Caroline
Siedziałam na ławce w ogrodzie i rozmyślałam nad ciążą, w dalszym ciągu nie wiedziałam jak mam powiedzieć o niej Klausowi. Bałam się jego reakcji, bałam się, że nie będzie chciał tego dziecka, że przez nie będziemy musieli się rozstać, a ja tego nie chciałam, wiedziałam, że sama sobie nie poradzę. Westchnęłam cicho pod nosem, po moim policzku poleciała samotna łza, którą od razu starłam, gdy zauważyłam idącego w moją stronę pierwotnego. Musiałam na obecną chwilę udawać, że nic się nie dzieje, że jestem wesoła i nie martwię się niczym.
- Szukałem cię.
Nachylił się nade mną i obdarował mój policzek delikatnym pocałunkiem, po czym uśmiechnął się do mnie. Kąciki moich ust uniosły się do góry, zdawałam sobie sprawę z tego, że może się pomyśleć, że coś mnie trapi.
- Czemu mnie szukałeś?
Zapytałam spoglądając na niego, miałam nadzieję, że mój ton głosu brzmiał w miarę naturalnie, że był taki jak zawsze. Ujął moją dłoń swoją przyglądając mi się uważnie.
- Chciałem cię zaprosić na romantyczną kolację, przez tą całą sprawę z sobowtórami nie mieliśmy czasu dla siebie.
Wstałam i stanęłam naprzeciwko niego, moja mina mówiła sama za siebie, nie potrafiłam cieszyć się z naszej wspólnej kolacji.
- Co się stało Caroline?
Kiedy usłyszałam jego pytanie milczałam dłuższą chwilę szukając jakiejś wymówki, jedyne co mi przyszło do głowy to Charlotte i jej brak człowieczeństwa.
- Martwię się o Charlotte, im dłużej nie ma uczuć, tym ciężej będzie jej je odzyskać.
Klaus przejechał dłonią po moim policzku i uśmiechnął się do mnie czule.
- Nie martw się o nią, za niedługo wszystko wróci do normy.
Zapewnił mnie, a ja kiwnęłam głową na znak, że mam nadzieję, że któregoś dnia jego córka znów będzie sobą.
Elijah
Spoglądałem co parę sekund na zegarek, Charlotte spóźniała się już dobre dwadzieścia minut, martwiłem się, że wzięła sprawy w swoje ręce, choć prosiłem ją by zaczekała. Przyciszyłem radio gdy zauważyłem jak zbliża się w stronę mojego auta, otworzyła drzwiczki i usadowiła się na fotelu pasażera.
- Spóźniłaś się.
Odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się do mnie nikle, wiedziałem doskonale, że zależy jej na pozbyciu się Eleny i Katherine, ale przy tej sprawie nie mogła być niecierpliwa.
- Wiesz już, gdzie ukryła się ta wiedźma?
Zapytała prosto z mostu jak zawsze, nie lubiła przeciąganych wstępów.
- Tak, nie było trudno ją wyśledzić, obiecała, że nam pomoże.
- Czego chce w zamian?
Z każdej możliwej strony było widać, że jest córką mojego brata, myślała tak samo jak on i była również porywcza jak Klaus, dużo po nim odziedziczyła.
- Nietykalności.
- Jak każdy.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja jak zawsze przejechałem dłonią po jej policzku, traktowałem ją jak własne dziecko i nikt nigdy tego nie zmieni. Ujęła moją dłoń swoją i wpatrywałam się swoimi wielkimi oczętami w moje oczy.
- Obiecaj mi, że nie dasz się skrzywdzić Katherine i Elenie.
Nie chciałem by jej się cokolwiek stało, nie mógłbym żyć ze świadomością, że pozwoliłem jej zająć się tą sprawą.
- Nic mi nie będzie Elijah, obiecuje.
Jej słowa sprawiły, że choć trochę przestałem się martwić, wyrosła na silną i pewną siebie kobietę, która potrafi o siebie zadbać i nie pozwoli zrobić sobie krzywdy.
- Kocham Cię Charlotte.
Moja twarz promieniała, gdy ona była koło mnie.
- Ja Ciebie też.
Charlotte
Byłam zadowolona z faktu, że czarownica zgodziła się nam pomóc, muszę tylko dopilnować by nic się jej nie stało i zwabić jakoś moją matkę i sobowtóra do posiadłości Mikaelson. Po tym jak rozstałam się z Elijah udałam się w wampirzym tempie w stronę miasta, nie chciałam tracić ani sekundy, chciałam się ich pozbyć jak najszybciej tylko się da. Postanowiłam zacząć od Eleny, była łatwym celem i nie będę miała problemów z upuszczeniem jej krwi. Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem stojąc przed drzwiami pokoju hotelowego, który aktualnie wynajmowała. Złapałam za klamkę, ale drzwi były zamknięte, dlatego też postanowiłam otworzyć je siłą, kopnęłam w nie z całej siły, prawdę mówiąc nie chciałam ich wyrwać z futryny, trochę mnie poniosło. Oparłam się o pobliską ścianę, przyglądając się uważnie sobowtórowi, który był zdziwiony, a za razem wściekły, moja wizyta nie była jej na rękę.
- Nie potrafisz pukać?
Zapytała, a ja wzruszyłam jedynie ramionami, nie przyszłam z nią dyskutować.
- Wiesz, że twoje dni tu są policzone? Ciesz się nimi póki możesz.
Po krótkiej chwili namyślenia, jednak wpierw zajmę się moją matką, to może przysporzyć mi więcej problemów niż mi się zdaję.
- Będę się nimi cieszyć razem z Damonem.
Ona działa na mnie jak płachta na byka, mam ochotę zrobić jej krzywdę.
- Jesteś taka głupia Eleno, on kocha mnie, nie ciebie.
Moje słowa wkurzyły ją, dlatego też spiorunowała mnie spojrzeniem, a jej mina spoważniała, nie było jej już do śmiechu.
- Kocha cię bo wyglądasz jak ja, gdyby nie to nie zwróciłby na ciebie uwagi.
- Na ciebie też, gdybyś nie wyglądała jak moja matka.
Myślała, że jej słowa mnie ruszą, ale niestety się pomyliła. Wiedziałam, że Damon nie kocha mnie tylko dlatego, ze wyglądam jak ona, różniłyśmy się od siebie i tą różnicę można dostrzec gołym okiem.
- Przekonasz się jeszcze Charlotte, że nie jest w stanie pokochać nikogo poza mną.
Zaśmiałam się kpiąco patrząc na nią, była strasznie głupią osóbką.
- Radzę ci nie zbliżaj się do niego kretynko.
Nabijając się z niej odwróciłam się na pięcie i wyszłam, musiałam się napić i zacząć wymyślać jakiś doskonały plan, którego Katherine nie będzie w stanie przejrzeć.
Damon
Przesiadywanie całymi dniami w domu rodziny pierwotnych ani trochę mi się nie podobało, chciałem pomóc Charlotte, ale ona nie zgodziła się, powiedziała, że chce zrobić to sama. Opróżniłem kolejką szklankę burbon'u marząc by wszystko było takie jak paręnaście dni temu, byśmy byli razem z moją ukochaną szczęśliwi i mieli wszystko gdzieś. Gdy usłyszałem kroki odwróciłem się z wielkim uśmiechem na twarzy, myślałem, że w końcu brunetka wróciła do domu, ale się pomyliłem, zamiast niej ujrzałem Elenę.
- Co ty tutaj robisz?
Podszedłem do niej uważnie jej się przyglądając, nie powinna była tu przychodzić jeśli chce jeszcze trochę pożyć.
- Damon musimy porozmawiać.
Jej wyraz twarzy był smutny, czułem się jakbym cofnął się w czasie, jakby ona nigdy nie umarła. Odstawiłem pustą szklankę na komodzie, która znajdowała się po mojej prawej stronie i powiedziałem.
- Tak musimy.
Chciałem by wyjaśniła mi, dlaczego posunęła się do czegoś takiego, nigdy nie sądziłem, że jest w stanie współpracować z Katherine i obmyślać wredne plany, moje Elena taka nie była.
- Chciałam cię przeprosić, nie powinnam się tak zachowywać, ale zrozum ja nadal cię kocham Damon, nie mogę patrzeć na ciebie i Charlotte, to łamie mi serce.
Po jej policzku popłynęła samotna łza, którą od razu starłem delikatnie kciukiem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mnie kocha, ale uważam, że mimo to nie powinna robić takich rzeczy.
- Miłość potrafi zmienić każdego Eleno, choć ja zawsze uważałem, że ty jako jedyna nigdy się nie zmienisz.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona ni stąd ni zowąd przybliżyła się do mnie i położyła swoją dłoń na moim policzku, zatopiłem się w jej brązowych oczach.
- Potrafisz powiedzieć mi prosto w twarz, że mnie nie kochasz? Potrafisz powiedzieć, że kochasz ją, a ja nie znaczę dla ciebie już nic?
Milczałem dłuższą chwilę, jej pytania sprawiły, że zabrakło mi języka w buzi.
- Nie.
Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić.
Wpatrywałem się w nią jak w obrazek do momentu, gdy zadała mi kolejne pytanie.
- Kochasz ją tak mocno jak kochałeś mnie?
Bez zastanowienia rzekłem.
- Nie.
Byłem w tym momencie zmieszany, powrót Eleny wcale nie wyszedł mi na dobre, wręcz przeciwnie. Kiedy chciałem coś powiedzieć usłyszałem dobrze znany mi głos.
- Nie powinnam ci wierzyć jak mówiłeś, że nie kochasz Eleny tylko mnie!
Krzyk Charlotte rozniósł się po całej posiadłości jak nie lepiej, od razu odsunąłem się od Gilbert i zrobiłem parę kroków w stronę Pierce.
- Kochanie posłuchaj...
Nie zdążyłem skończyć, ponieważ mi przerwała.
- Nie mam zamiaru cię słuchać, wynoś się stąd razem z nią!
Po tym zdaniu pobiegła na górę do swojej sypialni, nie miałem pojęcia jak wytłumaczyć jej wszystko, mogę się założyć, że źle to zinterpretowała. Gdy chciałem ruszyć za nią Elena złapała mnie za rękę.
- To jest odpowiedni moment by ją zostawić Damon.
- Nie, ja nigdy jej nie zostawię Eleno.
Pobiegłem za nią, musiałem jej to wszystko wytłumaczyć.
Charlotte
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, ich rozmowa od początku mi się nie podobała, ale nie podejrzewałam, że może się tak skończyć. Złapałam lampkę z nocnej szafki i rzuciłam nią o ścianę, byłam wściekła i zła na siebie, myślałam, że Damon kocha mnie bezgranicznie, pomyliłam się i teraz będę przez to cierpieć. Elijah miał rację, że ukrywał mnie przez tyle lat, gdybym mogła cofnąć czas, nie pojechałabym wtedy za miasto moim urodzinowym prezentem, zostałabym w klubie z Sophie i Michaelem, poza tym wtedy i moja najlepsza przyjaciółka by żyła. Wściekła przeklinałam pod nosem, ale kiedy drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich Salvatore zaczęłam znowu krzyczeć.
- Wynoś się! Nie chce cię widzieć!
Wiedziałam, że będę musiała użyć siły by opuścił mój pokój, gotowa wyrzucić go stąd ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam naprzeciwko niego, a on nie mówić nic przytulił mnie do siebie, odepchnęłam go od razu.
- Musisz mnie wysłuchać.
Powiedział stanowczo, położył swoje dłonie na moich ramionach i patrzył się w moje oczy, coś w środku mówiło mi bym go wysłuchała.
- Masz pięć minut.
Damon nie czekając ani chwili dłużej zaczął mówić.
- Nie kocham cię tak mocno jak Eleny, ponieważ kocham cię bardziej niż ją, dlatego odpowiedziałem jej nie. Charlotte jesteś dla mnie tą jedyną, którą kocham i kochać będę. Zanim cię spotkałem moje życie było do bani, nie widziałem sensu istnienia, dzięki tobie się zmieniłem, dzięki tobie ponownie zacząłem być szczęśliwy. Moje serce należy tylko do ciebie, musisz mi uwierzyć.
Przejechał dłońmi po moich policzkach, po czym ujął moje lokowane włosy i gładził kciukami szczękę.
- Do Eleny zawsze będę miał sentyment, przeszedłem z nią wiele i nie mogę powiedzieć, że jej nie kochałem, ale teraz jedyną osobą na świecie, którą kocham jesteś ty.
Jego słowa sprawiły, że się uspokoiłam, wierzyłam mu i teraz gdy ochłonęłam zdałam sobie sprawę, że nie powinnam była się wtrącać, mogłam poczekać do końca ich rozmowy.
- Przepraszam Damon, nie powinnam w ciebie wątpić.
- Pamiętaj, że tylko ty się dla mnie liczysz i tylko ciebie kocham.
Wbił swoje usta w moje, nasze wargi zaczęły ruszać się synchronicznie, od dłuższego czasu nie czułam się tak jak teraz. Byłam szczęśliwa, że mam przy sobie kogoś kto mnie kocha i nie zostawi przy pierwszej lepszej okazji. Nasz pocałunek był przepełniony pasją, pożądaniem i namiętnością, świadczył o tym, że czujemy to samo do siebie.
_____________
Przepraszam was za moją nieobecność, ale musiałam poukładać pewne sprawy w życiu prywatnym, mogę wam obiecać, że od dzisiaj rozdziały będą już dodawane regularnie. :)
Wiem, że ten rozdział nie jest dobry, ale w następnym będzie się działo dość sporo rzeczy.
Mimo to mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego czytania. :)