Charlotte
Chciałam by moja ciotka umierała w męczarniach, nie chciałam by miała szybką i mało bolącą śmierć. Musiała zapłacić za to co zrobiła Sophie. W wampirzym tempie pojawiłam się przed nią i ni stąd ni zowąd kopnęłam ją w brzuch, niestety ona nawet nie drgnęła. Złapała mnie za koszulkę i rzuciła mną o ścianę jak jakąś niepotrzebną do szczęścia nikomu rzeczą. Podniosłam się szybciutko i wściekła złapałam za krzesło, które stało obok mnie, wyrwałam z niego nogę i przełamałam ją na pół. Ostry koniec wycelowałam w Rebekah i rzuciłam go w nią. Złapała go i odrzuciła w moją stronę, pewnie nie przewidziała tego, że ja również go złapię. Mój ojciec i wujek stali i tylko obserwowali, żaden z nich nie miał na razie zamiaru nas rozdzielać.
Postanowiłam, że zakończę tą zabawę w zbijaka. Podbiegłam do pierwotnej i wtedy się zaczęło. Ja uderzyłam ją z zaskoczenia w twarz, a ona mnie w brzuch. Złapałam ją za bluzkę i przycisnęłam do ściany, ale stara jędza złapała mnie za szyję i podniosła do góry. Stopami nie dosięgałam podłogi.
Blondynka ściskała swoją rękę coraz mocniej i mocniej, powoli przestawałam oddychać. Położyłam swoje dłonie na jej ręce, próbowałam poluźnić jej uścisk, ale niestety nie dałam rady. Była ode mnie silniejsza, ale ja nie miałam zamiaru się poddać tak łatwo. Podciągnęłam nogę delikatnie do góry i kopnęłam ją z całej siły, musiała ją to trochę zaboleć bo popuściła uścisk. Korzystając z okazji złapałam ją za nadgarstek i wykręciłam go w drugą stronę. Beka jęknęła z bólu, chyba jej cierpliwość do mnie dobiegła końca ponieważ jej oczy poczerwieniały, a kły wydłużyły się.
- Koniec zabawy!!!
Wrzasnęła i podniosła kawałek nogi od krzesła, którą wcześniej się rzucałyśmy. Wiedziałam, że teraz tylko jedna z nas wyjdzie z tego cało. Kiedy wampirzyca ruszyła na mnie przygotowałam się na najgorsze. Tak jak myślałam pierwotna popchnęła mnie na ścinę, po czym ponownie złapała mnie za szyje. Zaśmiała się kpiąco i pokręciła głową.
- Wy sobowtóry zawsze byłyście i będziecie słabe.
Powiedziała podnosząc dłoń z prowizorycznym kołkiem do góry.
- Jeszcze pożałujesz tych słów.
Warknęłam i ni stąd ni zowąd wyrwałam jej kołek. Tego się pewnie nie spodziewała, ale nie czekając na jakąkolwiek jej reakcję wbiłam jej go tylko dwa centymetry od serca. Wiedziałam, że to nie zabiłoby pierwotnego, ale na pewno ją to zabolało w jakimś tam stopniu.
Klaus
Przyglądałem się walce Charlotte i Rebekah uważnie, nie chciałem by mojej córce coś się stało. Nie interweniowałem i zabroniłem też to robić Elijah. Był niezadowolony z tego faktu, ale musi zrozumieć, że one same muszą załatwić tą sprawę. Podobało mi się jak brunetka wbiła kołek w moją siostrę, była przebiegła tak samo jak ja. Moja krew, moja krew. Oczywiście gdyby sprawy zaszły za daleko od razu przyprowadził bym blondynkę do porządku, powinna wiedzieć, że stawianie się mi grodzi uśpieniem na siedemdziesiąt, a nawet czterysta lat.
Pierwotna wyciągnęła z siebie drewno i złowrogo popatrzyła na Charlotte, która nie spuszczała z niej wzroku. Nie odwróciła się do przeciwnika plecami i bardzo dobrze. Poza tym jej taktyka była mi bardzo znana, Elijah walczyk dokładnie tak samo. Nauczył ją swoich sztuczek i metod. Kiedy Beka doszła do siebie rzuciła się z kłami na młodą. Ta uniknęła jej ataku, ale zaraz nastąpił następny, który nieco mnie wkurzył. Blondynka złapała brunetkę za bluzkę i rzuciła nią w okno. Wampirzyca wypadła przez nie, ale szybko się pozbierała.
- Przerwijmy to Niklaus.
- Nie ma mowy.
Popatrzyłem się na starszego brata, który robił już krok do przodu. Stanąłem przed nim i nie pozwoliłem mu przejść. W tym samym czasie Pierce pokiereszowana od szkła wyszczerzyła kły i sam nie wiem w jaki sposób wbiła jej w szyję swojej ciotki, która zszokowana tym zajściem zaczęła wrzeszczeć i odsuwać od siebie młodą. Rany, które miała na sobie brunetka już całkowicie zanikały, gdy Rebekah w końcu odepchnęła ją od siebie ujrzała nie krwiste, ale czarne jak otchłań oczy. Teraz moja córka ani trochę nie przypominała wampira, tylko demona z piekła rodem.
- Czym Ty do cholery jesteś!
Rana, którą miała na szyi moja siostra stawała się czarna i w ogóle nie chciała się goić.
- Coś Ty mi zrobiła!!
Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem. Nigdy nie wierzyłem w przepowiednie, ale teraz zdałem sobie sprawę, że one naprawdę istnieją.
- To będzie Cię boleć jak cholera i zabijać powoli, powoli aż w końcu nie wytrzymasz i sama się zabijesz.
- Nas nie można zabić!
Charlotte zaśmiała się kpiąco i spoglądnęła na mnie i Elijaha. Ja i on staliśmy jak wmurowani, nie wiedzieliśmy co mamy powiedzieć i co zrobić. Z tego zawieszenia wyrwał nas Michael, który w końcu przestał płakać nad ciałem swojej martwej narzeczonej.
Michael
Przegapiłem większość walki, ale cieszyłem się, że ta suka Rebekah w końcu dostanie za swoje. Nie wiedziałem, że Charlotte umie coś takiego, ale teraz to mnie akurat nie obchodziło. Zemsta była ważniejsza niż dziwne moce Panienki Pierce. Podszedłem do blondynki i spoglądnąłem na nią wściekle.
- Powinnaś zdechnąć i już nigdy się nie obudzić suko!
Wrzasnąłem rozpaczliwie i nie wracając uwagi na to co może stać się później ze mną uderzyłem ją w twarz. Nie mogłem się powstrzymać to było silniejsze ode mnie.
- Widzę, że spieszno Ci do narzeczonej.
Warknęła i gdy chciała wstać nie mogła. To co zrobiła jej Charlotte osłabiło ją i powoli zabijało. Dotarło do mnie dopiero teraz, że przepowiednia o której powiedział mi Elijah w dniu urodzin dziewczyny może być jednak prawdą, mimo że ani ja ani on w nią nigdy nie wierzyliśmy. Gdy chciałem już coś powiedzieć do akcji wkroczył najstarszy z rodziny pierwotnych.
Elijah
Jednak prawdę mówiła moja świętej pamięci matka. Wiedziała, że dziecko Klausa i Katherine będzie w stanie zabić najpotężniejszą hybrydę na świcie i nas pierwotnych.
"Przeklęte to dziecko będzie Elijah, będzie w stanie zabić każdą nadprzyrodzoną istotę, która wejdzie jej w drogę. Musimy ją zabić gdy tylko się urodzi!"
Pamiętam każde słowo, które wypowiedziała moja rodzicielka na temat Charlotte. Nie wierzyłem jej i wraz z Klausem nie chcieliśmy jej śmierć. Może i on nie był w stanie jej wychować, ale nie chciałby umarła, kochał ją i zapewne zawsze będzie kochać.
- Charlotte proszę Cię oszczędź swoją ciotkę.
Stanąłem na przeciwko niej i mówiłem powoli i spokojnie. Nie chciałem bardziej jej zdenerwować.
- Nie mam mowy! Musi zapłacić za to co zrobiła.
Oczy wampirzycy wróciły do norny, ale jej nastawienie się nie zmieniło. Chciała śmierci Rebekah, nie potrafiła jej odpuścić.
- Zrób to dla mnie.
Popatrzyła się na mnie i kiedy chciała mi odmówić położyłem dłoń na jej policzku i spojrzałem jej głęboko w oczy. Mimo wszystko Rebekah była moją siostrą i nie chciałem jej śmierci.
- Proszę.
Szepnąłem w dalszym ciągu się w nią wpatrując. Dłuższą chwilę się zastanawiała, ale w końcu przytaknęła i odsunęła się ode mnie. Ruszyła leniwie w stronę blondynki.
Rebekah
Jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiego bólu. Nie wiedziałam jakim cudem ona potrafi zadać nam takie katusze i na końcu nas uśmiercić. Było to straszne i już nigdy nie chce tego czuć. Cieszyłam się, że Elijah namówił ją do pomocy mi, ale to nie zmieni faktu, że nigdy jej tego nie wybaczę. Będę dla niej wstrętną ciotką, ja i ona na pewnie nie zostaniemy przyjaciółkami, a tym bardziej kochającą się rodziną.
- Pospiesz się ja tu umieram.
Popatrzyłam się na nią, a ona przewróciła oczami i zignorowała mnie. Nie cierpiałam jak ktoś mnie olewa. Bez słowa Charlotte nacięła swój nadgarstek, po czym podsunęła go pod moje usta. Wbiłam kły w ranę, którą sama sobie zrobiła i zaczęłam pić. Jej krew smakowała zupełnie inaczej niż krew człowieka i wampira. Była inna, jedyna w swoim rodzaju, mogłabym ją pić w nieskończoność, ale niestety brunetka po czterech małych łykach zabrała swój nadgarstek i odeszła ode mnie.
Ugryzienie na szyi zaczęło znikać wraz z bólem, który przynosił. Wszystko wracało do normy, a może jednak i nie. Krew sobowtóra była tak idealna, że nie mogłam przestać o niej myśleć, chciałam więcej i więcej. To było silniejsze ode mnie, musiałam napić się jej ponownie, dlatego też w wampirzym tempie rzuciłam się dziewczynie do szyi.
Klaus
Gdy już myślałem, że dziewczyny darzą sobie spokój i już nigdy nie dojdzie między nimi do bójki pomyliłem się. Rebekah jak szalona rzuciła się na Charlotte i chciała wbić swoje kły w jej szyje, ale niestety nie udało jej się to. W ostatniej chwili złapałem blondynkę za włosy i odciągnąłem od córki, która popatrzyła się na ciotkę złowieszczo i ponownie wystawiła kły.
- Jak tym razem Cię ugryzę to...
Nie dałem jej skończyć.
- Nigdy więcej nie dotkniesz mojej córki zrozumiałaś?!
Krzyknąłem, po czym puściłem jej włosy i objąłem ramieniem brunetkę z która chyba musiałem poważnie porozmawiać o dzisiejszym zajściu. Musiała wiedzieć jaką mocą dysponuje.
- Ale jej krew... Próbowałeś ją kiedyś?
Nie słuchałem już mojej siostry. Jak zawsze plotła bzdury tylko po to by ją wysłuchać.
- Elijah zabierz stąd Rebekah ja wrócę później z Charlotte.
Starszy brat kiwną głową i złapał pierwotną za ramię. Po jakiejś chwili opuścili pole bitwy. Salon wyglądał jak po przejściu huraganu.
- Musimy porozmawiać.
Popatrzyłem na nią z uśmiechem na twarzy.
Charlotte
Od kiedy tylko pamiętam zdawałam sobie sprawę z tego, że nie byłam tylko zwykłym wampirem. Już nie raz zdarzyło mi się nie panować nad sobą. Ugryzienie Rebekah było spowodowane wściekłością i żalem, dlatego też nim zdążyłam nad sobą zapanować ona miała już czarny zabijający ją ślad na szyi.
- Chcesz porozmawiać o mojej inności?
Zapytałam spoglądając na niego kątem oka.
- Tak.
Zrobiła parę kroków w przód i zatrzymał się na przeciwko schodów. Wyciągnął dłoń do przodu i kazał mi iść pierwszej, ale ja nie ruszyłam się z miejsca ponieważ zobaczyłam siedzącego na krześle w kuchni Michaela. Cały czas mieszał krew z alkoholem, był załamany, a ja musiałam mu pomóc.
- Poczekaj muszę z nim porozmawiać.
Oznajmiłam i ruszyłam w stronę swojego przyjaciela, który podniósł delikatnie głowę i popatrzyła na mnie smutno. Bez zastanowienia podbiegłam do niego i go przytuliłam, potrzebował tego.
- Ja chce o tym zapomnieć Charlotte, ja nie chce cierpieć do końca moich dni.
Szepnął mi do ucha, a po jego policzkach poleciały łzy.
- Wszystko będzie dobrze Michael, przejdziemy przez to razem.
Zaczęłam głaskać go dłonią po plecach, ale on odsunął się ode mnie. Jego wyraz twarzy ze smutnego zmienił się w poważny.
- Ty nie wiesz jak to jest stracić ukochaną osobę więc nie gadaj bzdur. Nigdy już nie będzie dobrze!
Wstał i skierował się w stronę mojego ojca, po czym staną przed nim i bez niczego powiedział.
- Wymarz mi Sophie z pamięci.
Zaskoczyło mnie to zdanie, nie spodziewałam się, że Michael będzie chciał zrobić coś tak okrutnego sobie. Nie rozumiałam go chociaż chciałam zrozumieć.
- Nie możesz tego zrobić Michael! Nie, nie, nie!
Krzyczałam do niego, ale on nawet się na mnie nie spojrzał. Był pewien swojego zdania i chciałby Klaus pomógł mu przestać cierpieć. Tato przysunął się do bruneta i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Tato nie!
Ruszyłam w ich stronę, ale ojciec podniósł rękę i kazał mi stać w miejscu.
- Musisz go zrozumieć.
Powiedział po czym znowu wpatrywał się w oczy mojego przyjaciela. Jego źrenice rozszerzyły się, zaczął hipnozę.
- Zapomnisz o Sophie i nie będziesz czuł bólu straty. Nigdy nie poznałeś Sophie, zawsze byłeś tylko Ty i Charlotte, nikt więcej.
Minęły dosłownie dwie sekundy i Michael stał się taki sam jak kiedyś. Uśmiechnięty i wesoły, nie cierpiał.
Stałam i patrzyłam się na niego delikatnie się uśmiechając. On zaś podszedł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i poczochrał mnie dłonią po włosach.
- Czemu masz taką minę Kochanie?
Puścił mi oczko i szturchnął delikatnie palcem w ramię.
- To nic takiego, muszę porozmawiać z tatą.
Uśmiechnęłam się nikle i ruszyłam w stronę ojca.
- Charlotte a co tu się stało?
- To długa historia Michael.
Zachichotałam sztucznie i weszłam na górę.
Klaus
Gdy weszliśmy do jej pokoju uświadomiłem sobie, że ktoś nas obserwuje, ale dobrze wiedziałem kim ten osobnik jest, pewnie przyszedł spotkać się z moją córką. Zauważyłem, że Charlotte tez to poczuła, ale nic nie powiedziała tylko otworzyła drzwi na balkon i uśmiechnęła się szeroko.
- Długo tu jesteś?
Zapytała, a po chwili do pomieszczenia wszedł sławny pan Damon Salvatore. Nie ucieszyłem się na jego widok, dlatego też kiwnąłem tylko głową na znak przywitania i usiadłem na skraju łóżka.
- Dopiero przyszedłem.
Oznajmił wampir wpatrzony w brunetkę jak w obrazek.
- Nie przychodzisz w porę, chciałem porozmawiać z córką w cztery oczy.
Miałem nadzieję, że po tych słowach wyjdzie, ale jak to mówią nadzieja matką głupich. Damon zamiast wyjść usiadła na wielkim fioletowym podwieszanym fotelu i przyglądał mi się uważnie.
- Rozmawiajcie, my nie mamy przed sobą tajemnic.
Uśmiechnął się cwanie i czekał na mój ruch. Nie chciałem przy Charlotte się z nim kłócić i w najgorszym wypadku trochę poszarpać. Postanowiłem, że przejdę do rzeczy, wampirzycy nie przeszkadzała obecność swojego chłopaka bo chyba już są razem skoro wtedy ze sobą "przegadali" całą noc.
- Pewnie już nie raz zastanawiałaś się, dlaczego masz niektóre zdolności inne niż normalne wampiry. Kiedy Katherine zaszła w ciąże pewna czarownica gdy dotknęła jej brzucha powiedziała, że jesteś przeklęta, że zabijesz wszystkie nadprzyrodzone istoty na tej ziemi, że będziesz w stanie zabić i nas pierwotnych, których nie da się zabić.
Charlotte, która siedziała z Damonem na tym ogromnym fotelu słuchali mnie uważnie. Po minie mojej córki wiedziałem, że jest ciekawa tego co powiem dalej.
- Więc mówisz, że ona może zabić was bez mrugnięcia okiem gdy tylko ją wkurzycie?
Jak zwykle wampir nie wytrzymał i się wtrącił.
- Tak.
Odpowiedziałem i zacząłem kończyć swoją opowieść.
- Moja matka była potężną czarownicą i to ona to przewidziała, chciała byśmy zabili Cię w dniu urodzin, ale nie zgodziliśmy się na to. Ja nie byłem w stanie Cię wychować, ale mimo wszystko jesteś moją córką i nigdy nie pozwoliłbym Ci zrobić krzywdy.
Uśmiechnąłem się delikatnie do niej, a ona wstała i skierowała się w moją stronę. Wstałem z łóżka i kiedy stała już przede mną wtuliłem ją w siebie. Od kiedy tylko ją ujrzałem chciałem to zrobić.
- Kocham Cię Charlotte.
Powiedziałem to z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wiem tato.
Staliśmy tak przez dłuższa chwilę, aż w końcu Damon postanowił nas rozdzielić.
- Starczy tych czułości rodzinnych.
Popatrzyłem na niego złowrogo, ale wcale się tego nie bał. Złapał wampirzyce za rękę i pociągnął do siebie.
- Tatulku już czas na Ciebie. Teraz ja muszę porozmawiać z Charlotte.
- Jak skończysz z nim wróć do domu.
- Tu jest mój dom.
Odpowiedziała pewnie, ja zaś postanowiłem, że za nim wyjedziemy z Mystic Fall zamieszkamy razem jeszcze i tu.
- Od dziś Ty i Michael mieszkacie u mnie. W końcu jesteś Mikaelson i w naszej rodzinnej posiadłości jest Twoje miejsce.
Kiwnęła głową na znak, że przyjdzie, ale za chwile powiedziała mi telepatycznie, że nie obiecuje, że w nocy się tam zjawi. Ja przyjąłem to do wiadomości i wyszedłem.
Damon
Byłem w szoku kiedy Charlotte opowiedziała mi o całym zajściu z Rebekah, była strasznie przygnębiona gdy wspominała o Sophie, ale martwiła się też Michaelem, który postanowił zapomnieć o swojej miłości. Nie pamięta jej i nie cierpi. Za to moja ukochana pamięta i cierpi.
- Przykro mi z powodu Sophie.
Przytuliłem ją mocno do siebie i zacząłem delikatnie głaskać po włosach. Wtuliła się we mnie, wiedziałem, że przy mnie czuje się bezpieczna i choć trochę zapomina o wszystkich troskach.
Nie miałem zamiaru puścić jej, chciałem by ta chwila trwała wiecznie. Chciałem być przy niej i chciałem również przejąć na siebie połowę jej cierpienia. Nie chciałem by radziła sobie z tym sama, ma mnie i zawsze będzie miała.
- Kocham Cię Damon.
Szepnęła i wtuliła się we mnie bardziej. Ja zaś złapałem jej podbródek i popatrzyłem jej głęboko w oczy.
- Ja Ciebie też.
Chciałem ją pocałować, ale zauważyłem, że coś jej nie tak. Wpatrywała się we mnie tak jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak.
- O co chodzi?
Zapytałem zastanawiając się co jest nie tak.
- Ja boje się Damon, że Cię kiedyś stracę tak jak Michael Sophie.
Gdy to usłyszałem położyłem swoją dłoń na jej policzku i uśmiechnąłem się do niej czule. Ona zaś paczyła się na mnie jakby wiedziała mnie ostatni raz.
- Nigdy mnie nie stracisz rozumiesz nigdy.
Przysunąłem jej twarz do mojej twarzy i delikatnie wbiłem swoje wargi w jej. Odwzajemniła mój namiętny pocałunek. Kochaliśmy się i kochać będziemy już zawsze.
Rozpisałam się jak nigdy, wena mi sprzyja co mnie bardzo cieszy. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. To jest chyba mój najdłuższy rozdział... :) Życzę wam miłego czytania i serdecznie was kochani pozdrawiam. :D
Jeśli macie jakieś pytania możecie je zadać w zakładce ZAPYTAJ NAS.
Skazana Na Rocka
Zapraszam do siebie! http://druganaturaannie.blogspot.com/ Dopiero, 8 rozdziałów, mam nadzieję, że będziesz chciała zajrzeć, i Ci się spodoba!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych rozdziałów jakie napisałaś :D Podoba mi się relacja Charlotte-Klaus ;) Zapraszam do mnie na nowo otwartego o TVD bloga www.bloody-sunrise.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJezu rozjebałaś system tym rozdziałem !! SUPER SUPER SUPER !!!
OdpowiedzUsuńNa prawdę jestem zachwycona tym rozdziałem <33
Pozdrawiam :*
Świetny aż mi słów zabrakło , a prawie nigdy mi się to nie zdarza . Bitwo wyszła ci świetnie . Ale z Kalusa fajny tatusiek . :) Końcowa scena Charlotte i Damona aw kocham <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nn
Pozdrawiam i życzę dużo weny !
łał... długi i piękny....
OdpowiedzUsuńScena Deleny... aww ;*
oddaj mi twój talent!!
Pozdrawiam, zadelenowana
O rany ! Świetny rozdział. Charlotte taka niebezpieczna, w pewnym momencie myślałam, że już serio będzie po Rebakah...mimo, że jest suką to byłoby mi jej szkoda. Już to pewnie kiedyś pisałam, ale Klaus jako tatuś jest genialny. Zgadzam się z poprzedniczkami, końcowa scena urzekająca ! Damon i Charlotte są tacy słodcy, a zarazem smutni (?).. Cóż pięknie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
zapraszam do siebie na nn
OdpowiedzUsuńlove-only-you.blog.pl
Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było. Wszystkie rozdziały są mega! Opisy są boskie, a sceny Damona i Charlotte po prostu <3 Życzę weny!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na zakończenie mojego opowiadania http://szkolamagow.blogspot.com
świetne opowiadanie :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : againsttheyou.blogspot.com
u mnie nn :D
OdpowiedzUsuńhttp://tvdopowiadanie.blog.pl/
Hej, zaczęłaś czytać moje i koleżanki opowiadanie o 1D i myślałam, że miło by było, gdybym poinformowała o pierwszym rozdziale :) Było to tak dawno i mam nadzieję, że przez nieobecność nas nie opuścisz :)
OdpowiedzUsuńhttp://sink-in-your-eyes.blogspot.com
A oto mała zachęta...
" - W porządku – odrzekł i ruszył swoją drogą. Ja tylko stałem osłupiały, ten kot! Ten kot tak bardzo przypominał mi owego mężczyznę!
- Loui, Lou? Jesteś tam?! – ocknąłem się słysząc głos Eveline. "
Tak krótko ?
OdpowiedzUsuńOk Zaczynam
Walka Rebeki i Charlotte - Megga :D
Moce Charlotte o.O Ale jak ? Ona ? hmmm mam dużo pytań do :D
Fajny pomysł z tą klątwa :3
W sumie to dobrze że Klaus wymazał pamięć Michaelowi .. nie będzie tyle cierpieć
No i Damon i Charlotte <3 Kocham ich :D Na końcu aż mi się łezka zakręciła <3 ahh
Fantstic :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
Wesołych Świąt i Udanego Sylwestra :)
Charlotte i Damon <3 *.*
OdpowiedzUsuńświetne!!
przy okazji informuję o nowych rozdziałach :*
http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/
Rozdział cudo! Brak mi słów i nie wiem co mam napisać aby miało sens.
OdpowiedzUsuńCharlotte i Damon :) uwielbiam ich.
Fajny pomysł z klątwą. Czekam na nn.
Zapraszam też do mnie na nowy.
Wesołych Świąt życzę!
Witam :) Wracam z nowym rozdziałem. Zapraszam do czytania. Pojawiły się retrospekcje!
OdpowiedzUsuńmysticfallskrainamarzen.blogspot.com
Pozdrawiam ;* i Wesołych Świąt
Hej! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nn :)
klaroline-love.blogspot.com