niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2

                                                              Charlotte 
Przechyliłam głowę lekko w prawą stronę spoglądając na niego. Nie wiedziałam o co mu chodzi z tą całą Eleną.
- Musiałeś mnie z kimś pomylić.
Jego mina z zaskoczonej zmieniła się w poważną. Czułam, że nie jest zwykłym człowiekiem, czułam, że jest taki sam jak ja.
- Wyglądasz jak ona.
Mruknął pod nosem i wy wampirzym tempie znalazł się tuż przede mną. Odsunęłam się krok w tył, nie mogłam odsunąć się dalej ponieważ samochód zagrodził mi drogę. Wampiry przybliżył swoją twarz do mojej, uważnie przyglądał się każdej rysie twarzy, oczom i ustom.. Byłam już tym trochę podirytowana.
- Możesz się odsunąć? Zabierasz moją przestrzeń prywatną.
Powiedziałam stanowczo wpatrując się w jego piękne oczy.
- Czemu wyglądasz jak ona?
Zapytał, nie wiedziałam o co mu chodzi.
 - Jesteś wampirem wariatem? Wiesz dla takich jak Ty psychiatryków nie ma.
Zignorował moje zdanie i przybliżył się jeszcze bardziej.
- Pytam się do cholery o coś! Czemu wyglądasz jak ona?
Wrzasnął na mnie ukazując swoje długie śnieżnobiałe kły. Jeśli myślał, że się wystraszę to był w błędzie.
- Jak kto?
- Jak Elena!
O jaką Eleną mu chodziło? Nie znam żadnej o takim imieniu, a tym bardziej wyglądającej tak jak ja. Mam przed sobą oszołoma.
- Nie znam żadnej takiej dziuni. Poza tym... Jaki cudem ona miałaby wyglądać tak samo jak ja?
Czarnowłosy popatrzył się na mnie nie wierząc ani w jedne moje słowo.
- Nie to nie możliwe. Ona nie może być trzecim sobowtórem.
Jaki sobowtór? Jaki trzeci? Nic z tego nie rozumiałam. Facet wyglądał mi na wariata i tyle.
- Teraz proszę Cię grzecznie o odsunięcie się ode mnie. Jeśli nie zrobisz tego w ciągu trzech sekund pożałujesz.
Oznajmiłam spokojnym tonem głosu. On jedynie zachichotał rozbawiony, nie miał zamiaru się odsunąć.

                                                              Damon 
Rozbawiło mnie jej ostatnie zdanie. Jeśli ona uważa, że będzie w stanie mnie od siebie odsunąć to się myli.
- Jeśli się nie odsunę to co wtedy?
Zapytałem uśmiechając się cwanie pod nosem.
- Sam tego chciałeś.
Oznajmiła i bez zastanowienia złapała mnie za koszulkę. Nim się zorientowałem leżałem na ziemi parę centymetrów od niej. Gdy miałem się już podnieść ni stąd ni zowąd poczułem jak dziewczyna wbija obcas w moje ciało niedaleko serca. Wiedziałem, że jest wampirem odkąd do niej podszedłem, ale nigdy bym nie przypuszczał, że jest silniejsza ode mnie. Nie mogła się urodzić po Elenie. Więc kiedy się urodziła? Elena była jej sobowtórem? Sam już się w tym pogubiłem.
- Długo się będziesz nade mną znęcać?
Brunetka popatrzyła na mnie ze złością, wyglądała jak Katherine i nawet miała taki sam temperament. Czy tylko Elena była miłym sobowtórem? Bez żadnego słowa wyciągnęła ze mnie wysoką szpilkę, po chwili stania bez ruchu odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ferrari. Nie miałem zamiaru jeszcze się z nią rozstawać. Jak powiem Stefano, że znalazłem kolejną Katherine to pewnie padnie od razu na zawał. Podniosłem się z drogi sycząc z bólu. Nie piłem od wczoraj krwi, dlatego też moja rana bolała bardziej niż zawsze.
- Podwieziesz mnie?
Zapytałem przyglądając się jej ładnemu tyłowi. Każda z nich miała seksowną pupę.
- Nie.
Odpowiedziała wsiadając do auta. W parę sekund znalazłem się przed jej maską. Zmuszę ją by mnie zabrała ze sobą.
- Nie odpuścisz?
- Nie.
Słyszałem jak westchnęła ciężko pod nosem. Najwidoczniej mój upór jej się nie podobał.
- Wsiadaj.
Uradowany szybciutko wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy z piskiem obon w stronę miasta.

                                                                Michael
Szukałem Charlotte po cały klubie przez ostatnie dwadzieścia minut. Najwidoczniej wyszła nie informując mnie nawet o tym. Gdy pytałem Sophie czy coś wie, kiwała przecząco głową. Zdaje mi się, że kryła solenizantką.
- Elijah łeb mi za to urwie.
Oznajmiłem mojej ukochanej, która popijała wściekłego psa.
- Nie martw się, wróci zaraz.
- To wcale nie było pocieszające.
Przed oczami widziałem wściekłą minę pierwotnego, który wyrywa mi serce, a na koniec pali moje martwe ciało. Przeszły mnie dreszcze, błagałem by Charlotte wróciła. Nie zauważyłbym nawet, że wyszła gdyby nie telefon Elijaha pytającego czy jego podopieczna jest trzeźwa. Oczywiście skłamałem, że dziewczyna nie wypiła ani grama  i poszedłem to sprawdzić.
- Sophie wychodzimy.
Blondynka przytaknęła, zapłaciła kelnerowi za drinki i wyszła ze mną z lokalu.

                                                                 Sophie
Nie chciałam wydać Charlotte, dlatego też udawałam, że nie wiem dokąd poszła i kiedy opuściła zabawę. Miała pojechać tylko na godzinę, a minęły już dwie.
- Co robimy?
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej rozglądając się. Mogła być wszędzie, więc bezsensowne było szukanie jej.
- Czekamy tu na nią.
Oznajmił Michael obejmując mnie ramieniem. Spoglądnęłam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Miałam nieziemską ochotę go pocałować. W świetle księżyca wyglądał jeszcze przystojniej niż za dnia.
- Pocałuj mnie.
Wymruczałam czekając na pocałunek. Chłopak zaśmiał się spoglądając na mnie. Nie musiałam czekać zbyt długo. Michael pocałował mnie z pasją i namiętnością, a jego dłonie zjechały na moje pośladki. Trzeba było przyznać, że całował idealnie. Odwzajemniłam jego pocałunek, nasze języki tańczyły ze sobą, a nasz pocałunek stawał się coraz bardziej gorący. Kochałam takie momenty.

                                                              Damon
Wpatrywałem się w dziewczynę jak w obrazek. Miałem zamiar nacieszyć się tym widokiem, chociaż widziałem, że to nie Elena, ale czułem się jakby nią była.
- Jak masz na imię?
Zapytałem zaciekawiony.
- Charlotte.
Odpowiedziała nie pytając się o moją godność. Widocznie nie była jej potrzebna do szczęścia.
- Ja Damon.
Wyszczerzyłem swoje śnieżnobiałe ząbki kiedy spoglądnęła na mnie ukradkiem. Byłem ciekawy wielu rzeczy na jej temat. Obiecuję Ci piękna, że nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Mam zamiar codziennie Cię nachodzić.

                                                                Elijah 
Gdy wróciłem do domu zauważyłem, że prezent urodzinowy Charlotte zniknął. Dałbym sobie rękę uciąć, że jak wychodziłem stał pod oknami. Czyżby Michael mnie oszukał? Prawdopodobnie...
- Zabiję go.
Mruknąłem zdenerwowany. Mieli jej pilnować, a nie pozwalać na nocne przejażdżki. Mogą się już modlić bym był dla nich łaskawy. Chciałem już wejść do bramy, ale podjeżdżające auto Charlotte powstrzymało mnie. Widziałem, że na miejscu pasażera siedzi jakiś mężczyzna. Ja sobie z nią pogadam, oj pogadam. Siedzieli w samochodzie dobre dziesięć minut, zanim postanowili wysiąść. Ma młoda szczęście, że się z tym kimś nie całowała na moich oczach. Kiedy mężczyzna wyszedł z samochodu zrobiłem oczy jak pięć złoty. Tyle lat ukrywania jej właśnie poszło na marne. W wampirzym tempie stanąłem przy drzwiczkach kierowcy.
- Damon Salvatore.
Mina chłopaka mówiła sama za siebie. Był zaskoczony moim towarzystwem.
- Elijah... Ja myślałem...
Nie dokończyła, pewnie nie wiedziała co powinna teraz powiedzieć.
- Dawno się nie widzieliśmy.
Wtrącił czarnowłosy kierując się w moją stronę. Musiałem z nim porozmawiać, ale ta rozmowa odbędzie się w cztery oczy.
- Charlotte idź do domu.
Poprosiłem grzecznie.
- Nie. Chcę zostać.
Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, po czym popatrzyłem na brunetkę stanowczo.
- Do domu!!!
Krzyknąłem, a ona niezadowolona trzasnęła drzwiami, zamknęła pilotem czerwoną bestię i poszła obrażona na górę.
- Musimy pogadać Salvatore.
To będzie długa rozmowa. Nie mogę dopuścić by ktoś więcej się o niej dowiedział. W ostateczności wymarzę mu pamięć.

                                                             Damon
Oglądnąłem się za sobowtórem, który słuchał się pierwotnego jak ojca. Zdziwił mnie fakt, że się znają. Muszę się koniecznie dowiedzieć się o co tu chodzi. Muszę wiedzieć wszystko.
- Musimy.
Dodałem przyglądając się uważnie Mikaelsonowi, nigdy nie powinno się wierzyć pierwotnym. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Chodź za mną.
Rozkazał mi jak psu, ale poszedłem za nim w milczeniu. Robię to wszystko z ciekawości. Po jakiś siedmiu minutach znaleźliśmy się w opustoszałym parku. Było zbyt ciemno by dostrzec tu cokolwiek ciekawego. Usiedliśmy na ławce pod jedyną świecącą tu latarnią.
- Czemu ona wygląda jak Elena?
Nie wytrzymałem, musiałem o to zapytać.
- Bez pośpiechu Salvatore. Ja to ustalam czego się dowiesz, a czego nie.
Gdybym tylko mógł to skopałbym Ci ten obleśny stary tyłek.
- Więc mów, zamieniam się w słuch.
Wysłucham go, potem będę strzelał pytaniami jak z torpedy, a na końcu pobiegnę do wampirzycy.
- Charlotte jak już zauważyłem jest ostatnim sobowtórem Tatii. Urodziła się czterysta pięćdziesiąt lat temu.
Zrobiła małą pauzę spoglądając na moją reakcję.
- Więc była druga po Katherine?
- Tak.
Odpowiedział, a ja postanowiłem już się nie odzywać.
- Jej ojca nigdy nikt nie widział, nie wiadomo co się z nim stało. W dniu jej narodzin zabrałem ją i postanowiłem ukryć. Nie chciałem i nie chce by Klaus dowiedział się o niej.
Skończył mówić, ale ja czułem niedosyt. Chciałem więcej i więcej.
- Co się stało z jej matką?
Elijah popatrzył się na mnie wymownie. Najwidoczniej nie było mu na rączkę o tym mówić.
- Jej matką byłam Katherine Pierce.
Kath była jej mamą? To jakieś jaja? Jestem w ukrytej kamerze?
- Że kto był jej matką?
Spytałem jeszcze raz by upewnić się, że dobrze usłyszałem.
- Katherine Pierce, była ukochana Twoja, Stefana i moja.
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Teraz zdawało mi się, że życie bez spotkania jej i tej rozmowy było by łatwiejsze. Z głowy nie chciał mi wylecieć fakt o matce Charlotte.
- Ona wie, że jej matka była taka sama?
- Nie wie.
- O Elenie też nie wie?
- Nie.
To wszystko wyjaśniało. Ciekawe jakby się zachowała gdyby dowiedziała się całe prawdy. Znienawidziłaby Elijaha?
- Mam nadzieję, że nikomu nie powiesz.
Zdanie wampira wyrwała mnie z rozmyśleń i sprowadziło na ziemię.
- Nie powiem.
Wstałem, nic tu już po mnie. Dowiedziałem się wystarczająco, reszty dowiem się później, a może wcale.
- Jeszcze jedno.
Stanął przede mną. Jego wyraz twarzy nigdy się nie zmieniał, zawsze był opanowany i poważny. Chociaż dzisiaj po raz pierwszy widziałem zmianę pod domem brunetki.
- Co?
Rzuciłem od niechcenia.
- Nigdy więcej nie spotkasz się z Charlotte. Zrozumiałeś?
- Jasne.
Powiedziałem sarkastycznie z nadzieję, że on weźmie to za zgodę. Kiwnął głową i zniknął w mroku. Idąc wolnym krokiem przez wąską alejkę parkową zastanawiałem się dlaczego aż tak bardzo chce ją zobaczyć. Kochałem dalej Elenę, a patrzenie na Charlotte i spędzanie z nią czasu sprawiało, że byłem szczęśliwy. Ja po prostu widziałem w niej Elenę i nic poza tym.

                                                                 Charlotte
Następnego ranka obudziła mnie rozmowa Elijaha z moimi przyjaciółmi. Był wściekły na nich, bałam się, że na mnie również. Po paru minutach zaczęłam zwlekać się niechętnie z łóżka. Po krótkim pobycie w łazience, który obejmował muśnięcie skóry pod oczami korektorem i spryskaniu odświeżaczem włosów, stanęłam przed lustrem i uważnie zaczęłam się sobie przyglądać. Przypomniałam sobie słowa Damona, chciałam sobie wyobrazić mojego sobowtóra, który stoi koło mnie, ale nie potrafiłam. Postanowiłam włożyłam na siebie moje kochane wytarte jeansy i niebieską na krótkim rękawku z napisem „I love me” bluzkę. Nie stroiłam się zbytnio ponieważ nie miałam dzisiaj zamiaru nigdzie wychodzić. Powędrowałam do kuchni, gdzie przy wielkim brązowo jasnym stole siedziała już reszta. Trzymali w dłoni kubki z krwią, Michael jako jedyny uśmiechnął się do mnie i podał życiodajny płyn.
- Dziękuję.
Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Pierwotny nie spuszczał ze mnie wzroku, wiedziałam, że czeka mnie opierdziel. Chciałam mieć go już za sobą. Jednym tchem wypiłam zawartość kubka i gdy już chciałam odezwać się do mężczyzny wyprzedził mnie.
- Wychodzimy.
Wstał nie czekając na moją odpowiedź. Sophie pokręciła delikatnie głową, była na mnie zła. Idąc za nim zabrałam z wieszaka dżinsową kurtkę  i zamknęłam za sobą drzwi.

                                                                Elijah 
Zabrałem ja na mały spacer, nie mogłem jej tego popuścić. Musiałem dowiedzieć się co powiedział jej Salvatore.
- Co Damon Ci powiedział?
Zapytałem spoglądając na nią.
- Powiedział, że wyglądam tak samo jak jakaś Elena.
- Pewnie był pijany.
Stwierdziłem opierając się o ścianę pobliskiego tunelu. Nie było tu ludzi więc mogliśmy dalej na spokojnie prowadzić dyskusję.
- Taa... Wyglądał mi na wariata.
Zaśmiałem się cicho pod nosem. Cieszyłem się, że Charlotte mu nie uwierzyła.
- Masz zamiar spotkać się z nim jeszcze kiedyś?
- Nie mam zamiaru.
Kamień spadł mi z serca. Nie martwiłem się już tak bardzo.
- Muszę załatwić pewną sprawę. Wrócisz sama?
Kiwnęła delikatnie głową i po chwili zniknęła z pola mojego widzenia.

                                                                Damon
Stałem w opuszczonej uliczce, która wcześniej szli Elijah i Charlotte. Miałem cichą nadzieję, że będzie wracała tędy sama. Nie pomyliłem się, w oddali zobaczyłem dobrze znaną mi sylwetkę.
- Charlotte!
Machnąłem do niej ręką, a ona skrzywiła się na mój widok.
- Znamy się?
Zapytała przewracając oczyma. Dzisiaj miała bujne loki, musiałem przyznać, że pasowały jej.
- To mój tekst.
Mruknąłem podchodząc do niej bliżej, cofnęła się dwa kroki do tyłu. Chyba nie lubiła mojego towarzystwa.

                                                               Charlotte
Gdy chciałam go ominąć zastawił mi drogę. Najwidoczniej znowu będę zmuszona przesunąć go siłą. Nie cierpię takich typów.
- Odsuniesz się?
Ukazałam trochę swoich pięknych kłów, ale Damon uśmiechnął się tylko. Poczułam jak w szyję z prędkością światła wbija mi strzykawkę z werbeną. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, zemdlała.




Mało się działo, ale zaczynam dopiero się rozkręcać. Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego czytania. 
                                                                                                                                                     Skazana na Rocka. 

8 komentarzy:

  1. Hejka !
    Cudowny rozdział, taki dynamiczny i jednocześnie zabawny w niektórych momentach ;)
    Ciekawe czy Charlotte dowie się prawdy i kiedy coś między nimi rozkwitnie? Pewnie to jeszcze trochę potrwa bo to początek dopiero, ale ja już chcę ich razem!
    Zakochałam sie w tym tekście, sama nie wiem dlaczego "Idąc wolnym krokiem przez wąską alejkę parkową zastanawiałem się dlaczego aż tak bardzo chce ją zobaczyć. Kochałem dalej Elenę, a patrzenie na Charlotte i spędzanie z nią czasu sprawiało, że byłem szczęśliwy. Ja po prostu widziałem w niej Elenę i nic poza tym." Love this <3 <3
    Piszesz fantastycznie, wiec czekam na NN!
    Pozdrawiam i do napisania ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Fajny rozdział. Damon, tak łatwo jej nie odpuści. Romans się tu szykuje. :) Czekam na następny rozdział i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Wyczuwam romans. :) Bardzo spodobal mi sie twój rozdział. Naprawde dobrze napisany, z emocjami i nutką tajemnicy. Z niecierpliwością oczekuje na następny rozdział.

    deadly-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. HEJ ;**
    U mnie na bogu nowa notka :)
    http://caroline-and-klaus-ever.blogspot.com/
    Zapraszam do komentowania :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Libster Award. Więcej informacji na moim blogu http://szkolamagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałeś nominowany do Libster Award!
    Więcej szczegółów u mnie :)
    wojna-elfow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. http://tvd-tylko-moj-swiat-konkursy.blogspot.com/p/nominacje.html

    Masz ode mnie nominację ;* (przeczytałam, zajebiście, będę wpadać tylko mnie informuj!) ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział !

    OdpowiedzUsuń