzieć i uprzedzić, że nikomu nie może powiedzieć, że jednak nie wyłączyłam uczuć, gdyby to zrobił cały plan szlag by trafił.
- Chodźmy do hotelu tam ci wszystko wyjaśnię.
Skinął głową na znak, że nie ma sprawy, splątał nasze palce razem i ruszył dość szybkim krokiem przed siebie, pewnie był ciekawy co takiego uknuliśmy. Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, Damon usiadł wygodnie na kanapie, a ja usadowiłam się na jego kolanach, ucałowało jego policzek i zaczęłam opowiadać.

Parę dni wcześniej

Po telefonie od ojca, który wręcz kazał mi się zjawić za pięć minut w posiadłości, stałam na środku salonu z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej, ja musiałam być na czas, on zaś nie musiał. Po paru minutach do pomieszczenia wpadła Rebekah z Klausem, uśmiechali się do siebie i zacierali dłonie, coś kombinowali i chcieli wplątać w to mnie. Popatrzyłam się na nich pytająco, ciotka stanęła po mojej prawej stronie, a ojciec po lewej.
- Musisz nam pomóc.
Powiedział szczerząc swoje śnieżnobiałe zęby, gestem dłoni kazałam mu kontynuować, chciałam wiedzieć w czym mam im pomóc.
- Przez przypadek usłyszałem jak Elena i Katherine knują razem, chcą cię pozbawić człowieczeństwa.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Rebekah mnie wyprzedziła.
- Elena dzwoniła do mnie i prosiłabym zahipnotyzowała Damona, uznała, że jak zobaczysz go całującego się z nią, wyłączysz uczucia z rozpaczy.
Wiedziałam doskonale, dlaczego Elena chce bym je wyłączyła, wtedy Salvatore stanie mi się obojętny, a ona będzie go pocieszać i w końcu zaciągnie do łóżka z nadzieją, że będzie ponownie z nią. Nie rozumiałam jedynie, dlaczego Katherine chciała mnie ich pozbawić.
- Wiem o czym myślisz kochanie, twoja matka chce wykorzystać twoją drugą naturę, dzięki niej nawet jak nie będę w stanie jej skrzywdzić.
Słyszałam od Damona, że Kat dba tylko o siebie, przez chwilę uwierzyłam, że tak nie jest, ale teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że się myliłam. Cholerna Pierce chce chronić swoją dupę nie zwracając uwagi na to, że mi może coś się stać, oberwie jej się za to.
- Jaki jest plan?
Zapytałam spoglądając raz na blondyna, raz na blondynkę, obydwoje w tym samym czasie uśmiechnęli się cwanie.
- Jutro w Grillu udasz, że wyłączasz uczucia, pamiętaj by zrobić to przy Katherine, nikt nie może się dowiedzieć, że oszukujesz. Potem zamknę cię w pokoju, gdy zrobisz małe zamieszanie, oczywiście po dniu Rebekah cię wypuści, udasz się do Nowego Orleanu.
Całkiem prosty plan, jestem pewna, że nikt się nie domyśli prawdy, w końcu jestem niezłą aktorką, tak myślę bynajmniej.
- Dowiedziałeś się jak odesłać je na drugą stronę?
Spoglądnął na mnie zdziwiony, niestety ostatnio podsłuchałam jego rozmowę z Elijah, mogli tak głośno o tym nie mówić.
- Tak, znaleźliśmy wiedźmę, zrobimy to jak Katherine i Elena przyjadą do Nowego Orleanu.
Ucieszyła mnie ta wiadomość, pobyt sobowtórów był już dla mnie męczący.



Gdy skończyłam opowiadać Damon uśmiechnął się od ucha do ucha, objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
- Muszę przyznać, że jesteście bardzo cwaną rodziną kochanie.
Zachichotałam pod nosem i kiwnęłam głową na znak, że ma rację, byliśmy cwani, przebiegli i skuteczni, w końcu nawet on nie podejrzewał niczego.

Rebekah

     Równo o godzinie czternastej mój telefon zaczął dzwonić, spoglądnęłam na wyświetlacz i gdy ujrzałam na nim napis Elena skrzywiłam się, nie miałam ochoty z nią gadać, a tym bardziej znowu jej pomagać. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i wysyczałam.
- Czego?
Brunetka mruknęła coś niezrozumiale pod nosem, słyszałam szum aut i gadających dookoła ludzi. Gdzie ona jest? Nie mówicie mi, że wpadła w naszą pułapkę i przyjechała za Damonem do Nowego Orleanu.
- Pomożesz mi? Nie mogę się odnaleźć w tym mieście.
Co za idiotka, w życiu bym nie pojechała za facetem, który mnie nie chce. Trzeba być Eleną Gilbert by robić takie głupie, bezmyślne rzeczy.
- Jasne. Gdzie jesteś?
Zapytałam mając z niej niezły ubaw, była kretynką i to się już nigdy nie zmieni.
-  Koło jakiegoś baru o nazwie "Sweet".
- To niedaleko mnie, zaraz tam będę.
Rozłączyłam się nie czekając na jej odpowiedź, mogę się założyć, że następne dni nie będę nudne tylko zabawne, już nie mogę się ich doczekać. Idąc wolnym krokiem rozglądałam się dookoła siebie, szukałam wzrokiem wampirzycy, kiedy uszłam parę metrów zauważyłam ją stojącą na środku dość sporego placu. Gdy mnie zauważyła pomachała mi, podeszła do mnie, stanęłam naprzeciw niej, uważnie jej się przyglądałam, zauważyłam, że jest na coś zła.


- Cześć.
Rzuciła jakby od niechcenia, nie uszło mojej uwadze, że zachowywała się dość dziwnie.  Miałam się już odezwać, ale ona nie wyprzedziła.
- Gdzie ona jest?
Zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej, dobrze, że przewidziałyśmy to z Charlotte wcześniej, przynajmniej ustaliłyśmy gdzie się spotkamy jak przyjedzie Elena.
- Mam cię do niej zabrać?
- Taa i pomóc pokazać jej kto tu rządzi.
Z miłą chęcią pomogę ci kochana, ponieważ są to twoje ostatnie dni, minuty i sekundy życia, wrócisz tam skąd przyszłaś. Odwróciłam się na pięcie nic nie mówiąc, wampirzyca dorównała mi kroku, szłyśmy przed siebie.

Charlotte

     Niechętnie wyszłam z hotelu, teraz kiedy Damon o wszystkim wiedział spędzaliśmy razem upojne chwile, cholerna Elena nie miała kiedy przyjechać. W wampirzym tempie udałam się do miejsca, które wcześniej wyznaczyłyśmy z Rebekah, jej plan mi się nie podobał, ale musiałam zacisnąć zęby i jakoś to wytrzymać. Siedząc na ławce zauważyłam idące na drugiej stronie wampirzyce, ulotniłam się tak szybko jak się tu znalazłam, niech mój sobowtór trochę się wysili i mnie poszuka. Przed dobre dwadzieścia minut bawiłam się z nią w kotka i myszkę, ona w prawo, ja w lewo, ona w lewo, ja w prawo. Zmęczona jej wolnymi ruchami stanęłam za nią, wyglądała za samochodu obserwując okolicę.
- Bu!!!
Powiedziałam koło jej ucha, podskoczyła odwracając się w moją stronę, nie zostawiając jej ani sekundy na reakcję ujęłam jej szyję dłonią i przycisnęłam ją do auta.


Mój uścisk stawał się coraz silniejszy, w końcu niby byłam bez uczuć, a poza tym naprawdę jej nienawidziłam, dlatego też robienie jej krzywdy sprawiało mi przyjemność.
- Jesteś wkurwiająca, łazisz za mną jak jakieś cholerny, pojebany kot.
Wysyczałam i kiedy miałam ją podnieść do góry do akcji wkroczyła Rebekah, złapała mnie za kurtkę i całą swoją siłą odsunęła od brunetki, upadłam na ziemię. Skrzywiłam się wściekła, nie miałam w planach się ubrudzić, Elena stanęła koło swojej wybawczyni i zarzuciła włosy do tyłu, uśmiechała się głupkowato, miałam ochotę zetrzeć ten jej uśmieszek z ryja.
- Idziesz z nami.
Ciotka zacisnęła dłoń na moim łokciu i pociągnęła mnie do góry, oczywiście nie używała zbyt dużo siły, tylko tyle by wyglądało to realnie. Zaciągnęły mnie do pobliskiej knajpy, pierwotna popchnęła mnie na jedno z siedzeń, poleciałam na nie przeklinając pod nosem. Blondynka usadowiła się koło mnie, a Elena naprzeciwko, miałam ochotę zwymiotować gdy na nią patrzyłam.
- Nasza mała Elenka potrzebuje ochroniarza, boi się o swoją dupę.
Powiedziałam złośliwym tonem głosu, robiąc przy tym głupkowate miny, bawiło minie to, że zawsze potrzebowała czyjejś pomocy. Spiorunowała mnie spojrzeniem i rzekła.
- Zamknij się, bo mój ochroniarz zrobi ci kuku.
Czy ty myślisz, że ja się boję własnej ciotki? Gdybym chciała mogłabym ją zabić o czym ona doskonale wie głupia pizdo. Mam takie małe pytanie... Używasz czasem mózgu?
- Jak ja ci zaraz zrobię kuku.
Poderwałam się by ją uderzyć, ale zostałam pociągnięta przez wampirzycę ponownie siadając na swoich zacnych czterech literach. Musiałam się opanować, choć przy niej nie potrafiłam, powinnam mieć gdzieś to co ona do mnie mówi.
- Jeden zero dla mnie kochana.
Oznajmiła radośnie, a ja prychnęłam, spoglądałam raz na jedną, raz na drugą, zapowiadały się długie godziny męczarni.




____________
Napisałam ten rozdział ponad tydzień temu, ale nie miałam czasu go dodać. ;/ 
Rodzina Mikaelson jest strasznie cwana i przebiegła, uwielbiam ich. :) 
Damon się o wszystkim dowiedział, teraz będzie między nimi dobrze. 
Pewnie jesteście ciekawe jak potoczy się dalej spotkanie. 
Już mam na nie wizję. :) 
Serdecznie was pozdrawiam i życzę miłego czytania. :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 24

Damon

    Leżałem na hotelowym łóżku w pokoju wynajętym przez Charlotte, oczywiście nie wyszedłem wczoraj, zostałem na noc i przez długie godziny kłóciłem się z wampirzycą. Doprowadzała mnie do szału, miałem ochotę skręcić jej kark, ale nie zrobiłem tego, ponieważ za bardzo ją kocham. Obserwowałem każdy jej ruch, chodziła po pomieszczeniu spoglądając na mnie morderczym wzrokiem, miała na sobie tylko białą, koronkową bieliznę i brązowy, cienki szlafrok. Wyglądała cholernie seksownie, ale ja udawałem, że ani trochę jej ubiór mnie nie rusza. W wampirzym tempie położyła się koło mnie, przechyliłem głowę w jej stronę, skrzywiła się i powiedziała.
- Nudzę się.
Przejechała powoli dłonią po moim torsie puszczając mi uwodzicielskie oczko, wspięła się na mnie i bez namysłu wbiła swoje wargi w moje. Głupi ja oddałem jej pocałunek, gdy zaczęła podwijać moją koszulkę do góry zdałem sobie sprawę z tego, że dalej zajść to nie może. Nie mogę pozwolić jej wygrać, zepchnąłem ją z siebie, mruknęła pod nosem niezadowolona.


- Daj spokój Damon, przecież wiem, że tego chcesz.
Owszem chce tego, ale poczekam aż wrócisz do normy kochanie. Poza tym uwodzenie bez uczuć to moja dziedzina i nikt mnie w niej nie pobije.
- Uspokój hormony koteczku, bo cię zamknę w łazience.
Z premedytacją przywaliła mi pięścią w ramię, pokręciłem bezradnie głową.
- Pieprzony idiota!
Warknęła wstając, podeszła do szafy, wyciągnęła z niej czarną, obcisłą, kończącą się przed kolanami sukienkę, do tego wysokie czarne szpilki i maskę. Obiecałem Klausowi, że będę miał na nią oko podczas balu maskowego, dlatego niechętnie zwlekłem się z łózka i zacząłem się również szykować.

Charlotte

     Trzy godziny później stałam już w salonie pełnym wampirów, wszyscy oprócz mnie bawili się świetnie. Nudziłam się i na ogonie miałam Damona i Stefana, obserwowali każdy mój ruch i nie pozwalali się zgubić, cholerne wrzody na dupie. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu, złapałam ją i wykręciłam, gdy się obróciłam ujrzałam Michaela, który krzywił się z bólu, puściłam go i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Agresywna dziewczynka.
Stwierdził uśmiechając się do mnie zadziornie, pewnie kiedyś odpowiedziałabym mu coś głupiego i śmialibyśmy się z tego, ale teraz nie miałam zamiaru.
- Posłuchaj przystojniaczku.
Przybliżyłam swoje usta do jego ucha i krzyknęłam.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.
Odskoczył ode mnie przykładając dłoń do ucha, w którym pewnie mu strzykało, popatrzył się na mnie z zaciśniętymi zębami, mogę się założyć, że miał ochotę mi przywalić. Zaśmiałam się widząc jego minę, rozbawiona odwróciłam się na pięcie i udałam przed siebie. Zatrzymałam się przy stoliku z przystawkami, wzięłam truskawkę zamoczyłam ją w czekoladzie i ugryzłam. Była cholernie dobra, dlatego sięgnęłam po jeszcze.


Rozglądając się dookoła zauważyłam ojca gruchającego z Caroline, Elijah rozmawiającego z siostrą i Jessice przystawiającą się do Damona. Wywłoka ponownie próbowała go uwieść, ale z tego co widzę nie udawało jej się to, bez zastanowienie ruszyłam w ich stronę, pokażę tej kurwie, że on jest tylko mój. Nigdy więcej już na niego nie spojrzy, zadbam o to.
- Wypad stąd Jessica.
Odsunęłam ją od wampira, stanęłam przed nim piorunując spojrzeniem brunetkę, która zarzuciła swoje włosy do tyłu i uśmiechnęła się kpiąco do mnie.
- Proszę, proszę, kogo ja tu widzę, Panienka wybrakowana Mikaelson.
Chyba każdy na sali czuł jej sarkazm, nienawidziła mnie tak samo jak ja jej. Gdyby nie Klaus zabiłabym ją już dawno temu, choć dzisiejszy wieczór  idealnie nadaje się na zabójstwo.
- Przymknij się jeśli chcesz jeszcze pożyć.
Już miałam zrobić krok w jej stronę gdy nagle silne ramiona Damona objęły moją talie i przysunęły do siebie. Nie lubiłam jak ktoś mi w czymś przeszkadzał, ale teraz miałam okazję pokazać też szmacie kto tu rządzi.  Odwróciłam się do niego przodem, wplątałam smukłe palce w jego włosy i wzbiłam swoje usta w jego, po chwili nasze wargi zaczęły ruszać się synchronicznie, ten pocałunek był dziki i namiętny. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zauważyłam jak ta duża żyła na czole wampirzycy zaczęła pulsować, wyrwałam się Salvatore i podeszłam do niej.
- On jest mój i jak jeszcze raz cię koło niego zobaczę to zabiję.
Wysyczałam jej do ucha i stwierdziłam.
- Idę się napić.
Ruszyłam przed siebie wolnym krokiem, oczywiście w moje ślady poszedł Stefan i Damon.

Damon

    Czy ona naprawę była o mnie zazdrosna czy tylko udawała? Musiałem się tego dowiedzieć, w końcu jeśli poczuła ukucie zazdrości była na dobrej drodze do włączenia człowieczeństwa. Podszedłem do barmana i poprosiłem dwie szklanki whisky, postanowiłem napić się ulubionego trunku mojej ukochanej.
- Byłaś zazdrosna?
Zapytałem ni stąd ni zowąd kiedy do mnie podeszła, zaśmiała się kpiąco i powiedziała.
- Ja zazdrosna? Chciałbyś.
Przewróciła teatralnie oczami, wiedziałem, że właśnie mnie okłamuje i nie podobało mi się to. Podałem jej szklankę, którą od razu ujęła swoją dłonią.


- Dzięki.
Upiła dwa małe łyki spoglądając raz na mnie, a raz na Stefana, który stał koło nas i  nie odzywał się od dłuższego czasu. Jego zachowanie trochę mnie dziwiło, ale pewnie doszedł do wniosku, że mam sam się męczyć z Charlotte.
- Co ty kombinujesz?
Nagle mój kochany braciszek zwrócił się do wampirzycy, która popatrzyła się na niego unosząc jedną brew do góry.
- Rozmyślam jak wbić ci kołek w dupę.
Zaśmiałem się pod nosem, musicie mi przyznać rację, że to było zabawne, a mina Stefana, który nie wiedział co ma jej odpowiedzieć była bezbłędna. Śmiałe się do czasu, aż blondyn wstał i skierował się w stronę brunetki, wypiła trunek do końca i postawiła pustą szklankę na stole.
- Prędzej czy później dowiem się co ukrywasz.
Powiedział pewnym tonem głosu, nie wiedziałem o co mu chodzi. Czyżby zauważył coś czego ja nie byłem w stanie dostrzec?
- Radzę ci nie wpierdalać się w nie swoje sprawy, to zawsze niesie za sobą konsekwencję.
Nic z tego nie rozumie i domagam się abyście obydwoje przestali. Niby co ona mogła ukrywać? Dlaczego Stefan chce to wiedzieć? To jest cholernie zakręcone i dziwne.
- Grozisz mi?
Zapytał przyglądając się jej uważnie, wzruszyła ramionami, a jej oczy nagle zmieniły barwę z brązowej na czarną. Przełknąłem głośno ślinę, wiedziałem doskonale co się może zaraz stać.
- Taaa.
Obydwoje patrzeli na siebie morderczym wzrokiem, odkąd Charlotte podszyła się pod Katherine wampir nie darzył jej za wielką sympatią, choć mi się wydaje, że to nie jest powód zmiany nastawienia Stefana do niej.
- Bracie odpuść.
Poprosiłem patrząc się na niego, mruknął coś pod nosem i machnął zrezygnowanie ręką w powietrzu, wampirzyca uśmiechnęła się zwycięsko i odwróciła w moją stronę. Idąc oparła dłonie na pasie i bujała lekko tyłeczkiem, znów zaczęła mnie uwodzić.
- Zatańcz ze mną Damon.


Rozkaz to rozkaz, wyciągnąłem do niej dłoń, którą ona ujęła swoją, przyciągnąłem ją do siebie i udałem się na środek pomieszczenia, gdzie tańczyli inni. Zarzuciła swoje ręce na mój kark, objąłem jej talie i przycisnąłem ją do swoje torsu, zacząłem kołysać się z nią w rytm muzyki. Nasze usta dzieliły zaledwie centymetry, miałem nieziemską ochotę ją pocałować, ale nie zrobiłem tego, wolałem trzymać ją na dystans. Przetańczyliśmy razem trzy piosenki, kiedy podwładny Klausa powiedział Charlotte coś do ucha, kiwnęła głową i odsunęła się ode mnie.
- Zobaczymy się w hotelu.
Stwierdziła i zniknęła mi z pola widzenia.

Charlotte

      Przepychałam się przez tłum wampirów dobre pięć minut, nie wiedziałam po jaką cholerę Caroline chce się ze mną spotkać. Gdy w końcu dotarłam do pokoju, w którym na mnie czekała, zauważyłam ją siedzącą na skórzanym fotelu, spoglądnęła na mnie z uśmiechem na twarzy. Stanęłam przed nią, czekałam aż zacznie mówić.
- Cieszę się, że przyszłaś.
Oznajmiła, a ja przewróciłam oczami, nie miałam ochoty na słodką rozmowę z macochą.
- Czego chcesz?
Zapytałam, ponieważ chciałam by przeszła już do setna sprawy, nie lubiłam oczekiwania na konkrety.
-  Klaus twierdzi, że sama dojdziesz do siebie, ale ja mu nie wierzę.
Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Mogłaś to zrobić na sali, przynajmniej nie musiałbym się tu fatygować, marnujesz tylko mój cenny czas blondyneczko.
- Wybacz mi Charlotte.
Już miałam się spytać co mam jej wybaczyć, gdy nagle wyciągnęła strzykawkę w werbeną i skierowała ją w moją szyję, odskoczyłam w ostatniej chwili przeklinając pod nosem. Popełniłaś właśnie wielki błąd kochaniutka.
- Wiedziałam, że blondynki są pojebane, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo.
Z zaskoczenia wyrwałam jej strzykawkę i rzuciłam ją w kąt, złapałam ją za włosy i zaczęłam ciągnąć je mocno, Caro zapiszczała z bólu.


Złapała moją rękę, próbowała się uwolnić, ale nie dała rady byłam silniejsza od niej. Pociągnęłam ją jeszcze bardziej, krzyknęła prosząc bym ją puściła.
- Zamknij się!
Rozkazałam, zdziwiłam się gdy mnie posłuchała, popchnęłam ją na ścianę i zacisnęłam dłoń na jej szyi. Kiedy chciałam ją podnieść usłyszałam coś dziwnego, przyglądałam się jej uważnie poluźniając uścisk. Zabrałam swoją rękę i sama nie wiem czemu położyłam ją na brzuchu Caroline, moje oczy poczerniały, gdy uświadomiłam sobie, że to bicie małego serduszka, a przed oczami pojawił się obraz dziecka.
- Nie wierzę, to nie może być prawda!
Wrzasnęłam odsuwając się od niej, nie mogłam pojąć w jaki sposób to się stało.
- Ja pierdole ty jesteś...
Nie potrafiłam dokończyć, wpatrywałam się w nią zszokowana, ona zaś położyła dłonie na brzuchu i westchnęła ciężko.
- Nie możesz mu powiedzieć Charlotte.
Kobieto czy ty myślisz, że to nie wyjdzie na jaw? Ogarnij się Caroline, za niedługo spuchniesz i będziesz wyglądać jak wielki balon.
- Myślisz, że pobiegnę do niego i mu powiem? Nie obchodzą mnie wasze sprawy.
Po tych słowach wyszłam z pokoju zostawiając ją samą. Moje myśli krążyły cały czas wokół tego czego się dowiedziałam.


Następnego dnia rano gdy się obudziłam nie było koło mnie Damona, pewnie udał się na małą przechadzkę po mieście z Stefanem. Przeciągnęłam się i leniwie zwlekłam się z łózka, w drodze do łazienki usłyszałam dzwonek swojego telefonu, podeszłam do niego, zauważywszy na ekranie kto do mnie dzwoni tak wcześnie zacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć tato.
Powiedziałam usadawiając swoje cztery litery na miękkiej kanapie.
- Jak się trzymasz kochanie?
Zapytał, choć powinien wiedzieć jak się teraz czuję, przez niego czasem mam ochotę sama siebie wsadzić do rakiety i wysłać na marsa. Ostatnie dni dały mi ostro w kość.
- Dobrze, choć nie potrafię dłużej oszukiwać Damona.
Wiedziałam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy, ale z drugiej strony moje serce pękało za każdym razem gdy widziałam smutek w jego oczach.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, za niedługo to się skończy.
- Tato naprawdę nie mogę mu powiedzieć?
Miałam nadzieję, że pozwoli mi o wszystkim mu wyjawić, przecież Salvatore nikomu się nie wygada.
- Nie kochanie.
- Przecież on nikomu nie powie Klaus.
Stwierdziłam poważnym tonem głosu, on mnie nie rozumiał i to mnie wkurzało.


Pod drugiej stronie zapadła cisza, mój ojciec nie odzywał się dłuższą chwilę, ale gdy już to zrobił czekałam na najgorsze.
- Daj mi jeszcze tydzień.
- Dobrze, będę udawała jeszcze tydzień, że wyłączyłam uczucia, ale ani dnia dłużej.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, gdy się odwróciłam zamarłam, ujrzałam Damona stojącego z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej, patrzył się na mnie, był wkurzony.



______________
Wiem, że rozdział nudnawy, ale ostatnio moja wena mnie opuściła i skubana nie chce wrócić. ;/ 
Mam nadzieję, że końcówka was usatysfakcjonuje. :) 
Poza tym spodziewaliście się tego? 
Życzę wam moje kochane miłego czytania i pozdrawiam was serdecznie. :) 

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 23

Damon

     Wytrzymanie całej nocy z Charlotte było nie do wykonania, nerwy puściły mi po trzech godzinach. Była strasznie nieznośna i wredna, muszę przyznać, że była gorsza od Eleny  kiedy ta straciła człowieczeństwo. Stałem przed drzwiami do jej tymczasowego pokoju i zastanawiałem się czy mam tam wejść, pewnie znowu rzuci się na mnie i skręci mi kark bym tylko się do niej nie odzywał, a tym bardziej dotykał. Po moim wyjściu wczoraj wraz z Klausem ustaliliśmy dyżury, ja na pierwszy ogień, później Michael, a na końcu on sam. Oczywiście by osłabić wampirzyce postanowiliśmy nie dawać jej na razie krwi, każdy z nas zastanawiał się jak daleko sięga jej nadzwyczajna moc. Westchnąłem cicho pod nosem i rozkazałem czarnoskóremu chłopakowi otworzyć drzwi, gdy to zrobił wszedłem do środka i zacząłem się rozglądać, Charlotte nie było w pokoju.
- Czego znowu kurwa chcesz Damon?
Krzyknęła z łazienki, która była połączona z sypialnią, długo nie myśląc udałem się tam i gdy zobaczyłem stojącą ją nago, przełknąłem głośno ślinę, ten widok zawsze na mnie działał.


Musiałem się powstrzymać by się na nią nie rzucić, cholernie mnie pociągała. Jej mokre włosy, miękkie usta, idealne kobiece kształty, długie nogi, była przepiękna i najlepsze jest to, że doskonale zdawała sobie z tego sprawę i potrafiła to wykorzystać. Mimowolnie zrobiłem dwa kroki ku niej, ale zatrzymałem się gdy skarciłem się w myślach, nie mogłem jej ulec.
- Ubierz się.
Rozkazałem jej, a ona tylko przewróciła oczami i oznajmiła.
- Nie mam ochoty się ubierać.
W wampirzym tempie stanąłem przed nią i przejechałem dłonią po jej policzku, stała niewzruszona patrząc się na mnie.
- Proszę Cię kochanie ubierz się.
Zacisnąłem zęby, bałem się, że zaraz mnie poniesie i nie będę w stanie się od niej oderwać.
- Nie mów do mnie kochanie!
Wysyczała i ominęła mnie, odetchnąłem z ulgą gdy opuściła łazienkę, poczekałem dziesięć minut i wróciłem do pokoju. Charlotte stała już ubrana w obcisłe czarne jeans i niebieską bluzkę na krótkim rękawku, jej lokowane włosy swobodnie opadały na ramiona. Po chwili usiadła na fotelu i wyjęła telefon z kieszeni zaczęła w niego stukać kompletnie mnie ignorując.

Charlotte

    Byłam cholernie głodna, moje żyły zaczynały pulsować niemiłosiernie, do tego strasznie się nudziłam. Damon nachylił się nade mną i uśmiechnął do mnie delikatnie, miałam ochotę go odepchnąć, ale ujął moje ręce w swoje i powiedział.
- Ja nie wiem czemu ją pocałowałem, nie pamiętam tego kochanie, ja kocham tylko ciebie.
Skończyłem pierdolić? Ja nie mam zamiaru tego słuchać, pocałowałeś tą kurwę na moich oczach i teraz się tłumaczysz. Jesteś pojebany jeśli sądzisz, że mnie to aktualnie interesuje.
- Nie obchodzi mnie to, jak dla mnie możesz do niej wrócić.
Powiedziałam to co właśnie myślałam, wampir skrzywił się i pokręcił bezradnie głową, nie wiedział jak ma ze mną postępować. Wyprostował się i zrobił parę kroków w tył, ni stąd ni zowąd rozciął swój nadgarstek, a ja aż się poderwałam, pragnęłam krwi jak nigdy do tych czas. Nagle stanęłam przed nim, moje oczy poczerwieniały, a kły wydłużyły się, gdy chciałam złapać jego rękę przemieścił się na drugą stronę pokoju. Nienawidzę jak ktoś się ze mną bawi w kotka i myszkę.
- Postaraj się trochę jeśli tego chcesz.
Uniósł dłoń po której ciekła krew, nie zapominajmy, że to wampir, któremu rany szybko się goją, dlatego też kiedy po rozcięciu nie było śladu, ponownie wbił kły w żyły. Jego postępowanie wyprowadzało mnie z równowagi, powinien wiedzieć, że głodnego krwiopijcy się nie drażni, rzuciłam się na niego, ale on sprytnie mnie uniknął, byłam słaba.
- Ja pierdole przestań mnie wkurwiać.
Zapukał w drzwi, które po chwili się otworzyły, pomachał mi na pożegnanie z głupim uśmieszkiem na mordzie i zostawił mnie samą wściekłą. Nienawidzę go, nienawidzę!


Rebekah

      Po tym jak Damon opuścił posiadłość, a Klaus wraz z Caroline udali się na wykwintny obiad, postanowiłam odwiedzić naszą więźniarkę, pewnie samej jej się tam nudziło, poza tym miałam niecny plan z którego nikt nie będzie zadowolony. Tak jak podejrzewałam Johny wartownik nie miał zamiaru otworzyć mi drzwi, Klaus zabronił mu wpuszczać innych, wejść mogli tylko Michael i Damon. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej skręciłam mu kark, przekręciłam klucz i wparowałam do środka. Charlotte siedziała na łóżku, spoglądnęła na mnie obojętnym wzrokiem.
- Przyszłam z odsieczą.
Powiedziałam dość miłym tonem głosy, uśmiechałam się od ucha do ucha. Robienie Klausowi na złość zawsze mnie ogromnie bawiło, można powiedzieć, że było to takie moje małe hobby.
- Jasne.
Wysyczała i szybko dodała.
- Myślisz, że Ci uwierzę?
Pomyślałam już wcześniej o tym, dlatego też miałam zamiar użyć mocnych argumentów, które przekonają ją do tego by mi zaufała, w końcu chciałam jej pomóc powinna to docenić.
- Wypuszczę Cię, ale pod jednym warunkiem.
Spoglądnęła na mnie kątem oka i oczekiwała, aż zacznę mówić czego chce w zamian. Zaklaskałam parę razy w dłonie i oznajmiłam uradowana.
- Dasz mi trochę swojej krwi.
Uniosła brew do góry, zastanawiając się nad moją propozycją. Pewnie nie miała pewności czy dotrzymam słowa i po wszystkim ją wypuszczę.
- Skąd mam wiedzieć, że nie blefujesz kretynko?
Czemu ona jest tak strasznie podejrzliwa? Podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko, oczywiście stanęłam w przejściu by przypadkiem nie przyszło jej do głowy uciec i nie dać mi tego czego pragnę.
- Teraz mi wierzysz?
Zapytałam, wampirzyca zaczęła chodzić wte i wewte, ale po chwili podeszła do stolika nocnego na którym stała szklanka, rozerwała kłami swój nadgarstek i napełniła krwią naczynie odstawiając je ponownie koło łóżka. Odsunęłam się od wejścia pozwalając jej wyjść, w wampirzym tempie wybiegła z pokoju, ja zaś wypiłam życiodajny płyn i opuściłam pomieszczenie.


   Parę godzin później siedziałam na masce samochodu Klausa, chciałam mu powiedzieć radosną nowinę o ucieczce jego córeczki. Pierwotny wybiegł z posiadłości, rozmawiał z kimś przez telefon, gdy mnie ujrzał rozłączył się, schował komórkę do kieszeni i spiorunował mnie spojrzeniem.
- Rusz swoją dupę muszę jechać.
Warknął na mnie, a ja zamiast zejść uśmiechnęłam się szeroko i puściłam mu kpiące oczko. Jego wyraz twarzy był bezcenny.
- Rebekah nie żartuję złaś.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej oczekując, aż ustąpię, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić.
- Uspokój się braciszku, wykonałam zadanie tak jak mnie prosiłeś.
Oparł się rękoma o maskę i westchnął cicho pod nosem, pewnie doskonale o tym wiedział i nie potrzebnie go uświadamiałam o tym.
- Przecież wiem, ale muszę być wiarygodny inaczej nasz plan się posypie.
Oznajmił prostując się i uśmiechając cwanie, pierwszy raz w życiu ja i Klaus tak dobrze ze sobą współpracowaliśmy, to było miłe uczucie.


Charlotte

     Następnego dnia popołudniu obudziłam się w prześlicznym hotelu w Nowym Orleanie. Pewnie zastanawiacie się czemu wybrałam miasto, w którym każdy mnie znam. Otóż odpowiedź jest całkiem prosta, chciałam by donieśli ojcu, że tu jestem, a gdy on będzie tu jechał mam zamiar się zmyć. Pobawię się z nim i resztą w kotka i myszkę, to będzie zabawne. Wstałam leniwie z łózka i udałam się na orzeźwiający prysznic, który zajął mi dosłownie piętnaście minut, ubrałam na siebie świeżą bieliznę i rzeczy które kupiłam po drodze, czarne rurki i czerwoną bluzkę. Upięłam włosy jak nigdy w kok i zarzuciłam na nogi swoje czarne z czerwoną podeszwą wysokie szpilki. Miałam zamiar wyjść na miasto i trochę zaszaleć, ale nagle mój telefon odezwał się, podeszłam do niego, spoglądnęłam na wyświetlacz na którym pisało Katherine. Odebrałam i poważny tonem głosu powiedziałam.
- Czego?
Pierwsze co usłyszałam w słuchawce to szum aut, a później przekleństwa, dopiero na końcu swoją matkę.
- Mam pomysł jak Cię uwolnić.
O mamusiu Twój zapłon jest straszny, pięć razy bym już sama coś wykombinowała. Jak można tak wolno myśleć?
- Jestem w Nowym Orleanie, wolna.
Rzuciłam od niechcenia, Kat zaśmiała się i uradowana oznajmiła.
-  Będę za parę godzin.
Nie jesteś mi tu potrzebna, więc siedź sobie w Mystic Falls z Stefanem i się ode mnie odwal kobieto. Nie potrzebuję zbędnego bagażu do szczęścia.
- Po co?
Zapytałam, a Katherine aż się za jąkała, oczywiście musiałam trochę poczekać za nim mi odpowiedziała.
- Nie chcesz bym przyjechała? Poszalejemy razem, wypijemy litry krwi.
Ta oferta brzmiała przekonująco, od kiedy wyłączyłam uczucia mogłam bawić się non stop bez żadnej przerwy.
- Rób jak chcesz.
Przecież ja nie będę jej powstrzymywać, jeśli chce to niech przyjedzie, a jeśli nie to mam to w dupie, nie zależy mi.
- Za niedługo się zobaczymy.
- Taaa.


Nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłam się, rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam się zastanawiać czy wpierw udać się do baru czy iść na zakupy, potrzebowałam ciuchów. Wyciągnęłam kluczyki do auta z torebki i zostawiłam je na szklanym stole, komórki też nie miałam zamiaru ze sobą brać, wyszłam z pokoju i udałam się na zakupy.

Klaus

   Dostałem, aż trzy telefonu z informacją, że Charlotte obecnie przebywa w Nowym Orleanie. Od początku wiedziałem, że się tam uda, to raj dla wampira, który wyłączył uczucia, mógł się tam wyszaleć i pozbawiać turystów krwi. Moja córka była strasznie przewidywalna, ale chyba zapomniała, że Elijah nie da jej spokoju, w końcu on też jest świadom stanu, w  którym się aktualnie znajduje, powiedziała, że się nią zajmie do mojego przyjazdu. Musiałem oznajmić Caroline, że wieczorem odpuszczamy Mystic Falls, nic nas już tu nie trzymało, oczywiście za nim to zrobimy postanowiliśmy spędzić tylko we dwoje popołudnie. Blondynka splątała nasze palce, uśmiechała się szeroko idąc wolnym krokiem przed siebie.
- Gdzie idziemy?
Zapytałem ciekawy, ona puściła do mnie oczko i cmoknęła w policzek. Nie musiała mi odpowiadać, ponieważ dobrze pamiętam to miejsce, tutaj pierwszy raz się kochaliśmy.
- Pamiętasz?
- Tak.
Stanąłem naprzeciw niej i wbiłem swoje wargi w jej, całowaliśmy się namiętnie, moja dłonie zjechały na pośladki wampirzycy, ściskałem je. Caro wplątała swoje smukłe palce w moje włosy i kiedy nasze języki zaczęły toczyć ze sobą walkę ciągnęła mnie delikatnie za końcówki przez co z moich ust wydobył się cichy jęk. Oparłem blondynkę o drzewo, całowałem jej szczękę, szyję i dekolt, jej dłonie jeździły po moich plecach, w końcu mnie poniosło, rozerwałem jej bluzkę. Koronkowy stanik, który miała na sobie pociągał mnie cholernie tak samo jak jej kobiece kształty o których złego słowa nie mogłem powiedzieć. Złapała mnie za włosy i przyciągnęła do siebie łącząc nasze usta.


Po niesamowitym stosunku postanowiłem robić to z nią częściej, ostatnio nie mieliśmy czasu dla siebie, seks i wspólne romantyczne chwile zostały odłożone na dalszy tor.
- Kocham Cię.
Szepnęła mi do ucha, objąłem ją w tali i przycisnąłem do swojej umięśnionej klatki piersiowej.
- Ja Ciebie też.

Damon

   Nie mogłem usiedzieć w domu gdy się dowiedziałem gdzie przebywa moja ukochana. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, gotowy do drogi zostałem zatrzymany przez Stefana, który oznajmił, że jedzie ze mną. Było mi to nie na rękę, ale wpakował mi się do auta i nie chciał wyjść, takim sposobem zabrałem go ze sobą. Byliśmy już w połowie drogi, oczywiście mój brat jak zawsze zaczął wypytywać się mnie czy mam jakiś plan działania.
- Stefan przymknij się bo Cię wysadzę.
Oznajmiłem podirytowany jego ciągłym gadaniem, jakby nie mógł na chwilę zamilknąć. Sam jeszcze nie wiedziałem w jaki sposób odmienić Charlotte, będzie działał impulsywnie to najlepsza strategia jak dla mnie.
- Damon zdajesz sobie sprawę z tego, że z nią nie pójdzie tak łatwo jak z Eleną?
Głupie pytanie pewnie, że o tym wiem, dlatego też nie potrafię wymyślić sensownej metody.
- Wiem Stefan, jak jesteś taki mądry sam coś wymyśl.
Ciekawe czy mój braciszek coś wykombinuje, jak na razie to tylko podnosi mi ciśnienie i nie daje w spokoju prowadzić. Podrapał się po karku udając, że myśli intensywnie, przewróciłem oczami oczekując na jego wypowiedź.
- Może spróbujesz pokazać jej jak to jest mieć uczucia, co czuła gdy ją dotykałeś gdy je miała, itd.
To nie było najlepsze wyjście, ale nie szkodzi spróbować, nie podziałało ono na Elenę, ale na Charlotte może podziałać. Jednak muszę przyznać, że Stefan jak chce to potrafi wymyślić dobre posunięcie.
- Spróbuję, choć...
Nie zdążyłem dokończyć ponieważ mi przerwał.
- Zadziała.
- Jesteś wiecznym optymistą, wkurza mnie to.
Stwierdziłem naśladując jego optymistyczne nastawienie. Po cholerę ja pozwoliłem mu jechać? Byłem głupi, bardzo głupi.


Elijah

   Wiadomość o tym, że Charlotte wróciła rozeszła się jak świeże bułeczki w Nowym Orleanie nic się nie ukryje. Siedziałem w hotelowym pokoju dwieście dziesięć, czekałem na powrót mojej ulubienicy, która z tego co mi wiadomo udała się na zakupy. Jutro odbywa się coroczny bal maskowy na który rodzina pierwotnych musiała się stawić obowiązkowo, w końcu my go wymyśliliśmy parę ładnych lat temu. Po dwóch godzinach usłyszałem piknięcie, drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła wampirzyca, w dłoniach trzymała z siedem, jak nie osiem siatek. Uśmiechnęła się do mnie sztuczni, położyła rzeczy na łóżku i usiadła na nie zakładając nogę na nogę. Wpatrywała się we mnie swoimi dużymi, brązowymi oczętami, czekała aż zacznę mówić.
- Wiesz, że tak nie może być?
Przewróciła teatralnie oczami, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i powiedziała.
- Niby jak?
Zapytała udając, że nie rozumie o co mi chodzi. Widziałem, że zachowuje się zupełnie inaczej, była jak druga Katherine, choć podejrzewam, że jeszcze nie ukazała mi wszystkiego.
- Wyłączenie człowieczeństwa słońce, nie było najlepszym posunięciem.
- Oj przestań jęczeć Elijah, jesteś męczący tak samo jak Klaus i Damon. Czemu nie możecie się ode mnie odwalić?
Pewnie, dlatego, że zależy nam na Tobie, powinnaś o tym widzieć. Westchnąłem cicho po nosem, zastanawiałem się czy nie posunąć się tak daleko jak mój brat. Może zamknięcie jej było jedynym wyjściem?
- Chatlotte posłuchaj...
Nie byłem w stanie dokończyć, ponieważ mi przerwała. Zapewne nie miała zamiaru mnie słuchać.
- Jeśli chcesz mi pierdolić o tym, że muszę włączyć uczucia to nawet nie zaczynaj. Nie mam zamiaru tego robić, ani teraz, ani potem. Jeśli nie podoba ci się to jaka jestem nie przychodź tu.
Muszę przyznać, że jej słowa zabolały, zazwyczaj nie chciała się ze mną rozstawać, a teraz oznajmia, że mam się z nią nie widywać. Przysięgam, że zabiłbym bez skrupułów osobę przez którą to się stało.
- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do siebie, inaczej niestety będę zmuszony być gorszy niż Klaus.


Po tych słowach wstałem i wyszedłem z pokoju zostawiając ją samą. Miałem jedynie nadzieję, że cokolwiek z tej rozmowy zostanie w jej głowie, a najbardziej moje ostatnie zdanie.

Charlotte

    Po wyjściu Elijah przymierzyłam wszystkie ciuchy, które kupiłam, były idealne i świetnie podkreślały moje kobiece kształty. Postanowiłam, że założę na wieczór czarne rurki z wycięciami na kolanach i pod kieszeniami, krwisto czerwoną bluzkę na krótkim rękawku z czaszką i rock'ową skórzaną kurtkę, do tego kolczyki z ćwiekami i wysokie czarne szpilki. Stanęłam przed lustrem i okręciłam się parę razy, stwierdzam, że wyglądam zajebiście. Kiedy miałam już wychodzić usłyszałam pukanie do drzwi pewna, że Kat w końcu dojechała krzyknęłam wejść, niestety w progu nie ujrzałam swojej rodzicielki tylko Damona. Skrzywiłam się i zaczęłam przeklinać pod nosem.
- Jesteś jak wrzut na dupie Damon.
Wampir zaśmiał się, zamknął drzwi i skierował ku mnie, gdy dzieliły nas zaledwie centymetry powiedział.
- Wyglądasz seksi.
Puścił do mnie zalotne oczko, ja zaś zrobiłam dwa małe kroczki w tył, nie miałam ochoty stać tak blisko niego.
- Wyjedziesz stąd dobrowolnie czy mam cię wyjebać stąd siłą?
Zapytałam oczekując na jego odpowiedź, podejrzewałam, że będę musiała użyć siły bo sam nie będzie chciał mnie zostawić w spokoju. Nie odezwał się ani słowem, położył swoją dłoń na moim policzku i przyglądał mi się uważnie swoimi niebieskimi jak ocean oczami.
- Jednak...
Wbił się swoimi ustami w moje nie pozwalając mi wypowiedzieć ani słowa. Nasze usta zaczęły poruszać się synchronicznie, uchyliłam wargi by czarnowłosy mógł wsadzić mi język do buzi, zrobił to, po chwili, nasze języki zaczęły toczyć walkę o dominację, którą tym razem nie miałam zamiaru dać mu wygrać. Oderwaliśmy się od siebie.
- Poczułaś cokolwiek?
- Niee.
Kiedyś może i bym coś tam poczuła, ale teraz nic, zero emocji, namiętności, pożądania. Pocałunek jak każdy inny, nic specjalnego.
- Przecież wiem, że mnie kochasz Charlotte, to jest silniejsze od wszystkiego.
Jasne, właśnie widzę jak siła miłość może pokonać wszystko, pierdolenie kotka za pomocą młotka.
- Nic do Ciebie nie czuję Damon.


Mimo, że jego wyraz twarzy nie zmienił się w jego oczach było widać smutek, moje słowa zabolały go i to bardzo. W takich chwilach żałuję, że zgodziłam się na...
   



_________________
Klaus i Rebekah są w zmowie pewnie ciekawi was w jakiej. 
Charlotte zgodziła się na coś, ale to zostaje tajemnicą. 
Mogę wam tylko obiecać, że w następnych rozdziałach wszystko się wyjaśni. 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. 
Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego czytania. :)  

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 22

Charlotte 

    Pamiętacie jak poznałam Damona Salvatore? Leżał na środku ulicy i czekał aż nadjedzie jakieś auto i wysiądzie z niego jego kolacja. Niestety wtedy zatrzymałam się ja i skopałam mu dupę. Zastanawiacie się co teraz robię? Prawdę mówiąc udaję Damona, położyłam się na środku ulicy kawałek za miastem i czekam na swoją okazję, która nie zapowiada się szybko nadejść. Wpatruje się w gwieździste niebo, jestem pusta w środku, niczego nie czuję. 


    Nie obchodzi mnie co się dzieje w posiadłości, nie interesuje mnie to czy Klaus mnie szuka i czy Elena dopięła w końcu swego. Byłam obojętna jak nigdy do tych czas, muszę przyznać, że wyłączenie tego pieprzonego człowieczeństwa cholernie mi się podoba. Może dlatego, że nigdy wcześniej tego nie zrobiłam?
Do cholery ja jestem wampirem, stworzeniem nocy po co mi uczucia, gdybym chciała je mieć zostałabym człowiekiem i umarła ze starości, nie decydowałabym się na zostanie krwiopijcą. 
- Pieprzyć to! 
Mruknęłam pod nosem słysząc silnik samochodu, nareszcie moja kolacja się zbliża. Po chwili usłyszałam gwałtowne hamowanie, jakieś chłopak wybieg z auta, podbiegł do mnie i zaczął mówić, że zaraz wezwie pomoc bym wytrzymała jeszcze chwilę. Co za idiota! Tą pomoc powinien załatwić sobie, a nie mnie. W wampirzym tempie podbiegłam do niego i wyrwałam mu telefon z ręki, rzuciłam nim o ziemię, roztrzaskał się na kawałeczki. 
- Będzie boleć. 
Zaśmiałam się kpiąco i wbiłam swoje ostre kły w jego szyję, nie zwracałam uwagi na jego niemiłosierne krzyki, piłam zachłannie jego krew, która była tak zajebiście słodka. Oderwałam się od niego, ledwo stał na nogach, nie dziwię się w końcu jeszcze parę łyków, a pozbawiłabym go całkowicie krwi, spoglądnęłam mu głęboko w oczy, a moje źrenice powiększyły się. 
- Zapomnisz o tym co się tu stało. 
Odsunęłam się od niego pewna, że niczego nie będzie pamiętać i ruszyłam przed siebie, czas udać się do domu. 

Rebekah 

    Moje wczorajsze spotkanie z byłym nie wypaliło przez Elenę, nie miała kiedy przyjść i prosić mnie o pomoc. Gdyby nie fakt, że jej prośba dotyczyła Charlotte nie kiwnęłabym nawet palcem, jestem ciekawa co u niej słychać, po wczorajszym pewnie nie czuje się za dobrze, aj przepraszam przecież ona niczego nie czuje. Tak jak chciałyśmy wyłączyła uczucia, dzięki czemu Damon stał się jej obojętny tak samo jak reszta świata. Siedziałam na ławce w parku czekając na Gilbert, gdy pojawiła się z Kat uniosłam brwi ze zdziwienia, tego się nie spodziewałam. 
- Czego znowu ode mnie chcesz Elena? 
Zapytałam zakładając nogę na nogę, oczywiście wiedziałam, że bez powodu nie umówiłaby się ze mną, musiała czegoś chcieć i do tego nie tylko ona. Pierce stała ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej i uważnie mi się przyglądała, Elena zajęła miejsce koło mnie i zaklaskała parę razy w dłonie. Spoglądałam raz na jedną raz na drugą, irytowało mnie czekanie na odpowiedź. 
- Postawić Ci drinka, nasz plan wyszedł wyśmienicie. 
Stwierdziła Pierce zarzucając niesforne loki do tyłu. Czekaj, czekaj ona też maczała w tym palce? Czemu ja o tym nie wiem? 
- Wróć... Czemu Ty też brałaś w tym udział? 
Zapytałam zaciekawiona brunetki, uśmiechnęła się szeroko pod nosem i powiedziała. 
- Zależało mi na tym by Charlotte wyłączyła uczucia i oddaliła się od Klausa i Damona. Dzięki temu będę miała nad nią kontrolę, sama wiesz na co ją stać, przy niej nic mi nie będzie grozić. 
Mogłam się domyślić, że Kat zrobiła to tylko po to by chronić swoją dupę, pewnie gdyby nie wykorzystała swojej córki nie byłaby sobą. Powód Eleny znałam, na początku sama podpowiedziałam jej by trochę poudawała Charl, ale powiedziała, że jej nie wyszło. Damon od razu się skapnął i nie pozostało nam nic innego jak go zahipnotyzować, wczorajszego wieczoru i zajścia z Eleną w Grillu na bank nie pamięta. 
- Radzę wam trzymać język za zębami, nikt nie może się dowiedzieć co zrobiłyśmy. 
Oznajmiła Kat po czym pomachała nam z głupią miną na pożegnanie i udała się w stronę posiadłości Salvatore, zostałam sama z Eleną. 
- Uważasz, że teraz Damon na Ciebie poleci? Mogę się założyć, że będzie chciał włączyć uczucia Charlotte.
- Nie zdąży bo Katherine chce ją stąd wywieź. 
Plan doskonały, ale kochana mamusia zapomniała, że Klaus będzie szukać swojej córki i zrobi wszystko by ją znaleźć tak samo jak Elijah. On jej tego nie odpuści i najprawdopodobniej wyrwie jej serce i wyśle do piekła. 
- Idziemy na tego drinka? 
Miałam nieziemską ochotę się napić przed spotkaniem z Michaelem, mam nadzieję, że się nie pozabijamy w trakcie.  
- Jasne. 
Wstała z ławki, zrobiłam to samo co ona, ruszyłyśmy przed siebie wolnym krokiem. 


Damon 

    Gdy wstałem z łóżka pierwsze co poczułem to ogromny ból głowy, cholera jedyne co pamiętam to podszywającą się Elenę pod Charlotte, dalej mam pustkę. Nie wiem co się później ze mną działo, nie byłem pewien czy nie zrobiłem czegoś głupiego. Mogę mieć jedynie tylko nadzieję, że spędziłem resztę wieczoru i całą noc w swojej sypialni. Ta nieświadomość doprowadzała mnie do szaleństwa, dlatego też postanowiłem zapytać Stefana czy wie cokolwiek o tym co mi się stało. Zszedłem na dół przeklinając pod nosem, miałem kaca choć nie pamiętałem bym pił. Gdy ujrzałem siedzącego na kanapie brata, a koło niego Katherine skrzywiłem się. Czy ona ma zamiar mieszkać tu na stałe?  Podszedłem do barku i nalałem sobie do szklanki burbon, upiłem dwa małe łyki i po nich stwierdzam, że potrzebowałem tego. Odwróciłem się na pięcie, przede mną stał Stefan i wyraźnie miał ochotę mnie zatłuc. 
- Co się dzieje? 
Zapytałem spoglądając na niego, jego mina mówiła sama za siebie, narozrabiałem. 
- Jeszcze się pytasz? Wczoraj poszedłeś z Eleną do grilla i się z nią całowałeś.
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Jak ja mogłem pocałować Elenę? Cholera! Czy Charlotte to widziała? Muszę z nią natychmiast pogadać i wszystko wyjaśnić. 
- Gdzie jest Charlotte? 
Stefan wzruszył ramionami, najwidoczniej nie wiedział, gdy chciałem spytać o to Kat popatrzył na mnie oschle i dodał. 
- Nikt nie wie gdzie jest, wczoraj wyłączyła uczucia i zniknęła. 
Co zrobiła? Jaja sobie ze mnie Stefan robisz? Kurwa ona nie mogła tego zrobić, nie mogła. To wszystko moja wina, zawsze muszę coś spieprzyć. 
- Skąd wiesz, że je wyłączyła? 
Musiałem się upewnić czy mówi prawdę, może to tylko tak wyglądało jakby je wyłączyła, może po prostu była tylko wściekła.
- Zrobiła to przy Katherine. 
Spojrzałem na niego spod byka i pierwsze co chciałem obwiniać za to Pierce, była tam i jej nie powstrzymała. Pewnie jej to teraz jest na rączkę. zacząłem się martwić, że  coś kombinuje. 


    Po chwili ominąłem mojego brata i udałem się do wyjścia, nie zwracając uwagi na to, że za mną krzyczy. W tej chwili najważniejsze dla mnie było ustalenie miejsca pobytu Charlotte, która bez uczuć mogła narobić niezłego zamieszania. Musiałem ją znaleźć i pomóc włączyć jej człowieczeństwo, to była sprawa priorytetowa.

Charlotte 

     Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak fajnie jest udawać Katherine. Stefan nawet się nie skapnął, że to ja, a nie moja matka, Damon wybiegł jak oparzony z posiadłości, pewnie będzie mnie szukał po całym mieście i nie pomyśli choćby przez chwilę, że byłam tak blisko niego. Co za idioci, tak łatwo ich nabrać. Muszę przyznać, że w tej chwili mam ubaw jakich mało, dawno się tak świetnie nie czułam. Blondyn usiadł koło mnie i położył moje nogi na swoje, uśmiechał się od ucha do ucha, a ja miałam ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z mordy. Boże on był taki słodki, że aż miało się ochotę zwymiotować. 
- Nie martwisz się o córkę? 
Zapytał, a ja przechyliłam głowę delikatnie w jego stronę zastanawiając się co mam mu odpowiedzieć. 
- Nic jej nie będzie jest duża. 
Rzuciłam od niechcenia w końcu po cholerę miałam się martwić sama o siebie. Nic mi nie jest jak widać, więc niech nie przesadzają za bardzo. 
- Dziwnie się zachowujesz.
Przyjrzał mi się uważnie unosząc jedną brew do góry, coś mu nie pasowała, ale zrezygnował gdy się do niego uśmiechnęłam, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty.
- Nie dziw mi się, nie przywykłam jeszcze do tego, że mam córkę obok siebie.
Kiedyś ciekawiło mnie czy Kat na mnie zależy, ale teraz mam to gdzieś. Nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać, szkoda na to czasu.
- Może powinniśmy jej również poszukać?
Zaproponował, a ja pokręciłam głową, powinien się zorientować, że nie mam zamiaru się stąd ruszać. Wstał i niespodziewanie pociągnął mnie do góry, objął mnie w tali i przybliżył swoją twarz do mojej. Nie uśmiechało mi się całowanie go, ale nic już nie mogłam zrobić kiedy wbił swoje wargi w moje. Całowaliśmy się namiętnie, jego ręce spoczęły na moich pośladkach, a moje dłonie zaś gładziły jego policzki.


Pewnie gdybym miała włączone uczucia nie dotknęłabym go nawet palcem, Stefan nie pociągał mnie w żaden możliwy sposób, ale teraz nie zwracałam na to uwagi. Można by rzec, że chciałam się tylko bawić i pozbawiać ludzi krwi. Gdy się od siebie odsunęliśmy zatopił się w moich brązowych oczach, które po chwili przybrały barwę czarną, cholera tego się nie spodziewałam. Salvatore odskoczył ode mnie, przeklinał dłuższą chwilę pod nosem, nie mógł sobie wybaczyć, że dał się nabrać.
- Dzwonie do Damona.
Warknął, a ja przewróciłam oczami. Czy on myśli, że ja się boję tego pieprzonego zdrajcy? Jeśli tak to upadł na głowę i coś mu się w niej poprzestawiało. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i czekałam aż do posiadłości wpadnie wściekły Damon, długo nie musiałam czekać, po dziesięciu minutach drzwi się otworzyły i do środka wparował czarnowłosy. Spojrzał się na mnie z miłością i zmartwieniem, mnie to ani trochę nie ruszyło, uroki braku człowieczeństwa są niesamowite.
- Czy Ty przed chwilą pocałowałaś Stefana?
Zapytał wkurzony choć nie powinien mieć do mnie żalu, sam lizał się ze swoją byłą i ja jakoś mu tego nie wypominam.
- Taa i co?
Mruknęłam wstając i kierując się w jego stronę, zarzuciłam włosy do tyłu i zaczęłam uśmiechać się do niego uwodzicielsko. Chciałam jak najszybciej wbić swoje kły w jakąś ciepłą szyję, a później pójść się napić.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie włączysz swojego człowieczeństwa.
Zrobił krok w moją stroną, zaśmiałam się kpiąco ponieważ nie miałam najmniejszego zamiaru go odzyskać, ani teraz, anie później.
- Zwiążesz mnie i wrzucisz do celi Damon?
Zapytałam przybliżając się do niego bliżej, zakręciłam loka na palcu i przygryzłam swoją dolną wargę. Widziałam jak mierzy mnie wzrokiem z góry na dół, w końcu miałam na sobie bluzkę na krótkim rękawku, która idealnie podkreślała moje kobiece kształty.
- Jeśli będę musiał.
Chyba chciałeś powiedzieć, jeśli dasz radę mnie tam zaciągnąć kochaniutki.
- Daj spokój Damon możesz mnie przywiązać do łóżka i zrobić co zechcesz.
Staliśmy bardzo blisko siebie, jeszcze wczoraj moje serce waliło by jak oszalałe przez jego bliskość, teraz nie łomotało, nawet nie drgnęło.
- Gdy będziesz sobą przypomnę Ci o tym.


Klaus

   Nie mogłem uwierzyć, że moja córka wyłączyła człowieczeństwa, wraz z Damonem obmyśliliśmy plan by przywrócić jej uczucia. Wiemy, że może to potrwać, ale gra warta jest świeczki, musimy ją przywrócić do dawnego stanu, nigdy nie mamy pewności co może się stać gdy jej okropna natura się odezwie. Nie potrafi panować nad nią, dlatego też może być niebezpieczna dla otoczenia, poza tym martwiłem się o nią. Czekałem przed posiadłością Salvatore w razie gdyby pobiła Damon i chciała uciec i oczywiście się nie pomyliłem. Wampir wyleciał przez okno na dwór, a brunetka chciała dać nogę. W ostatniej chwili ją złapałem, zaczęła się wyrywać, ale byłem silniejszy od niej.
- Puść mnie debilu!
Krzyczała i szarpała się, ale ja nie dałem za wygraną, wepchałem ją do auta gdzie siedział Michael, objął ją w tali by przypadkiem nie uciekła.
- Jedziesz z nami?
Zapytałem podnoszącego się i mruczącego coś pod nosem czarnowłosego, kiwnął głową i zajął miejsce pasażera, ja usadowiłem się za kierownicą i odpaliłem silnik.
- Pozabijam was wszystkich obiecuje!
Wysyczała Charlotte, spoglądnąłem na nią w lusterku i ruszyłem. Całą drogę wyzywała na nas i groziła, domagała się wolności, której nie chcieliśmy jej dać, kopała w moje siedzenie z całej siły, nie mogłem przez to prowadzić.
- Uspokój się do kurwy nędzy bo Ci coś zaraz zrobię!
Nigdy wcześniej nie powiedziałem tak do niej, ale nerwy mi puściły, nie potrafiłem się powstrzymać. Zauważyłem jak brew Charlotte unosi się do góry na krótką chwilę, po czym uśmiechnęła się kpiąco i stwierdziła.
- Niczego byś mi nie zrobił tato.
Perfidnie kopnęła ponownie w fotel, teraz to przegięła, zatrzymałem auto i odwróciłem się do niej, chciałem ją uderzyć, ale Damon złapał moją rękę uniemożliwiając mi to.
- Ona Cię prowokuje, nie zwracaj na nią uwagi.
Odwróciłem się i ponownie ruszyłem, przeklinałem przez resztę drogi, musicie wiedzieć, że nie należę do osób cierpliwych, szybko można wyprowadzić mnie z równowagi, a Charlotte zrobiła to parę razy w ciągu piętnastu minut. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, wysiadłem i objąłem ręką szyję wampirzycy, złapała mają rękę i chciała odepchnąć, gdy to nie działało zaczęła wbijać paznokcie w moją skórę. Nie zwracając na to uwagi szedłem przed siebie.


Mój podwładny otworzył nam drzwi, weszliśmy do środka, kiedy zamknął za nami drzwi puściłem brunetkę i zrobiłem dwa kroki w tył, nie miałem pewności czy się na mnie nie rzuci. Rozglądnęła się po pomieszczeniu, po czym spoglądnęła na mnie złowrogo.
- Nienawidzę Cię!
Wrzasnęła, ale mnie to nie ruszyło, stałem w miejscu krzyżując ręce na klatce piersiowej, byłem ciekaw czy coś jeszcze interesującego ma do powiedzenia. 
- Masz szlaban, który skończy się w dniu powrotu Twojego człowieczeństwa.
Uniosła dłoń do góry i pokazała mi środkowy palce, teraz wiem, że dzieci to nie lada wyzwanie.
- Obiecuje Ci, że stąd zwieje i już nigdy mnie nie zobaczysz.
Kochanie szukałem Katherine większą połowę jej żyć i w końcu znalazłem, więc Ciebie też znajdę gdziekolwiek się udasz. Nie miałem zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję z nią, dlatego też wyszedłem bez słowa zostawiając ją samą.

Charlotte 

   Cholerny stary piernik zamknął mnie w tym pierdolonym pokoju z nadzieją, że odzyskam to co utraciłam. Chodziłam z kąta w kąt przeklinając dzień w którym go poznałam, bez niego żyło mi się lepiej, Elijah nie był takim gnojkiem jak Klaus, pewnie postąpił by w takiej sytuacji inaczej. Usiadłam pod ścianą czekając aż drzwi się otworzą, miałam zamiar się stąd wynieś i pojechać przed siebie, przynajmniej nikt nie będzie mi wtedy niczego kazał. Gdy drzwi się otworzyły ujrzałam w nich Damona, oczywiście chciałam się poderwać, ale szybko je zamknął, stuknął w nie, usłyszałam jak ktoś z drugiej strony zamyka je na kilka spustów, rzeczywiście znajdowałam się w więzieniu. Pokój nie miał okien, same ściany, był utrzymany w ciemnych kolorach, znajdowało się tu tylko łóżko i jeden pieprzony fotel.
- Zostanę tu z Tobą.
Stwierdził siadając koło mnie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a tym bardziej na niego patrzeć.
- Wynoś się!
Rozkazałam, ale on nawet nie drgnął, zarzucił rękę na moje ramiona i przybliżył się bardziej do mnie.
- Nie mam zamiaru.
Uśmiechnęłam się sztucznie i wysyczałam.
- Pierdol się Damon.



_________________
Wyjaśniło się, dlaczego Damon pocałował Elenę.
Rebekah jak zawsze pomocna do tego co złe. Może kiedyś się zmieni? 
Charlotte dała w tym rozdziale niektórym w kość i raczej na tym się nie skończy. 
Ciekawe kiedy wróci dawna ona. 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. 
Życzę miłego czytana i pozdrawiam serdecznie was wszystkie. Jesteście kochane, dziękuję wam za tak fajne komentarze pod poprzednim rozdziałem. :)