niedziela, 1 września 2013

Rozdział 11

Caroline

     Chciałam się dowiedzieć za wszelką cenę, dlaczego bracia Mikaelson się o nią kłócą. Przecież jest tylko sobowtórem i nikim innym. Kiedy brunetka zaprosiła mnie do dość małego salonu usiadłam na kanapie. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i zarzuciłam nogę na nogę. Ona zaś usiadła na przeciwko mnie i czekała, aż się odezwę. Nie miałam zamiaru owijać w bawełnę, to nie w moim stylu.
- Czemu Klaus i Elijah się o Ciebie kłócą?
Zapytałam uważnie jej się przyglądając. Wampirzyca pokręciła głową i zachichotała.
- Nie powiedział Ci?
Czego niby miał mi nie powiedzieć? Klaus nie ma przecież przede mną tajemnic.
- O czym?
Zainteresowana spoglądnęłam na nią.
- Nie powiem Ci skoro on tego nie zrobił.
Rzuciła od niechcenia, cholernie przypominała Katherine, dlatego też patrzenie na nią sprawiało, że czułam się dziwnie. Te bujne loki i ciemny makijaż sprawiały, że się jej bałam tak jak Kat.
- Skoro nie chcesz to nie mów i tak się dowiem o co chodzi.
Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia. Charlotte nawet nie ruszyła się z miejsca, była strasznie rozbawiona faktem, że mój narzeczony ma tajemnice. Odwróciłam się na pięcie i w wampirzym tempie podbiegłam do niej.
- Klaus jest mój więc trzymaj te skopiowane łapy przy sobie.
Moje rysy twarzy wyostrzyły się, chciałam ją nastraszyć.
- Odsuń się barbie!
Wstała, stałyśmy teraz twarzą w twarz. Byłam strasznie zazdrosna o pierwotnego, a przez myśl przeleciała mi jedna rzecz kiedy usłyszałam jak Klaus mówi, że Charlotte należy tylko i wyłącznie do niego.
- Ostrzegam Cię nieudany sobowtórze swojej matki.
Odsunęłam się od niej i ponownie skierowałam w stronę drzwi.
- Łączy mnie z nim więcej niż mogłabyś sobie blondyneczko wyobrazić.
Zignorowałam jej słowa i wyszłam, trzasnęłam drzwiami i zaczęłam przeklinać pod nosem. Byłam wściekła.


Klaus

    Byłem w trakcie przygotowań do jutrzejszej niespodzianki dla mojej ukochanej narzeczonej i córki. Chciałem by się do siebie zbliżyły, w końcu za niedługo będziemy rodziną. Kiedy ustalałem wszystko z Elijah do ogrodu wpadła wściekła Caroline. Popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem, po czym poprosiła mojego brata by zostawił nas samych. On jedynie kiwnął głową i odszedł. Blondynka stanęła naprzeciwko mnie, nie ukrywała, że jest na mnie zła.
- Coś się stało?
Zapytałem przyglądając się jej. Wzięła głęboki wdech by się trochę uspokoić.
- Zdradzasz mnie?
Wrzasnęła zaciskając dłonie w pięść.
- Co?
Zdziwiłem się jak nigdy do tych czas. Skąd jej przyszło do głowy, że ją zdradzam? Nigdy przecież bym jej tego nie zrobił.
- Słyszałam jak się kłócisz z Elijahem o tego sobowtóra. Powiedziałeś, że ona jest Twoja!
Czy kobiety uwielbiają wymyślać takie historyjki? Nie wie o co chodzi o oskarża mnie o zdradę. Nie wytrzymam zaraz.
- Kochanie nie zdradzam Cię, a jeśli chodzi o Charlotte wszystkiego dowiesz się jutro wieczorem.
Popatrzyłem na nią delikatnie się uśmiechając.
- Jutro? Nie możesz powiedzieć mi od razu?
- Nie.
Pokręciłem głową, a ona zaś popatrzyła się na mnie poważnie. Nie była zadowolona z faktu, że musi czekać aż do jutra.


Charlotte

     Po rozmowie z Caroline udałam się do braci Salvatore. Chciałam się wygadać i oczywiście stęskniłam się za Damonem. Pierwszy raz w życiu czułam się jakbym unosiła się nad ziemią. Gdy stałam już przed drzwiami z zamiarem zapukania w nie one się otworzyły. Ujrzałam w nich Stefana, który jak zawsze uśmiechał się od ucha do ucha.
- Cześć.
Przywitałam się, on zaś odpowiedział mi i wciągnął mnie do środka. Zachowywał się jakbyśmy znali się dobre trzy lata, a nie trzy tygodnie.
- Jest Damon?
Zapytałam rozglądając się po salonie.
- Nie ma, myślałem, że poszedł do Ciebie.
Westchnęłam cicho pod nosem. Całkiem możliwe, że się minęliśmy, w końcu dziś dla odmiany przyjechałam autem. Usadowiłam się na czarnej skórzanej kanapie, miałam zamiar na niego poczekać.
- Napijesz się czegoś?
- Jasne.
Podszedł do barku, nawet nie pytając się o trunek, który lubię. Wyjął dwie szklanki i polał nam burbonu za którym osobiście nie przepadałam.
- Wiem, że lubisz burbon.
Podał mi szklankę i usiadł. Nie lubiłam tego alkoholu i lubić nie będę.
- Wolę whisky.
Skrzywiłam się i upiłam mały łyczek. Stefano widział we mnie Elenę, dlatego też uważał, że lubię te same rzeczy co ona.
- Dobrze pamiętam, że go lubisz E...
Nie dokończył i zamarł patrząc się na mnie. Odstawiłam szklankę na stole i pokręciłam głową.
- Nie jestem Eleną.
Warknęłam i udałam się w stronę wyjścia. Ni stąd ni zowąd drogę zagrodził mi młodszy Salvatore.
- Wybacz jak nie chciałem.
Przewróciłam oczami i ominęłam go. Nie chciałam by kojarzono mnie z Eleną lub Katherine.
- Przepraszam!
Krzyknął za mną, a ja stanęłam i spoglądnęłam na niego za prawego ramienia.
- Nie ma sprawy.
Zniknęłam mu z pola widzenia.

 Damon

    Słyszałem całą rozmowę mojej luby z głupkiem, który niestety jest moim bratem. Jak to mówią rodziny się nie wybiera, chociaż pewnie większość tak jak ja wolałaby ją sobie wybrać. Zszedłem na dół chichocząc pod nosem.
- Myślałem, że Ci przywali.
Zaśmiałem się opierając o futrynę drzwi.
- Zamknij się.
Powiedział oburzony Stefano popijając mój kochany trunek.
- Więc mówiłeś, że chcesz się o nią starać? No bracie niezły początek.
Śmiałem się jak głupi z niego. To było tak bardzo zabawne.
- Powiedziałem zamknij się Damon.
- Nie denerwuj się tak bo Ci ta ogromna żyłka na czole strzeli.
Uradowany poszedłem do piwnicy po torebeczkę z krwią.

Charlotte

     Nie wiem ile czasu straciłam na picie w Grillu, w gruncie rzeczy nie spotkałam dzisiaj Damona za którym bardzo się tęskniłam. W sumie nie jesteśmy oficjalnie razem, więc ani jak ani on nie dzwoniliśmy do siebie. Ja jestem zdania, że to facet powinien się starać, a nie kobieta. Zamawiając ósmego już drinka i flirtując z młodziutkim barmanem nie wiedziałam kiedy wybiła godzina dwudziesta trzecia. Czas wracać do domu i trochę wytrzeźwieć i zjeść. Zapłaciłam i chwiejnym krokiem opuściłam bar. Nie miałam zamiaru wracać pieszo, wrócę samochodem i koniec kropka. Idąc i mamrocząc coś pod nosem nawet nie wyczułam, że ktoś mnie śledzi. Gdy podniosłam głowę do góry ujrzałam kobietę, która bez namysłu złapała mnie za szyję i przycisnęła do jakiegoś auta.
- Przecież Ty nie żyjesz zdziro.
Zaczęła zaciskać swoją dłoń, chciałam ją odepchnąć, ale była silniejsza ode mnie. Powoli brakowało mi tchu, dusiłam się. Wampirzyca wyszczerzyła swoje kły by mnie wypompować z krwi, ale kiedy chciała wbić je w moje ciało, ktoś jej w tym przeszkodził. Złapał za szyję i przycisnął do samochodu.
- Nigdy więcej jej nie dotykaj!
Krzyknął mój anioł stróż, który zawsze pojawiał się gdy byłam w potrzebie.


- Elijah.
Powiedziała zaskoczona kobieta, raczej się go tu nie spodziewała.
- Nic Ci nie jest?
Zapytał w dalszym ciągu trzymając blondynkę za szyję. Widziałam w jego oczach, że bał się o mnie, najwidoczniej widział, że nie dałabym jej rady.
- Nie.
Mruknęłam oddychając ciężko. Pierwotny puścił kobietę i zbliżył się do mnie, przejechał dłonią po moich włosach i przytulił do siebie. Chciałbym czuła się bezpiecznie.
- Bronisz swoją kochaną Katherine? Poza tym jakim cudem ona znowu jest wampirem.
Spoglądnęłam na nią kątem oka. Jej wyraz twarzy nie zdradzał żadnych emocji.
- Rebekah to jest Charlotte, córka Katherine i Klausa.
Zaśmiała się kpiąco gdy usłyszała słowa mężczyzny.
- Jaja sobie robisz? Klausa? Katherine to na pewno, wiesz puszczała się na prawo i lewo to bachora też przez przypadek sobie fundnęła.
Nie znałam swojej matki, ale nie pozwolę tej jędzy jej obrażać. Ni stąd ni zowąd odsunęłam się od Elijaha i w wampirzym tempie podbiegłam go niej. Zajęła śmianiem się nawet nie zareagowała kiedy złapałam ją za szyję i po kilku sekundach skręciłam jej kark. Opadła bezwładnie na ziemię.
- Charlotte!
Pokręcił głową niezadowolony wampir krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Mogła tak nie szczekać.
Język plątał mi się niemiłosiernie, alkohol coraz bardziej uderzał mi do głowy.
- Tak poza tym skąd ją znasz?
Pokazałam palcem na leżącą wampirzycę. Gdy nie pyskowała i nie trzymała mnie za szyję wyglądała na dość miłą osóbkę.
- To moja siostra.
Oznajmił, a ja zrobiłam oczy jak pięć złoty.
- To niby moja ciotka?
Uniosłam jedną brew do góry. Elijah mówił mi, że ma brata i siostrę, ale zawsze wyobrażałam sobie ją inaczej. W ogóle myślałam, że jego rodzeństwo jest takie jak on.
- Tak. Dasz radę wrócić sama do domu?
- Jasne.
Machnęłam mu na pożegnanie i ruszyłam w stronę domku. Wolałam by nie widział mnie prowadzącej w takim stanie.

Elijah 

    Trochę minęło za nim Rebekah odzyskała przytomność. Pewnie nie spodziewała się tego, że dzisiaj po raz pierwszy w życiu ktoś jej skręci kark, a nie ona komuś.
- Gdzie ta mała suka?
Zapytała zacierając dłonie. Ona zapamięta to sobie i nie odpuści, będzie chciała zemsty.
- Powiedziałem Ci już, że nigdy  więcej masz jej nie dotykać.
- Nie chrzań. Zapłaci mi za to co zrobiła.
Warknęła wrednie rozglądając się dookoła. Szukała jej i szukać pewnie nie przestanie.
- Charlotte jest córką Twojego brata, nie możesz jej skrzywdzić.
Powiedziałem stanowczo. Klaus nigdy by nie wybaczył siostrze gdyby coś zrobiła jego córce. Będę musiał mieć na nią oko.  
- Córką Klausa? Nigdy w to nie uwierzę.
Stała naprzeciwko mnie i chichotała. Myślała, że wciskam jej kit, ale zmieni zdanie gdy usłyszy to od Niklaus.


Charlotte 

      Nie dałam rady dojść nawet do łóżka, położyłam się na kanapie i wpatrywałam dłuższą chwilę w małą plamkę na suficie. Zastanawiałam się kiedy mój jakże kochany tatusiek znowu będzie chciał mnie zobaczyć. Rozmyślając o całej rodzinie Mikaelson sama nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

      Znów ten sam sen, stałam na środku salonu Salvatore. Przodem do kominka, a tyłem do schodów, które prowadziły na pierwsze piętro. Byłam ponownie ubrana w tą fioletową brzydką bluzkę i dość długawą miniówkę. Kiedy chciałam zrobić krok w przód nie mogłam, moje nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby były przyklejone do podłogi. Ponownie tak jak za pierwszym razem usłyszałam za sobą kroki, spoglądnęłam przez lewe ramię i ujrzałam moją matkę. Mam deja vu.
- Widzę, że poznałaś swojego ojca.
Uśmiechnęła się wrednie do mnie. Palcem jak za pierwszym razem przejechała po moich ramionach. Czułam się dziwnie w jej towarzystwie.
- Ja nie mam ojca.
- Oj masz kochaniutka i to bardzo przystojnego.
Zaśmiała się zarzucając swoje bujne loki do tyłu.
- Dlaczego przed nim uciekałaś?
Zapytałam.
- Ponieważ chciał wiedzieć gdzie jesteś, uważał, że Elijah mi powiedział.
- A powiedział?
Stałyśmy właśnie twarzą w twarz. Katherine zrobiła głupkowatą minę i odpowiedziała mi.
- Nie chciałam by mi mówił, nie interesowało mnie to.
Wzruszyła ramionami i zaczęła mnie omijać. Nic w niej matczynej miłości.


- No tak podobno interesowało Cię tylko puszczanie się po kątach.
Przewróciłam teatralnie oczami. Ona zaś długo nie myśląc złapała mnie za szyję i zaczęła podnosić w powietrzu.
- Nigdy więcej tak nie mów!
Krzyknęła i skręciła mi kark.

    Obudziłam się łapiąc gwałtownie powietrze, te sny mnie wykończą bez dwóch zdań. Miałam kiedyś zamiar powiedzieć o nich Elijah, ale doszłam do wniosku, że nie musi o nich wiedzieć. Wstałam z kanapy i udałam się na górę, postanowiłam się wykąpać. Nie miałam ochoty iść ponownie spać.

Rebekah 

    Całą noc rozmyślałam o tym co powiedział mi starszy brat. Nie wierzyłam w to, że Klaus ma córkę i to na dodatek z tą dziwką Katherine. Poza tym czemu ona wyglądała tak jak matka? To jest dziwne i ja oczekuję wyjaśnień i to natychmiast. Gdy usłyszałam, że ktoś kręci się na dole zbiegłam tam szybciutko. Ujrzawszy Klausa uśmiechnęłam się szeroko pod nosem, jego mina gdy mnie zobaczył była bezcenna. Obiecałam mu, że zajmę się wszystkim w Nowym Orleanie, ale nudziło mi się tam bez nich więc postanowiłam przyjechać.
- Rebekah co Ty tu robisz?
Uśmiechnął się do mnie, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Oparłam dłonie o biodra i przyglądałam się mu.


- Nudziło mi się tam samej.
Zrobiłam minę smutnego kotka.
- Mówiłem, że wrócę za niedługo.
- Znając Ciebie to potrwa o wiele dłużej.
Zawsze tak było gdy postanawiał jechać na "urlop". Mówił, że wróci za tydzień, a wracał za dwa w najgorszym wypadku za trzy.
- Komu kazałaś się zająć wszystkim?
- Marcel wszystkiego dopilnuje.
Wiedziałam, że jemu jako jedynemu na chwilę obecną można ufać.
- Oby.
Wampir złapał za telefon i zaczął gdzieś dzwonić. Najwidoczniej chciał się upewnić czy wszystko dobrze się w NO układa.

Charlotte 

     Po odświeżającej kąpieli chciałam napić się pysznej krwi zadzwonił mój telefon. Leniwie podeszłam do drewnianego stołu, który stał na środku salonu. Ujęłam w dłoń komórkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Oo Sophie!
Powiedziałam uradowana, chciałam by już wrócili do mnie. Bez nich życie wydawało się tak osamotnione. Ten dom był za duży jak dla jednej osoby.
- Charlotte nie zabijesz nas jak powiemy, że wrócimy za pięć dni dopiero?
Westchnęłam i pociągnęłam nosem udając, że płaczę. Tęskniłam za nimi.
- Nie zabiję, ale będę płakać.
Moja przyjaciółka roześmiała się. Doskonale wiedziała, że ja nie potrafię płakać, nigdy nie płakałam i raczej nigdy nie będę.
- Do zobaczenia Kochana.
Rozłączyła się jak zawsze nie czekając na moją odpowiedź. Odłożyłam mój kontakt ze światem na szafce i poszłam do kuchni. Myślałam, że w spokoju napiję się, ale niestety nie udało mi się to. Ktoś zapukał do drzwi, kiedy je otworzyłam nikogo już tam nie było. Rozglądnęłam się i zauważyłam leżącą na wycieraczce kopertę. Podniosłam ją, pisało na niej od Klausa.


Wróciłam do środka zastanawiając się czy mam ją otworzyć. Wpatrywałam się w nią dobre trzy minuty, aż w końcu otworzyłam i wyjęłam list.

Kochana Charlotte.
Chciałabym Cię zaprosić na bal, który odbędzie się dziś wieczorem o godzinie dwudziestej. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Kupiłem Ci suknię, którą przyniesie Ci później Jessica. Nie wiem czy przypadnie Ci do gustu, ale wybierałem ją parę ładnych godzin. 
                                                                              Kocham Cię, Klaus.

Kocham Cię? On myśli, że ja w to uwierzę? Wrzuciłam kopertę do kosza i upiłam dwa duże łyki życiodajnego płynu. Musiałam się zastanowić nad pójściem tam.

Stefan

    Gdy przeczytałem zaproszenie od pierwotnego uśmiechnąłem się. Wiedziałem kogo zaproszę na ten bal. Charlotte powinna się zgodzić pójść tam we mną, mam tylko nadzieję, że Damon nie wyprzedzi mnie i nie zaprosi jej pierwszy. Złapałem skórzaną kurtkę, która wisiała na wieszaku i szybkim krokiem opuściłem posiadłość. Oglądnąłem się za siebie i niechcący wpadłem w kogoś.
- Gdzie się wybierasz?
Zapytał czarnowłosy mężczyzna.
- Nie Twoja sprawa.
Ominąłem go i ruszyłem przed siebie.
- Czytałeś kopertę i lecisz do Charlotte.
Zaśmiał się i zastawił mi drogę swoim ciałem.
- Może.
Mruknąłem, a on złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu brunetki.
- Chodźmy razem.
Oznajmił rozbawiony.

Charlotte 

    Jessica postanowiła się ze mną nie spotykać, zostawiła suknie na ganku i uciekła. Może to i lepie, że nie musiałam jej oglądać. Nie przypadła mi go gustu i nie przepadałam za nią. Gdy otworzyłam dość sporę pudełko ujrzałam pięknie błyszczącą się suknie. Była ona brązowa z dodatkiem złotej nitki. Oczywiście mój ojciec zadbał również o dodatki, biżuteria była złota, a szpilki brązowe. Musiałam przyznać, że miał bardzo dobry gust i wiedział co spodoba się kobietą. Gdy wyciągnęłam ją uśmiechnęłam się pod nosem. Była długa aż do kostek, na górze miała gorset, który ładnie podkreśli moją figurę. Nie mogłam się na nią napatrzeć, szkoda by było się w niej nie pokazać. Z zachwytu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Odłożyłam sukienkę do pudełka i zamknęłam je. Nie chciałaby ktokolwiek ją widział. Otworzyłam drzwi i ujrzałam braci Salvatore.


- Cześć Kochanie.
Uśmiechnął się do mnie Damon, zaś jego brat kiwnął do mnie głową na przywitanie.
- Hej.
Uchyliłam szerzej drzwi by mogli wejść do środka, gdy to uczynili zamknęłam za nimi i zaprosiłam ich do jadalni. Nie spodziewałam się, że odwiedzą mnie oboje.
- Coś się stało?
Usiadłam na krześle przyglądając się im. Stefan stanął za mną i położył swoją dłoń na oparciu, a Damon stał naprzeciwko nas. Jego oczy wpatrzone były tylko i wyłącznie we mnie.
- Bo wiesz...
Zaczął Stefan, ale starszy brat go wyprzedził.
- Pójdziesz ze mną na ten bal u Klausa?
Zapytał uśmiechając się wrednie do blondyna.
- Pójdziesz ze mną?
Stefan nie został mu dłużny. Patrzeli się na siebie morderczo, żaden z nich nie chciał przegrać. Siedziałam się i zastanawiałam z którym mam pójść. Czekaj, czekaj po co ja się zastanawiam jak doskonale wiem, że chce iść z Damonem.
- Wiecie ja...
- Oj Stefan zaraz dostaniesz kosza.
- Nie Ty dostaniesz.
Młodszy w wampirzym tempie rzuciła się w stronę starszego, on zaś stanął za mną. Właśnie zamienili się miejscami i robili to dobre osiem minut. Znudzona postanowiłam im przerwać. Stanęłam pomiędzy nimi z skwaszoną miną.


- Idziemy we trójkę.
Powiedziałam stanowczo i popatrzyłam wpierw na Stefano, a potem na Damona.
- Nie zgadzam się.
- Nie masz nic do gadania.
Był niezadowolony z mojej decyzji, ale wiedziałam, że nie pozwoli mi iść samej z swoim bratem.
- Mnie to pasuje.
Uśmiechnął się do niego zadziornie blondyn, on odpowiedział tym samym. Miałam wrażenie, że rywalizują ze sobą.
- Spotkamy się na miejscu o dwudziestej.
Gestem dłoni kazałam im się zmywać. Musiałam się przygotować, a nie zostało mi już dużo czasu na to. Młodszy Salvatore wyszedł pierwszy, czarnowłosy stanął koło mnie i złapała mnie delikatnie za rękę. Spojrzałam na niego pytająco, a on jedynie pocałował mnie w policzek i odszedł. Gdy usłyszałam zamykające się drzwi przejechałam palcem po swoim policzku i uśmiechnęłam się. Uwielbiałam Damona i to, że nigdy nie byłam pewna co zaraz zamierza zrobić.

    Przygotowania do wieczoru poszły mi jak po maśle. Mój makijaż był w kolorze sukienki, włosy upięłam i zarzuciłam na lewą stronę. Kiedy ubrałam sukienkę i spoglądnęłam na lustro wyglądałam jak księżniczka. Nigdy do tych czas nie nosiłam takich rzeczy, mój pierwszy raz musiał być szałowy. Gotowa zeszłam na dół i ruszyłam w stronę auta.

Elijah 

   Moja kochana siostra stała przed posiadłością i mruczała coś pod nosem. Oparłem się o małą rzeźbę i przyglądałem się jej uważnie. Wyglądała rewelacyjnie w żółtej sukni, pasowała jej.
- Wyglądasz ślicznie.
Odparłem uśmiechając się szeroko.


- Dziękuję.
Skłoniła się, jej oczy błyszczały już dawno nie widziałem jej takiej.
- On naprawdę ma córkę.
Westchnęła cicho pod nosem, dalej nie mogła w to uwierzyć.
- Tak.
Przytaknąłem.
- Wyglądającą jak Elena i Katherine.
Nie powiedziałem nic, doszedłem do wniosku, że nie muszę.
- Przyzwyczaisz się.
Uśmiechnąłem się ponownie szeroko do niej.
- Ona pojedzie z nami do Nowego Orleanu?
- Nie wiem.
Wzruszyłem ramionami, nie byłem pewny czy będzie chciała jechać z Klausem.
- W sumie nie obchodzi mnie to.
Podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
- Chodźmy.
Kiwnąłem głowę i ruszyłem z nią na bal.

Klaus 

    Całe Mystic Fall postanowiło przyjść się zabawić. Nie znałem tu praktycznie nikogo, wszyscy poumierali, albo są tak starzy, że nie mają już na takie wieczory sił. Stałem i patrzyłem się w drzwi wejściowe, czekałem na jej pojawienie się. Dzisiaj postanowiłem oznajmić każdej osobie na tym zadupi, że ona jest moją córką. Mam nadzieję, że jak Caro to usłyszy to nie wybiegnie wściekła z domu. Czekałem, czekałem aż w końcu się doczekałem. Do pomieszczenia weszła Charlotte ubrana w sukienkę, którą dla niej wybrałem, wyglądała w niej rewelacyjnie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.


Kiedy chciałem do niej podejść Salvatore mnie wyprzedzili. Czemu oni zawsze muszą się kręcić koło sobowtórów?

Charlotte 


    Posiadłość mojego ojca była wypełniona ludźmi. Wszystko było upięte na ostatni guzik, musiałam przyznać, że na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się tak cudowne, takie bajeczne, że aż na twarzy pojawiał się malutki uśmiech. Widziałam jak oczy ludzi i mojego ojca były skierowane na mnie, dziwne uczucie. Stałam chwileczkę w miejscu obserwując wszystkich dookoła. Bracia Salvatore podeszli do mnie, Damon stanął po prawej, a Stefan po lewej. Z uśmiechem  użyczyli mi swoich ramion, a ja ochoczo przystałam na ich propozycję.
- Zabawmy się.
Stwierdził czarnowłosy.









Rozdział pisałam dwa dni, ale to nie z braku weny, tylko z braku czasu. Mam nadzieję, że wyszedł dobrze i będzie się wam podobał. Pozdrawiam wszystkie moje czytelniczki serdecznie i życzę wam miłego czytania. :D 
                                                                                                                             Skazana Na Rocka 

14 komentarzy:

  1. Rozdział rewelacja :) Dużo się dzieje a sceny Klaroline i Barci Salvatore z Charlotte miodzio :D Czekam na next . Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prześwietny rozdział :)
    Czasami wydaje mi się, że Charlotte jest bardziej podobna do matki niż się może wydawać np. podczas rozmowy z Caroline, normalnie druga Katherine. Ale i tak ją uwielbiam ^^
    Co do Rebekah, to ja też nie uwierzyłabym na początku,że Klaus może być ojcem Charlotte, to takie dziwne. O.o
    Jestem również bardzo ciekawa co oznaczają te sny z Kath, no i oczywiście jak zareaguje Caro, kiedy się dowie, że Klaus ma córkę.
    Bo coś nie wydaje, że przyjmie to tak po prostu. ;)
    Na koniec o braciach Salvatore, może się powtarzam, ale powiem to jeszcze raz. Stefan moim zdaniem nie ma co liczyć na związek z Char. (Mogę ją tak nazwać?)
    No i to chyba tyle.
    Życzę miłego roku szkolnego ;** ~Vittoria

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! Jaki długi ^.^
    Dużo się dzieje, ciekawe co oznaczają sny z Kath, ta akcja z przyciśnięciem do samochodu :)
    Bardzo fajnie ci wyszedł <3
    Pozdrawiam i całuję mocno :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nom rozdział super !! Noi długawy więc mnie to cieczy ! Sny Charlotte może się sprawdzą , Rebekah w tej pięknej sukni ! Mam nadzieje że nie wyjdzie tak jak w serialu że Damon prześpi się z Rebekah . Czekam na następny rozdziałek , ciekawi mnie akcja . Podrawiam twoje http://thevampirediaresdelena.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam chyba 5 rozdziałów! Nawet nie wiedziałam, ze tak długo mnie nie było u Ciebie, za co przepraszam :( Mam nadzieję, że się gniewasz.
    Rozdział genialny i długi na dodatek, super! Nie rozumiem tylko, dlaczego Elena poszła ze Stfanem i Damonem, skoro wiedziała, że chce iść z Damonem <3 , a Stefek myli ją sobie z Elką ;d Ja to bym się nawet nie zastanawiała :P Mam też nadzieję, że nie wyjedzie do NO, ale żeby pogodziła się z Klausem ;) No i żeby Caroline z nim nie zerwała, jak się dowie, bo nie bd ciekawie!
    Życzę dużo, dużo weny! :D <33

    Pozdrawiam,
    pepsi light z:
    http://true-story-of-delena-2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam rano na telefonie, ale oczywiście komentarz się nie dodał :P
    Poprawiłaś mi humor. Piszesz tak lekko, że chciałabym więcej i więcej. Śmieszy mnie zazdrość Caroline, pewnie się wkurzy albo zrobi jej się głupio, jak dowie się kim jest Charlotte. A Klaus taki kochany tatuś, heh, chętnie bym go przygarnęła. Oby ułożyło mi się i z Car, i z Charlotte :) Wkurza mnie Stefan, robi sobie nadzieję, myśląc, że co pojawi się u Charlotte a ta rzuci mu się w ramiona i od razu pójdzie z nim na bal, zostawiając Damona. O nie, to nie Elena! Chociaż dobrze, że wybrała ich dwóch. Damon będzie zazdrosny :P Ciekawią mnie te sny z Katherine, oby to nie było nic złego. Cieszę się z pojawienia Rebeki, długo jej zajęło uwierzenie, że jej braciszek ma córkę. Mam nadzieję, że pod koniec opowiadania wszystko się ułoży i wszyscy szczęśliwie zamieszkają w NO :D
    Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na kolejny rozdział.
    http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka!
    Super rozdział! Jaram się nim jak głupia *.*
    Szczególnie urzekła mnie rozmowa między Charlotte a Caroline. Nawet nie wiem dlaczego jakoś tak przypadła mi do gustu. Może to ze względu na to, że uważam, że byłyby świetnymi przyjaciółkami? Tak, chyba dlatego xD
    Stefan mnie wkurzył podwalając się do Charlotte. Przecież on nie może z nią być! Niech sobie weźmie Rebekę! Ale Charlotte ma zostawić w spokoju! ;D W sumie jest jeden plus... Zbłaźnił się z tym Burbonem. Dobrze mu tak! (ale ja dzisiaj wredna jestem).
    Fajnie, że pojawiła się Rebekah ;D Lubię ją w Twoim opowiadaniu i mam nadzieję, że pojawi się jeszcze nie raz.
    A poza tym rozwalił mnie tekst '' Kocham Cię, Klaus'' jakoś nie moge sobie wyobrazić, że on mówi to do kogoś innego poza Caroline *.* Jakoś tak...
    Pozdrawiam i czekam na nn!! ;*

    ---------------------------------------
    Zapraszam do mnie na nn ;)
    http://tvd-myhistory.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Informuję o nowym rozdziale, który ukazał się na http://destiny-of-souls.blogspot.com. Wejdź i sprawdź co z człowieczeństwem głównej bohaterki. Czy go włączyła?
    Pozdrawiam!

    PS. Zaraz będę nadrabiać rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Musiałaś przerwać w takim momencie? Teraz muszę czekać na opis balu. Ciekawa jestem jak Charlotte będzie bawić się w towarzystwie braci. Podobał mi się moment jak ona skręciła kark Rebecce, która nie mogła uwierzyć w to, iż jest córką Klausa. Ciekawa jestem również jak Caroline zareaguje na wiadomość, że Charlotte jest córką hybrydy. Mam nadzieję, że nie wybiegnie z balu ze łzami w oczach. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
    [http://destiny-of-souls.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie pojawił się już nowy rozdział a dokładnie 27 :) Zapraszam na mysticfallskrainamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no dziewczyno, super! ;D nie mogłam się oderwać od. czytania. to jest takie Ciekawe... .:). Nie mogę się doczekać nexta. Pisz szybko! ;D Ciekawe jak zareaguje Care ;D a u mnie na the-orginals-100-lat.blogspot.com jest 2 rozdział. :) pozdrawiam. Gusia Somerhalder! Potem Sweatheart teraz A. ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Serdecznie zapraszam na nn u mnie na all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com/2013/09/rozdzia-xiv.html

    Pozdrawiam ~Vittoria :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!
    Twój blog został umieszczony w głosowaniu na blog miesiąca - listopada. Zapraszam Ciebie i Twoich czytelników do głosowania w ankiecie na: katalog-tvd.blogspot.com

    Pozdrawiam i życze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń