czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 15

Na wstępie chciałabym was serdecznie zaprosić na bloga, którego prowadzę wraz z Lonely. :)

troche--miłosci.blogspot.com
______

Charlotte

        Tydzień temu przeprowadziłam się do domu mojego ojca, nie potrafię jeszcze przyzwyczaić się do tego miejsca. Życie wraz z innymi mieszkańcami tego pałacyku czasami było przyjemne, a czasami wręcz przeciwnie. Pewnie przez to większość swojego wolnego czasu spędzałam w posiadłości Salvatorów wraz z Damonem. Tu czuję się najlepiej.
Leżałam wraz z moim ukochanym na wielkiej skórzanej kanapie w salonie koło kominka. Uwielbiałam czuć jego ciepło, gdybym tylko mogła nie rozstawałabym się z nim nawet na sekundę, ale niestety to było niemożliwe. Mój telefon od wczorajszego wieczoru nie milknął ani na chwilę. Klaus za bardzo przejął się rolą ojca, dzwonił i pytał czy jestem cała i czy mam zamiar wrócić do domu na noc. Gdy po raz setny błogą ciszę przerwał wibrujący smartfon w mojej kieszeni, Damon nie wytrzymał. Wziął moją komórkę, odebrał i włączył na głośnomówiący.
- Czego znowu?
Zapytał unosząc jedną brew z wściekłością do góry. Miał dość mojej nadopiekuńczej rodzinki.
- Sprawdzam czy z moją córką wszystko w porządku.
 Usłyszałam niemiły ton głosu taty. Nie przepadał za Damonem i nie ukrywał tego, ostatnio stwierdził, że nie mam gustu bo chodzę z idiotą. Miał swoje zdanie, ale ja również jej miała i nikt nie będzie w stanie go zmienić.
- Wszystko ze mną w porządku tato.
Odezwałam się po chwili. Gdy pierwotny usłyszał mój głos od razu jego ton się zmienił.
- Wróć dzisiaj do domu na kolację. Musimy obgadać parę rzeczy, przyprowadź ze sobą swojego nieszczęsnego chłopaka.
Usłyszawszy to Damon zrobił się cały czerwony na twarzy, Klaus działał na niego jak płachta na byka. Miałam nadzieję, że kiedyś może w końcu się dogadają.
- Nie ma sprawy. Papa.
Wyrwałam wampirowi komórkę i się rozłączyłam. Był niezadowolony z tego faktu, ponieważ chciał jeszcze nawtykać starszemu, a ja mu w tym przeszkodziłam.
- Nienawidzę go!
Mruknął pod nosem, nie skomentowałam tego tylko zachichotałam cicho pod nosem. Damon wyglądał nieziemsko kiedy się denerwował, jego mięśnie napinały się, a rysy twarzy wyostrzały.
- Muszę się zbierać. Widzimy się wieczorem?
Podsunęłam się wyżej by sięgnąć swoimi ustami do jego, za nim go pocałuję oczekuję odpowiedzi.
- Tak.
Odparł, położył dłoń na moim ramieniu, odepchnęłam się delikatnie nogą o oparcie kanapy i pocałowałam go szybko. Jak zawsze oddał całusa i uśmiechnął się zadziornie.


Caroline

         Chciałam by ta kolacja była udana, mam dość kłótni między pierwotnymi i mam dość warczenia Charlotte i Rebekah na siebie. Tak nie da się żyć i normalnie funkcjonować, cieszy mnie jedynie fakt, że pojutrze wracamy do Nowego Orleanu tam zawsze wszyscy się ze sobą dogadują. Mystic Fall jest jakieś przeklęte, tu większość z nas się bije i nienawidzi. Poza tym Klaus powiedział, że to będzie wyjątkowy wieczór, mam nadzieję, że w końcu ustalimy datę naszego ślubu, jesteśmy ze sobą od stu lat prawię i gdy tylko poruszałam ten temat on umiejętnie się z niego wykręcał.
- Kupiliśmy już wszystko?
Zapytał się mnie mój pomocnik, którego imię brzmiało Michael jak się nie mylę. Jako jedyny zaoferował, że mi pomoże. Jakoś dziwnie każdy dzisiaj miał pełno spraw na głowię, a Charlotte nawet w domu nie było.
- Tak, możemy wracać do domu.
Uśmiechnęłam się szeroko i wyjęłam z torebki telefon. Wykręciłam numer mojego narzeczonego i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Kochanie. Na którą mam szykować kolację?
Chwila zastanowienia i w końcu odpowiedź.
- Na dwudziestą.
Tak jak myślałam, zawsze wszystko u nas w domu działo się o dwudziestej, nigdy później, ani wcześniej.
- Charlotte będzie?
Musiałam w końcu się z nią zaprzyjaźnić, jakby nie patrzeć jestem jej macochą.
- Przyjdzie z Damonem.
- Następna, która uważa, że Damon to dobry materiał na chłopaka.
Skrzywiłam się po tym zdaniu.
- Muszę kończyć Caroline, do wieczora.
Rozłączył się nie czekając na moje pożegnanie.


Jessica

       Nowy Orlean w porównaniu z tym zadupiem to raj. Nie wierzę, że Klaus kazał mi tu wrócić i przywieść mu jakieś nic nie znaczące papiery i małe dość stare czerwone pudełeczko. Jakby sam nie mógł tego zrobić. Siedziałam na kanapie i bawiłam się telefonem, nawet internet tutaj chodził o wiele wolniej. Poza tym nie było tu żadnych atrakcji, zero imprez, zero publicznego karmienia się na ludziach, więzienie, a nie miasto. Kiedy stukałam palcem w ekran próbując przejść kolejny poziom w jakiejś głupkowatej grze do salonu weszła Charlotte. Ostatnio słyszałam, że niezła z niej ździra, próbowała zabić Rebekah, z którą najlepiej się dogadywałam.


Popatrzyłam się na nią i powiedziałam.
- Proszę, proszę kogo ja tu widzę... Mały sobowtór pokazał kiełki ostatnio.
Nie lubiłam jej i lubić nie będę, z resztą do żadnej kopi nie pałałam sympatią.
- Skoro wiesz o tym, powinnaś też widzieć, że dla swojego dobra nie powinnaś się odzywać. Wystarczy, że muszę tolerować twoją obecność tutaj, ale Twoich głupich gadać nie zdzierżę.
Może powinnam trzymać język za zębami, ale niestety nie potrafiłam. Zawsze mówiłam to co myślę i mówić będę, tego nikt mi nie zabroni.
- Dobra, dobra, tak poza tym gdzie Damon? Dawno go nie widziałam i chciałabym się z nim ładnie przywitać.
To wyprowadziło ją z równowagi, nim się zorientowałam złapała mnie za gardło i przycisnęła do kanapy. Była wścieła, jej oczy zrobiły się krwiste, a kły wydłużyły.
- Ostrzegam cię łapy precz od Damona!
Wrzasnęła patrząc się na mnie uważnie, chciałam jej bardziej dopiec, ale jej uścisk stawała się coraz bardziej silniejszy, nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
- Zostaw ją Charlotte.
Usłyszałam dobrze znany mi głos, jednak Klaus nie chciał jeszcze stracić swoje prawej ręki. Dziewczyna puściła mnie i odsunęła się.
- Zapamiętaj sobie moje słowa.
Odwróciła się na pięcie, ominęła pierwotnego i poszła na górę.
- Nie denerwuj jej jak chcesz jeszcze pożyć.
Dobra rada pana, jakoś do mnie nie przemawiała.

Charlotte

        Do kolacji zostało jeszcze parę ładnych godzin, dlatego też postanowiłam wykąpać się i pójść na spacer. Odkąd tu jestem nie miałam nawet czasu pozwiedzać okolicy, zawsze się coś musiało dziać. Ostatni tydzień był spokojny i chciałabym by reszta tygodni również minęła tak samo. Myślałam, że posiedzę w wannie dobre dwie godziny, ale jednak nie wytrzymałam i wyszłam po półgodzinie, było mi za gorąco. Ubrałam się w czarne rurki i białą bluzkę na ramiączkach, lato bywało uciążliwe dla nas wampirów. Moje bujne brązowe loki swobodnie opadały na ramiona, zrobiłam sobie czarne kreski na powiekach i położyłam na usta błyszczyk. Stwierdzam, że wyglądam dobrze i że mogę już wyjść z domu. Wyszłam z jasnego pokoju i zbiegłam po schodach na dół. W przejściu zderzyłam się z Elijah.
- Gdzie idziesz?
- Idę do lasu na spacer.
- Mam iść z Tobą?
Pokręciłam głową na znak nie, chciałam pobyć sama. Zawsze jest przy mnie  Damon lub Michael, dlatego też godzina wolności mi się od czasu do czasu należy.
- Wróć na kolację.
- Dobrze.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę lasu. Ubrałam słuchawki na uszy i puściłam swoją ulubioną rockową piosenkę.

Stefan

       Ostatnio coraz częściej chodzę na łowy, coraz bardziej pragnę krwi, a nie chcę stracić panowania nad sobą i wbić się w szyję jakiemuś człowiekowi. Każdy w około wiedział jak to mogłaby się skończyć. Polowałem właśnie na wiewiórkę kiedy zauważyłem dobrze znaną mi osóbkę. Charlotte wystraszyła zwierzaka swoim śpiewem, fałszowała i to bardzo. Zeskoczyłem z drzewa i oparłem się o nie, byłem ciekaw czy kobieta mnie zauważy.


Naglę przed moimi oczami ukazał się widok mnie i Eleny jak próbowałem ją przyzwyczaić i nauczyć pić zwierzęcą krew. Widok Charlotte zawsze przypominał mi najpiękniejsze chwile, które spędziłem z Eleną, nie mogłem o niej zapomnieć, a może po prostu nie chciałem.
- Stefan...
Wyciągnęła słuchawki z uszów i uśmiechnęła się do mnie. Sam nie wiem czemu podszedłem do niej i ni stąd ni zowąd przytuliłem ją. Może uważałem, że jeszcze jest dla mnie szansa, że może zmieni zdanie i wybierze mnie.
- Stefan co robisz?
Chciała się ode mnie odsunąć, ale ja przycisnąłem ją bardziej do siebie. Nie mogłem się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie. Wampirzyca odepchnęła mnie i pokręciła głową.
- Co to miało być?
Zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem.
Wzruszyłem ramionami, nie potrafiłem jej powiedzieć dlaczego się tak zachowałem.
- Czyżbyś zdradzała Damona?
Usłyszałem za sobą wredny głos blondynki. Czy ona zawsze musi się zjawiać w najmniej odpowiednich momentach.
- Rebekah...
Spoglądnąłem na nią przez prawe ramię.

Rebekah

      Byłam świadkiem pięknej sceny, Stefan dostał kosza od brunetki po raz któryś i jak na złość próbował dalej. Zastanawiał mnie jeden fakt... Czy da sobie w końcu spokój z sobowtórami?
- Zaraz zrobi się ciemno. Nie idziesz na kolację?
Zwróciłam się do wampirzycy, której na mój widok otwierał się scyzoryk w kieszeni. Nie trawiła mnie, a ja jej.
- Idę.
Mruknęła i nie wdając się ze mną w żadną dyskusję ominęła mnie i zrobiła parę kroków przed siebie.
- Na razie Stefan.
Pożegnała się i ruszyła ponownie, ja zaś stanęłam przed nią i nie pozwoliłam pójść dalej. Szłam za nią aż tutaj ponieważ miała ku temu powód. Byłyśmy same i nikt teraz nie przeszkodzi mi w wypiciu jej krwi. Pragnęłam jej od tygodnia i w końcu mam zamiar ją dostać. Wyszczerzyłam swoje śnieżnobiały kły i nachyliłam się w jej stronę.
- Co ty do cholery robisz?!
Krzyknęła i odsunęła się ode mnie, Stefan oczywiście staną przed nią. Dżentelmen myślał, że jest w stanie jej pomóc, w wampirzym tempie złapałam go za koszulkę i rzuciłam nim o drzewo. Szybko się pozbierał i gdy chciał mnie zaatakować ominęłam go i skręciłam mu kart. Picie zwierzęcej krwi nigdy nikomu jeszcze nie wyszło na dobre.
- Stefan.
Młoda podbiegła do niego i kucnęła przy nim, próbowała go obudzić, ale nie udało jej się to. Uśmiechnęłam się złośliwie i zaczęłam kierować się w ich stronę. Czekałam cierpliwie na taką okazję i nie miałam zamiaru jej przepuścić.
- Chce tylko twojej krwi i niczego więcej.
- Nie dostaniesz jej dobrowolnie.
- Zabiorę siłą.
Jakbym przeczuwała dzisiaj rano pozbawiłam życia trzech mężczyzn, byłam najedzona i miałam dużo siły. Musiałam tylko uważać na to by Charlotte mnie nie ugryzła.

Charlotte

      Wierzyłam, że ciotka zapomniała o mojej krwi, ale jednak nie powinnam była wierzyć w to co powiedział Elijah. Ufał Rebekah i był przekonany, że nie zapragnie już nigdy więcej mnie wyssać. Czekałam na jej ruch, musiałam poradzić sobie sama, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że mogę przegrać. Wzięłam głęboki wdech i zarzuciłam włosy do tyłu. Policzyłam do trzech i tak jak się spodziewałam blondynka rzuciła się na mnie. Byłam przekonana, że uniknęłam jej ataku, ale przekonałam się zaraz, że tak nie jest. Złapała mnie za włosy i zaczęła podnosić do góry, stopami nie dosięgałam ziemi. Rzuciła mną o drzewa i podniosła pierwszy lepszy patyk, który przełamała na pół, ostrzejszą stronę wbiła w moje ramię. Nie piłam krwi od dwóch dni, byłam słaba i nie miałam dość siły. Gdy chciałam wyciągnąć z siebie drewno, rzuciła w moją stronę drugi kawałem, który wbił się w mój brzuch. Straciłam już trochę krwi, jeśli ona wbije swoje kły we mnie stracę ją całą. Musiałam szybko coś wymyślić, wyciągnęłam z siebie kawałki drewna i rzuciłam się na nią z nimi. Jednego nie zdołałam wbić, ale drugi wbiłam w jej nogę. Odskoczyłam szybciutko i kątem oka spoglądnęłam na Stefano, dalej się nie obudził.  Zgrabnym ruchem wyciągnęła kij i rzuciła go za siebie, nie podobało jej się to, że stawiam opór. Moje rany goiły się wolniej niż zazwyczaj, potrzebowałam krwi i to natychmiast. Myślałam nawet o tym by zabrać trochę Stefana, ale przez ciągłe ataki Rebekah nie miałam czasu na upicie chociażby dwóch łyków.
- Przestań się opierać! Nudzi mnie to!
Wrzasnęła, trzymała w dłoni dość sporą gałąź. Podbiegła do mnie i zaczęła walić mnie nią. Wpierw dostałam w nogi, potem w brzuch a na końcu w głowę, nie zemdlałam, ale nie miałam już sił by się podnieść. Przegrałam.
- Teraz wezmę to czego pragnę i uciekam.
Podniosła mnie i wbiła kły w szyję, próbowałam się opierać, ale nic nie zdziałałam. Czułam jak wypompowuje ze mnie czerwony płyn, opamiętała się gdy zostało go tylko na podtrzymanie mi życia.
- Nie zabiję Cię, nie chce stracić pysznego jedzenia.
Zaśmiała się, puściła mnie. Leżałam prawie nieżywa na ziemi, nie mogłam wstać. Blondynka zabrała ze sobą Stefana by nie pomógł mi jak się obudzi i zniknęła. Resztkami sił wyciągnęłam telefon i dwa razy wcisnęłam zieloną słuchawkę, nie wiedziałam do kogo dzwonie, usłyszawszy, że ktoś odebrał powiedziałam tylko słowo las i zemdlałam.

Klaus

    - Charlotte!!! Charlotte!!!
Krzyczałem w słuchawkę nie wiedząc o co chodziło dziewczynie z tym lasem, zastanawiałem się i zastanawiałem aż w końcu wziąłem kurtkę i skierowałem się w stronę wyjścia. Martwiłem się o nią i musiałem dowiedzieć się co się dzieje.
- Gdzie idziesz?
Zapytała moja ukochana, a ja nerwowo jej odpowiedziałem.
- Coś się stało Charlotte, muszę ją znaleźć.
Nie ciągnąłem dalej tej rozmowy wybiegłem z domu w wampirzym tempie i tak jak powiedziała wampirzyca wbiegłem do lasu. Wołałem ją i biegałem w kółko, nie słyszałem żadnego głosu, ani też nie czułem żadnej obecności. W końcu po prawie godzinie znalazłem moją córkę, leżała na ziemi ledwo żywa. Jej widok wywołał u mnie chęć mordu, zabiję osobę, która jej to zrobiła.
- Hej kochanie obudź się.
Szturchałem ją do momentu gdy uchyliła delikatnie jedną powiekę i spoglądnęła na mnie. Podsunąłem jej swój nadgarstek, wbiła swoje kły w niego i upiła parę łyków. To wystarczyłyby nie umarła i zaczęła choć trochę goić swoje rany. Wziąłem ją na rękę i popatrzyłem na nią, była brudna i cała zakrwawiona, w ostatniej chwili zauważyłem na jej szyi znikające ślady po kłach.


Ta wskazówka pomogła mi domyślić się kto to zrobił. Rebekah zapłaci za to słono, ostrzegałem ją, że gdy dotknie moją córkę czeka ją kara. Zacząłem iść z wampirzycą na rękach w stronę domu Salvatorów, mimo że nie lubiłem Damona wiedziałem, że dobrze się nią zaopiekuje. Pewnie jeszcze nie wyszedł, dlatego też byłem pewien, że go tam zastanę.
Moja najdroższa potrzebowała odpoczynku i musiała dojść do siebie, a atmosfera w domu dzisiaj nie będzie należała do najmilszych. Kiedy stałem już przed drzwiami posiadłości kopnąłem w drzwi wejściowe parę razy.

Damon

        Właśnie miałem wychodzić na tą głupkowatą kolację jak usłyszałem walenie do drzwi. Leniwie do nich podszedłem i je otworzyłem, widok który zobaczyłem zszokował mnie. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, moja ukochaną ledwo żywą trzymał na rękach jej paskudny ojczulek.
- Co się stało?
Zapytałem przerażony, moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, nagle zacząłem uświadamiać sobie, że dzisiejszej nocy mogłem ją stracić.
- Damon musisz zaopiekować się Charlotte.
- Jasne.
Delikatnie wziąłem dziewczynę na ręce i pocałowałem ją w czoło, bałem się o nią.
- Daj jej krwi i poczekaj aż dojdzie do siebie, wszystko będzie w porządku.
Klasu pocieszył mnie i gdy spoglądnąłem na dziewczynę zniknął. Zamknąłem drzwi i poszedłem na górę. Ułożyłem wampirzycę na łóżku i pobiegłem po torebkę krwi. Charlotte piła powoli, jej rany goiły się coraz szybciej, mimo to była zmęczona i potrzebowała snu. Usiadłem za nią i wtuliłem ją w siebie.
- Bałaś się, że mnie stracisz, a ja nawet nie pomyślałem wtedy, że mogę stracić Ciebie.
Oparłem swój podbródek o jej głowę.
- Nie przeżyłbym gdybym Cię stracił, nie opuszczę Cię teraz nawet na krok.
Po moim policzku pociekła łza.


- Nigdy nikogo tak nie kochałem jak Ciebie.
Wiedziałem, że ona tego nie słyszy, ale musiałem to powiedzieć. Od teraz zawsze już będziemy w każdej sekundzie razem.

Klaus

       Siedziałem w salonie na fotelu i czekałem na przybycie mojej siostry, kolacje odwołałem sposobu dzisiejszego wypadku. Myślałem, że Caroline będzie zawiedziona, ale gdy dowiedziała się dlatego od razu zaczęła się wypytywać o stan Charlotte. Przejmowała się nią i chciałaby brunetka zaczęła traktować ją jak przyjaciółkę i członka rodziny.
Gdy Rebekah przekroczyła próg salonu wstałem i przyjrzałem jej się groźnie.
- O co chodzi?
Zapytała jakby nigdy nic.
- O co chodzi?! Mówiłem ci, że masz nie dotykać mojej córki! Ostrzegałem cię!
Z jej wyrazu twarzy wyczytałem, że doskonale wie o czym mówię. Wyjąłem za pleców sztylet, który uśpi moją "kochaną" siostrunie na ładnych parę lat.
- Klaus nie możesz tego zrobić. Gdybyś spróbował jej krew, też nie mógłbyś się oprzeć.
- PRZESTAŃ PIEPRZYĆ O JEJ KRWI!!
Wrzasnąłem, nie mogłem już tego słychać, wiecznie to samo i to samo. Przecież jej krew nie była wyjątkowa, była taka jak każda, moja siostra zwariowała. Nie czekając ani chwili dłużej podszedłem do niej i bez wahania wbiłem sztylet w jej serce.
- Dobranoc Rebekah.




_________________
Zawszę gdy chcę powstrzymać się od dodawania gifów, albo dodać ich max trzy nie wychodzi mi. Uwielbiam je i nie potrafię z nich zrezygnować. :) 
Sama nie wiem co mam sądzić o tym rozdziale, mam jedynie nadzieję, że wam się spodoba. 
Chciałabym ładnie prosić osoby, które tylko czytają i nie zostawiają komentarzy o ich zostawienie, chce wiedzieć ile osób czyta mój blog. 
Życzę wam miłego czytania i serdecznie was pozdrawiam. :) 
                                                                                                              Skazana Na Rocka. 

15 komentarzy:

  1. wooow to bylo genialne nie mogę doczekać się nexta !
    Charlotte i Damon ohh jak slodko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, szczerze niespodziewałam się, że Rebekah znów zaatakuje Charlotte. Nie wiem kogo bardziej mi w tym rozdziale było szkoda Charlotte czy Damona, ale stawiam na to drugie. Świetnie piszesz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę ci dużo weny.
    ********************
    PS. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału i zapraszam do siebie na nowy rozdział mojego opowiadania o Volturi.
    lzy-sa-krwia-duszy.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Byłam pewna, że Rebekah da sobie spokój, a tu proszę... po raz pierwszy stwierdzę, że kołek jej się należał. Sceny z Damonem i Charlotte zawsze mnie wzruszają, ślicznie je opisujesz. Czekam na kolejny rozdział. Życzę dużo weny i wspaniałego nadchodzącego roku :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. OMFG !! Ten rozdział powalił mnie na kolana <333 ZAJEBISTY :**
    Rebekah to sucz !! Ta blondi działa mi na nerwy !! Dobrze, że Klaus jej pokazał ! Oł yeahhh !! <3333 jak ona w ogóle mogła tknąć moją Charlotte !! Niklaus to cudowny tatuś <333 :* :D
    Jej widać, że Damon ją kocha i to ponad życie ! <3 To jest takie sweet :)
    Pozdrawiam <3
    Buziaczki :*******
    Życzę mega dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie, boskie, boskie i jeszcze raz boskie.
    Szkoda mi było Damona, dobrze, że Charlotte nic nie jest. Klaus jako tatusiek jest fajowski.
    Pozdrawiam.
    Czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudny!
    Charlotta i Damon ♡
    Klaus jako tatuś uroczy. A kołek blondi się należał, przesadziła tym razem.
    Opisałaś wszystko świetnie, cudownie się czytało.
    Czekam na więcej.
    Weny życzę i Udanej zabawy sylwestrowej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciągnęłaś mnie! Będę wpadać i to bardzo często ;p
    Zapraszam do mnie ;)
    Być może zechcesz skomentować 1 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytasz ten komentarz, twój rodzic umrze w ciągu pięciu lat. Aby cofnąć klątwę, skopiuj ten komentarz na 5 zdjęć. Powodzenia ps. to działa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działa tak samo jak wygranie miliona w lotto za pierwszym razem?

      Usuń
  9. Tym rozdziałem przebiłaś wszystko!!!!
    Jest fantastyczna .. ba wręcz perfekcyjny <3
    Nawet nie wiesz ile radości sprawiłaś mi gdy to czytałam.
    Masz ogromny talent i za każdym razem zaskakujesz mnie bardziej i pokazujesz że można napisać coś wspaniałego.
    Z gifów nie rezygnuj :) Wstawiając je czytelnicy czują się ( w każdym razie ja ) jakbym to wszytsko widziała ... no tak jakby jak w filmie a moja wyobraźnia się pogłębia :)
    Nie będę sie rozpisywać po kolei co mnie mniej lub bardziej interesowało bo nie ma takiego wątku w twoim opowiadaniu który by mnie nie interesował. :)
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział <3 Awwww * . *
    Życzę weny i wszystkiego co najlepsze w 2014 roku :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piszesz bardzo fajne opowiadania :3 Wciągnęły mnie i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :> Wszystkiego co sobie zażyczysz w 2014 roku i oczywiście weny i więcej tak cudownych opowiadań !!
    Zapraszam do mnie :) http://the-vampire-diaries-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział.
    Szkoda mi było Charlotte, Rebekah to ździra (przepraszam z słowo) dobrze, że Klaus wbił jej sztylet w serce, należało jej się.
    Płakać mi się chciało, jak Damon uronił łzę. :(
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie pojawił się nowy rozdział :)
    Zapraszam na mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
    Szczęśliwego Nowego roku ;*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na 3 nn:
    http://damonelenaa.blogspot.com/
    http://lovemedelena.blogspot.com/
    http://tvd-ourhistory.blogspot.com/ <------ tego bloga prowadzę razem z moją BF.
    I zapraszam Cię na mojego nowego bloga:
    http://klaroline-love-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń